Patrycja i Andrzej Sołtysikowie informacją o tym, że po raz drugi zostaną rodzicami, podzielili się dopiero pod koniec kwietnia, gdy influencerka była już w zaawansowanej ciąży. Para jest już rodzicami 8-letniego Stasia.
Oboje nigdy nie ukrywali, że ich syn przyszedł na świt dzięki cudowi medycyny – a dokładnie dzięki metodzie in vitro. Żona dziennikarza nigdy też nie zatajała, że cierpi na endometriozę - chorobę, która może utrudniać zajście w ciążę. Wielkim marzeniem pary było drugie dziecko, ale droga do tego by znów zostać rodzicami, okazała się jeszcze trudniejsza niż przy pierwszej pociesze. Po wielu próbach in vitro i licznych stratach po drodze w końcu się udało.
„Naszą rodzinkę nareszcie uzupełni najbardziej wyczekiwany, wywalczony i już bardzo kochany przez starszego brata mały człowiek. Nasz prywatny Cud (miłości i medycyny). Czekamy maluszku!” - tymi słowami Pati Sołtysik przekazała radosną nowinę.
Przez lata starań o potomstwo, para chcąc chronić swoją prywatność, ukrywała informacje na temat kliniki, w której się leczą. Dziś już nie ma takiej konieczności, więc na końcówce ciąży Pati Sołtysik podzieliła się ze swoimi fanami tą wiadomością, specjalnie dla nich wracając do swojej kliniki, w tym sali zabiegowej, na której przeżyła wiele transferów zarodków i punkcji jajników. Jak przyznała przekraczając jej próg, ogarnęło ją ogromne wzruszenie.
Pati Sołtysik odwiedziła salę zabiegową w klinice leczenia niepłodności
Jak przyznaje influencerka, nieraz była pytana przez internautki, w jakiej klinice się leczy i u jakiego lekarza. Konsekwentnie jednak milczała, by zachować jak najwięcej prywatności na etapie leczenia. Dziś jednak, będąc w przededniu porodu, zdecydowała się uchylić rąbka tajemnicy, by pomóc innym parom borykającym się z problemem niepłodności.
"Dziś bardzo chciałabym "zabrać" Was do tego miejsca i z całego serca polecić. Przez te dziesięć długich lat byliśmy najlepiej zaopiekowani, dbano o nasz komfort i wspierano na każdym etapie leczenia, w każdej nawet najtrudniejszej i dramatycznej sytuacji . Mówię tu nie tylko (ale przede wszystkim) o doktorze Jarosławie Janeczko, ale też o całym zespole położnych i embriologów zespołu Centrum PARENS. Mówię o ludziach, bez których nie miałabym Stasia, ani malucha, który za chwilę się urodzi" – zdradziła.
Do posta zaś Patrycja Sołtysik dołączyła swoje zdjęcie z sali zabiegowej, na której wiele przeszła przez ostatnie lata. Nie ukrywała przy tym, że na jej widok ścisnęło ją w sercu. "Dziś, kończąc trzeci trymestr, wróciłam do miejsca gdzie wszystko się zaczęło… (na zdjęciu sala zabiegowa, gdzie odbywał się każdy z moich nastu transferów, tu wykonywane są punkcje i inne zabiegi). Przyznaję, że wchodząc do tego pomieszczenia odżyły wszystkie wspomnienia… a jednocześnie ogarnęło mnie ogromne wzruszenie, że po tylu latach jestem właśnie tu, z maluszkiem kopiącym moje żebra" – wyznała.
Zapowiedziała też serię materiałów ze swoim udziałem, w których będzie od strony pacjenta pokazywać całą procedurę in vitro. Jej obserwatorki nie szczędziły słów podziwu pod jej adresem.
"Jesteś (jesteście) najdzielniejsza! Nieocenione jest to, co robisz, aby przybliżyć ludziom tę metodę leczenia, aby ich z nią oswoić. Wzruszam się razem z Tobą".
"Patrycja myślę, że to mega ważne i potrzebne. Gratuluję odwagi, gratuluję wytrwałości. Wasza historia, choć na pewno trudna, za to z tak pięknym "finałem", na pewno dodaje wiele otuchy rodzicom starającym się o dzieci, a takim materiałem jeszcze bardziej przybliżasz i normalizujesz cały proces" – pisały.