Wiosna w pełni. Na drogach, ścieżkach rowerowych i chodnikach już zaroiło się od cyklistów. Z roku na rok coraz popularniejsze stają się też hulajnogi elektryczne. Ich zasada działania jest prosta, dlatego niektórym rodzicom zakup takiego pojazdu dla dziecka nie wydaje się być złym pomysłem.
Jedni traktują je jako środek lokomocji, inni jeżdżą hobbistycznie. Od części rodziców słyszymy, że 10-latki życzyłyby sobie dostać taką hulajnogę w prezencie na pierwszą komunię czy Dzień Dziecka. Rozmawiamy z lekarzami, którzy z powodu rosnącej popularności hulajnóg (i wypadków na nich) grafiki mają wypełnione po brzegi. Przekonują, że poważne urazy spowodowane wypadkiem na hulajnodze nie należą do rzadkości. Czy na pewno warto sprezentować taki pojazd dziecku?
Spis treści
- Rodzice myślą, że dziecko najwyżej stłucze kolano
- Złamania, poważne urazy mózgu, urazy zębów
- Fizjoterapeuta: „Żeby złamać kość udową, potrzeba naprawdę dużej siły”
- Anestezjolog: "Na SORze widziałam rzeczy, których rodzice nie chcieliby oglądać”
- Wypadki na hulajnogach są coraz częstsze
- Hulajnoga na pierwszą komunię? Przepisy są jasne
- Ratownik: "Jestem daleki od demonizowania hulajnóg"
Rodzice myślą, że dziecko najwyżej stłucze kolano
Ratownik medyczny przekonuje, że rodzice zazwyczaj sądzą, że upadek podczas jazdy na hulajnodze elektrycznej skutkować może siniakami czy otarciami. Bywa zupełnie inaczej, dużo poważniej.
− Upadek na beton już sam w sobie jest bolesny, ale gdy podniesiemy naszą energię o parametr prędkości do kwadratu, robi się naprawdę niebezpiecznie. Rodzice często nie zdają sobie sprawy, że często nie chodzi o otarcia czy siniaki. Statystyki pokazują, że zagrożenie wypadkiem jest podobne do jazdy na rowerze, z tą jednak różnicą, że hulajnoga elektryczna w inny sposób „wyrzuca” swojego kierowcę na drogę. Dlatego obserwujemy najwięcej urazów twarzy – otarcia, złamane nosy, wybite zęby, rozerwane wargi i pęknięte wędzidełka. Do tego złamania rąk i nóg – mówi w rozmowie z MjakMama ratownik medyczny Jarosław Sowizdraniuk.
Hulajnogi elektryczne mają to do siebie, że kojarzymy je z pojazdami, które umożliwiają łatwe dotarcie do celu. By na nich jeździć, nie potrzeba specjalnej sprawności fizycznej ani siły, dlatego stały się ogólnodostępne. W reklamach widzimy dorosłych, którzy w ten sposób przemieszczają się do pracy. Czy ktoś widział, by na spodnie w kant zakładać ochraniacze? W końcu co może się stać, na hulajnodze tylko się stoi…
− Zamiana hulajnóg wyczynowych czy turystycznych na elektryczne sprawiła, że są dostępne dla każdego, a ich przeznaczenie skupiło się na szybkim przemieszczaniu z punktu A do punktu B, często kuszącego "próbami szybkości". I tu pojawiają się wypadki – zderzenia z pieszymi, autami skręcającymi na parking, a najczęściej zablokowanie koła w nierównej powierzchni chodnika – dodaje ratownik Jarosław Sowizdraniuk.
Czytaj też: Tak ekspresowo nauczysz dziecko jazdy na rowerze. "Nie kontaktuj się z dziadkami"
Złamania, poważne urazy mózgu, urazy zębów
Sporo na temat takich urazów wie lekarz ortopeda. Doktora Konrada Słynarskiego pytamy o to, jak poważne mogą być urazy spowodowane wypadkiem na hulajnodze elektrycznej.
− Najczęstsze urazy związane z jazdą na hulajnodze elektrycznej to urazy głowy: mogące obejmować zarówno lekkie wstrząsy mózgu, jak i poważne urazy mózgu. Wśród nich, 48% wszystkich urazów spowodowanych wypadkiem na hulajnodze kończy się trwałym uszkodzeniem twarzoczaszki, a 27% to urazy zębów – mówi dr Słynarski w rozmowie z MjakMama.
Oprócz urazów głowy, do wyjątkowo licznej grupy urazów należą wszelkiego rodzaju złamania.
− Wypadki na hulajnogach elektrycznych mogą również powodować urazy kończyny górnej (zwłaszcza przedramienia, nadgarstka, obręczy barkowej) lub kończyny dolnej (zwłaszcza kolana i stawu skokowego) jak złamania, skręcenia, stłuczenia, rany i siniaki, często będące wynikiem kolizji z innymi pojazdami lub uszkodzoną nawierzchnią drogową − dodaje lekarz.
Fizjoterapeuta: „Żeby złamać kość udową, potrzeba naprawdę dużej siły”
Często po leczeniu szpitalnym konieczna jest rehabilitacja, która może trwać miesiącami. Fizjoterapeutę pytamy o przypadek, który szczególnie utkwił mu w pamięci, a dotyczył właśnie wypadku na hulajnodze.
− Dziewczyna lat 20. Jechała hulajnogą elektryczną z dużą prędkością, najechała na krawężnik i upadła. Została odwieziona do szpitala karetką, w RTG wyszło złamanie kości udowej (żeby złamać kość udową, naprawdę potrzeba dużej siły). Musiała przejść zabieg operacyjny, żeby ustabilizować złamaną kość – mówi nam fizjoterapeuta Paweł Hereć.
Specjalista dodaje, że leczenie i rehabilitacja trwały około trzech miesięcy.
− I tak skończyła szczęśliwie, bo ostatecznie wszystko się wygoiło i dziś funkcjonuje normalnie – dodaje fizjoterapeuta.
Anestezjolog: "Na SORze widziałam rzeczy, których rodzice nie chcieliby oglądać”
Widząc popularność hulajnóg elektrycznych napędzanych przez nastolatków, nietrudno odgadnąć, że ich rodzice nie mają świadomości, jak niebezpieczna jest jazda na nich, zwłaszcza przy braku kasku i nieco wyższej prędkości. Anestezjolog, która przypadki poważnych uszkodzeń ciała oglądała wielokrotnie, nie ma wątpliwości – hulajnoga elektryczna to nie zabawka.
− Znieczulałam osobę, która wywróciła się na hulajnodze. Jechała chodnikiem, chciała pokonać krawężnik. Hulajnoga to nie rower, więc nie przeskoczyła go. Skończyło się złamaniem obu kości przedramienia – mówi anestezjolog, która woli pozostać anonimowa. Pani Beata dobrze pamięta też wypadek, w którym ucierpiała starsza osoba. – Hulajnoga wjeżdżała na przejście dla pieszych, nie zmniejszając prędkości. Potrącony starszy pan wylądował w szpitalu ze złamaniem kości udowej.
Pani Beata przekonuje, że pomocy medycznej nierzadko potrzebowały małe dzieci. Wystarczy chwila nieuwagi, ruch wykonany przez malucha, słuchawki w uszach osoby jadącej na hulajnodze i nieszczęście gotowe.
Czytaj też: „Dotarło do mnie, że syn był bliski śmierci”. Ratownik i tata czwórki wie, co mówi
Wypadki na hulajnogach są coraz częstsze
Liczba wypadków rośnie z roku na rok. W latach 2020-2021 liczba urazów z udziałem osób poniżej 18. roku życia wzrosła o 70%. Hulajnogi jadące ze sporą prędkością między pieszymi to niemal gwarancja tego, że wypadek (często poważny w skutkach) jest tylko kwestią czasu.
− Badania dowodzą, że w porównaniu do innych środków transportu, jazda na hulajnodze elektrycznej może być bardziej ryzykowna, nawet w porównaniu z motocyklami – mówi lekarz Konrad Słynarski.
Statystyki policyjne pokazują, że w samym 2022 roku użytkownicy hulajnóg elektrycznych brali udział w 424 wypadkach. Trzy z nich skończyły się śmiertelnie, 421 osób zostało rannych. W 2023 roku ofiar wypadków hulajnóg było 454, w tym 141 ciężko. 3 osoby poniosły śmierć. Te statystyki obejmują jednak tylko przypadki zgłoszone na policję.
Hulajnoga na pierwszą komunię? Przepisy są jasne
Zgodnie z przepisami dziecko poniżej 10. roku życia (a w taki wiek wchodzą właśnie uczniowie 3. klasy szkoły podstawowej, którzy przystępują do pierwszej komunii) po drodze publicznej nie może poruszać się na hulajnodze elektrycznej. Nie ma znaczenia fakt, że towarzyszy mu osoba dorosła.
Niezgodne z przepisami jest także stawianie malucha na hulajnodze elektrycznej przed sobą.
Dziecko poniżej 10. roku życia może jeździć taką hulajnogą wyłącznie w strefie zamieszkania i tylko pod opieką dorosłego. A co z dziećmi, które skończyły już 10 lat, bo część dzieci pierwszokomunijnych świętowała już 10. urodziny? By mogły jeździć po drogach publicznych (tam, gdzie można poruszać się z maksymalną prędkością 30 km/h), ścieżkach dla rowerów czy chodnikach, konieczne jest posiadanie karty rowerowej.
Warto przekazać dziecku, że na chodniku pierwszeństwo ma pieszy. Jazda slalomem między spacerującymi może skończyć się mandatem, a już na pewno zwiększa ryzyko wypadku. Zarówno dla pieszych jak i dla dziecka jadącego hulajnogą.
Ratownik: "Jestem daleki od demonizowania hulajnóg"
Choć w swoim życiu zawodowym widział wiele, nie twierdzi, że z takiego sprzętu w ogóle nie powinniśmy korzystać. Jak sam o sobie mówi, jest tradycjonalistą i woli jednak hulajnogi wyczynowe. W rodzinnej jeździe widzi sporo plusów - ważne są dla niego "zabawa, triki i ruch", jakich hulajnogi elektryczne nie zapewniają. Z drugiej strony nie uważa, że poruszanie się na napędzanym elektrycznie pojeździe samo w sobie jest złe.
− Oszczędność czasu, środowiska i wspólne spędzanie czasu bez ekranów na świeżym powietrzu − myślę, że warto. Marzę jednak, żeby były to zakupy czy wypożyczenia świadome, z nauką, oswojeniem sprzętu. Kupienie najmocniejszego modelu i podarowanie dziecku w prezencie na urodziny bez żadnego wsparcia z naszej strony jest kuszeniem losu o wizytę u chirurga twarzowego. Jestem daleki o demonizowania hulajnóg – potrzebna jest jednak mądrość – mówi ratownik medyczny Jarosław Sowizdraniuk.
Co robić, jeśli taki sprzęt już posiadamy i martwimy się o to, że pociecha prędzej czy później się na takiej hulajnodze wywróci? Nie każdą niebezpieczną sytuację da się przewidzieć, jednak ratownik podpowiada, jak o swoje i dziecka bezpieczeństwo dbać.
− Spokojna jazda, bez nadmiernych prędkości! Hulajnogą trudno jest wyhamować, a trzeba dodać, że nasze społeczeństwo nie ma ukształtowanej kultury dla cyklistów, rolkarzy czy właśnie użytkowników hulajnóg i notorycznie zdarzają się wtargnięcia pieszych pod koła czy zajeżdżanie drogi samochodem. Możemy jechać rozważnie, ale nie tylko od nas zależy bezpieczeństwo na drodze. Koniecznie kask – porządny i poprawnie założony. Niestety przy korzystaniu z wypożyczalni hulajnóg nie mamy kasku ze sobą, a szkoda, bo większość pacjentów SOR-u to użytkownicy przypadkowi, którzy chcieli spróbować, jak to jest sunąć na elektryku. Może warto zainwestować w ochraniacze na stawy, ale na pewno przyda się duża dawka rozsądku i odpowiedzialności – dodaje.
Czytaj też: Codziennie ratują życie dzieci. Pediatrzy z SORu mówią, na co nie pozwalają własnym pociechom