Ten dziadek stał się prawdziwym bohaterem mediów społecznościowych na całym świecie. 84-letni pan Wałentyn Mykołajowycz miał rok, gdy wybuchła II wojna światowa. Całe jego wczesne dzieciństwo, to czasy wojenne, a późniejsze - to zabawy w powojennych ruinach. Jak sam wspomina:
"W dzieciństwie bawiłem się nabojami, ale nie chcę, żeby moje wnuki przeżyły to samo".
Teraz, mimo podeszłego wieku, uratował całą swoją rodzinę, a nawet ukochanego psa.
Przeczytaj też: Jak odróżnić zabawki od materiałów wybuchowych: tego uczą się dzieci w ukraińskich schronach
Zobacz: UNICEF: Już dwie trzecie ukraińskich dzieci musiało opuścić swoje domy z powodu wojny
Jak czytamy w komunikacie ukraińskiego UNICEF-u, pan Wałentyn nie miał wyjścia, był jedyną opcją rodziny na ratunek. Choć bardzo długo nie jeździł samochodem, a do dyspozycji rodzina miała tylko jego stare, ledwo funkcjonujące auto.
Prawie miesiąc rodzina ukrywała się przed bombardowaniem w piwnicy domu w miejscowości Stepowe Zaporyża. Po tym, jak prawie stracili matkę dzieci Marię i zjedli wszystkie zapasy, dziadek - jedyny kierowca w rodzinie - przywiózł syna, synową, trójkę wnuków i psa do Iwano-Frankiwska, pierwszy raz w życiu jadąc w tak długą podróż.
Cała rodzina jest bezpieczna, ale nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie mogła powrócić na rodzinne gospodarstwo.
Dowiedz się: Gdyby zginęły, a dzieci przeżyły. Ukraińskie matki "podpisują" swoje dzieci