Wojciech Bojanowski jest jednym z najbardziej cenionych reporterów w Polsce. Od lat styka się i przedstawia wstrząsające historie i relacje ze świata w programach informacyjnych TVN. Bywa na miejscu konfliktów zbrojnych, gdzie jest bardzo niebezpiecznie. Niedawno został doceniony za swoją pracę reporterską podczas wojny na Ukrainie – otrzymał Telekamerę w kategorii "informacja i publicystyka". Kilka lat temu dziennikarz przeżył osobistą tragedię – stracił nienarodzonego syna. Chłopiec cierpiał na zespół Edwardsa. Jego serce przestało bić jeszcze przed narodzinami.
Wojciech Bojanowski wspomina nienarodzonego synka
Dziennikarz jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych i chętnie zabiera głos w sprawie bieżących wydarzeń. W dniu Wszystkich Świętych postanowił podzielić się z fanami osobistym wyznaniem, do którego skłoniła go wizyta na grobie nienarodzonego synka. Grób odwiedził ze swoim drugim synem – Jankiem.
„Jakiś jestem dzisiaj lekko poskładany, przyznam szczerze. Janek był na grobie swojego brata, który nie miał okazji, żeby się urodzić żywy. I porozkładał z pięć zniczy po sąsiednich grobach, bo "tamte miały mało", a ten "dzieci nienarodzonych" miał akurat bardzo dużo”- tymi słowami zaczął Wojciech Bojanowski.
W dalszych słowach dziennikarz zaczął zastanawiać się nad dramatami, jakie rozegrały się w domach rodziców innych nienarodzonych dzieci.
„I zacząłem sobie myśleć o wszystkich "dawczyniach i dawcach" tych zniczy, co oni wszyscy przeżyli, co rozegrało się w ich głowach i generalnie o wszystkich rodzicach, którym przyszło się z tym kiedykolwiek mierzyć” - napisał Wojciech Bojanowski.
Odzew pod postem dziennikarza był ogromny. Natychmiast pojawiło się mnóstwo komentarzy od rodziców, którzy w swoim życiu stracili dziecko. Wielu z nich podkreślało, że mimo iż doczekali się kolejnych dzieci, żal w ich sercach nigdy nie minął.
„Pożegnałam w życiu pięcioro swoich dzieci. Czworo dzieci nienarodzonych i jedno urodzone przedwcześnie. Żałoba nie minie nigdy, człowiek nauczy się z nią żyć. Wyrwa w sercu pozostaje na całe życie, choć od straty pierwszego dziecka minęło 9 lat. Dziś, z 13-miesięcznym synkiem Julkiem, odwiedziliśmy grób dwójki jego braci - Jasia i Stasia. Boli mnie to, że nie możemy dziś wszyscy razem tworzyć szczęśliwej rodziny. Przytulam wszystkie rodziny, które straciły dziecko” – napisała jedna z mam.
„Trudno mi się "poskładać do tej pory choć minęło pół roku. Ten grobek to moje największe wyzwanie. Boli bardzo” – wyznała inna.