Czy trzeba płacić czesne za okres, kiedy dzieci nie chodzą do przedszkola lub żłobka - to pytanie zadają sobie szczególnie ci rodzice, którzy z powodu epidemii koronwirusa stracili część swoich dochodów.
Placówki państwowe bez opłat
Odpowiedź na to pytanie jest stosunkowo prosta, jeśli chodzi o placówki publiczne, które są w Polsce darmowe. To oczywiście uproszczenie, ponieważ w rzeczywistości rodzice posyłający maluchy do państwowych żłobków czy przedszkoli płacą za ich wyżywienie, godziny spędzane w placówce po południu (po godz. 13) oraz za ewentualnie zajęcia dodatkowe.
W obliczu epidemii koronawirusa, kiedy dzieci nie przebywają w przedszkolu lub żłobku, a więc w nim nie jedzą, dyrekcja nie ma prawa pobierania opłat za wyżywienie, podobnie jak za dodatkowe zajęcia czy „nadgodziny”. Oznacza to, że za miesiące, kiedy dzieci pozostaną w domu, nie zapłacimy ani grosza.
Czytaj: Przedszkole on line i czytanie bajek przez internet – pomysł na znudzonego przedszkolaka
Koronawirus we Francji - opiekunki do dzieci na posterunku
Irlandia w czasie epidemii. Jak wygląda życie Polaków na wyspie?
Placówki prywatne - decyduje dyrekcja
Inaczej jest z placówkami niepublicznymi. W umowach między rodzicem a dyrekcją istnieje zapis o konieczności comiesięcznej opłaty za przedszkole czy żłobek.
Wprawdzie kodeks cywilny bierze pod uwagę „okoliczności, za które żadna ze stron odpowiedzialności nie ponosi”, i które teoretycznie dają rodzicom prawo do nieuiszczania opłaty za niedziałającą placówkę. Jednak w praktyce, placówka może się na to nie zgodzić i zerwać umowę, a nawet oddać sprawę do sądu.
- Moja córka chodzi do prywatnego przedszkola w Józefosławiu – mówi Natalia, mama 3-letniej Laury. - Płacę czesne, ale tzw. „wakacyjne”, które wynosi 50 proc. normalnego czesnego. Dyrektorka zgodziła się, po telefonach rodziców, żeby obniżyć stawkę na czas epidemii. Uważam, że to sprawiedliwe. Ja nie zarabiam teraz, bo prowadzę firmę budowlaną, która nie działa z wiadomych względów, ale nauczycielki też mają rodziny i muszą mieć z czego żyć.
Jednak nie wszystkie placówki mają takie podejście – wiele z nich nie rezygnuje z czesnego, tłumacząc, że muszą mieć pieniądze na pensje dla pracowników i opłaty. Co w takiej sytuacji robić? Kurator Oświatowy na pytanie Agencji Informacyjnej Polska Press odpowiedział, że najlepszym rozwiązaniem są indywidualne uzgodnienia między rodzicami i dyrekcją danej placówki.
Czytaj: Zmiany w zasadach rekrutacji do przedszkoli w związku z koronawirusem
Czy w czasie zagrożenia epidemicznego można wyjść na spacer?
Wsparcie samorządów
Rozwiązaniem jest też pomoc władz. W Białymstoku rodzice nie będą musieli płacić czesnego w placówkach samorządowych i niepublicznych, z którymi miasto ma podpisaną umowę i które dotuje. Podobnie jest w Opolu i we Wrocławiu, gdzie prezydent obiecał wsparcie również dla rodziców, których dzieci chodzą do placówek prywatnych.
Warto dodać, że z podobnymi problemami borykają się rodzice starszych dzieci, które chodzą do prywatnych podstawówek i liceów. W rozporządzeniu ministerstwa edukacji czytamy, że zamknięcie szkół nie oznacza przerwania nauki – zalecana jest nauka on line, co oznacza, że nauczyciele pracują, a szkoły działają.
W praktyce nie jest to oczywiście 8 godzin dziennie, jednak większość szkół rzeczywiście wysyła uczniom prace domowe, przygotowuje zadania do pracy zdalnej, a nawet prowadzi lekcje przez internet. To w zasadzie zamyka rodzicom drogę do roszczeń w kwestii obniżenia lub zniesienia czesnego za okres epidemii.
Diety bez wychodzenia z domu, opieka dietetyka, ponad 2000 przepisów! Wejdź na JeszCoLubisz.pl
#RazemPrzeciwKoronawirusowi. Pobierz plakat i pomóż sąsiadowi!
W związku z epidemią koronawirusa zamieszczamy plakat do pobrania i wydrukowania. Za pomocą plakatu można zadeklarować swoją pomoc sąsiedzką (głównie osobom starszym, które nie mogą lub nie powinny wychodzić z domu, robić zakupów, załatwiać spraw w większych skupiskach).
Pobierz plakat w wygodnym formacie pdf