Peyton Bowen i Jordan Jones – rodzice dzieci, byli zdruzgotani, gdy u ich córeczki zdiagnozowano dwie rzadkie choroby zagrażające jej życiu. Na szczęście lekarze dali im nadzieję. Szansą dla dziewczynki ma być przeszczep szpiku. W tym celu cała rodzina przejechała prawie 650 kilometrów z domu w Llanelli w Południowej Walii do szpitala dziecięcego w Newcastle, gdzie zostanie przeprowadzony, gdy Esmae będzie wystarczająco silna.
Przeczytaj: U jej synka zdiagnozowano białaczkę. Żałuje, że nie znała tych objawów wcześniej
Tragiczna diagnoza niedługo po narodzinach
Po narodzinach małej Esmae rodzice zauważyli, że z ich dzieckiem coś jest nie tak. Gdy miało zaledwie 2 tygodnie, otrzymali druzgocącą diagnozę. Rozpoznano u niej dwie bardzo rzadkie choroby: anemię aplastyczną i SAVI.
Niedokrwistość aplastyczna to stan, który pojawia się, gdy organizm przestaje wytwarzać wystarczającą ilość nowych krwinek. Oznacza to, że Esmae nie jest w stanie zwalczać infekcji bakteryjnych i jest bardziej podatna na ich rozwój. SAVI z kolei to zaburzenie genetyczne obejmujące nieprawidłowy stan zapalny w całym ciele, zwłaszcza w skórze, naczyniach krwionośnych i płucach.
Obie choroby bardzo osłabiają dziewczynkę - jej malutkie ciało musi bardzo ciężko pracować, by utrzymać ją przy życiu. Dziewczynka ma między innymi za sobą ciężką walkę z niewydolnością serca na oddziale intensywnej terapii.
Przeczytaj: Siniaki na ciele dziecka okazały się objawem groźnej choroby
Przeszczep szpiku szansą na uratowanie życia małej siostry
Jedyną szansą na uratowanie zdrowia Esmae jest przeszczep szpiku kostnego. Gdy lekarze poinformowali o tym rodziców dziewczynki, Peyton, Jordan i ich dwuletni syn Jonah przeszli testy, aby sprawdzić, czy nadają się na dawców. Badania wykazały, że z całej trójki to Jonah ma 100 proc. dopasowanie do swojej młodszej siostry i będzie mógł przekazać jej szpik, gdy będzie wystarczająco zdrowa.
Wcześniej jednak Esmae będzie musiała przyjąć około 7 dawek chemioterapii. Po przeszczepie zaś trzeba będzie z niepokojem przeczekać 6 miesięcy, zanim okaże się, czy przyniósł jakiś efekt.
Rodzice ze wzruszeniem obserwują 2-letniego synka z jaką delikatnością i troską obchodzi się ze swoją małą siostrzyczką. Jest taki mały i nie ma świadomości, że za chwilę zrobi dla niej coś tak spektakularnego. Nie będzie też tego w ogóle pamiętał.
Według lekarzy cała procedura medyczna nie będzie inwazyjna dla chłopca. W trakcie zabiegu pobrania szpiku chłopiec otrzyma znieczulenie ogóle. Po zabiegu poza bólem pleców w miejscu wkłucia, nie powinno nic złego się dziać.
Trzymamy kciuki za dzielne rodzeństwo.
Źródła:
- The Sun
- walesonline.co.uk