Ta mama przeczuwała, że poród może nadejść szybciej. Gdy położyła starszego syna spać, mąż zapytał jej, czy dobrze się czuje, bo chciałby pójść na siłownie. "Jasne, weź tylko samochód, boję się, że mogę dziś urodzić" - zażartowała.
Gdy mężczyzna wyszedł, włączyła muzykę relaksacyjną, zaczęła ćwiczenia oddechowe i zasnęła. Wtedy obudził ją silny skurcz. Niedługo po nim pojawiały się kolejne, równie intensywne.
Drugi poród, nieporównywalnie szybszy od pierwszego
Gdy mąż wrócił do domu, opowiedziała mu o swoich silnych skurczach i uspokoiła go, twierdząc, że mają jeszcze około 3-4 godzin, by ruszyć do szpitala. Akcja porodowa zaczęła jednak postępować i pojawiły się kolejne silne skurcze.
Leżałam na czworakach na łóżku, kołysząc się na boki. Wszedł mąż i powiedział, że musimy iść do domu moich rodziców, żeby podrzucić starszego syna, Masona, bo ewidentnie - ja rodzę. - wspomina w swojej relacji dla bloga o tematyce ratownictwa medycznego dla dzieci, Tiny Hearts Education.
Dowiedz się: Urazy okołoporodowe zdarzają się aż u 17 proc. noworodków. Sprawdzamy, kiedy dochodzi do nich najczęściej
Jeszcze w drodze do dziadków, przyszła mama wciąż nie czuła powagi sytuacji. Porównywała ten poród, do swojego pierwszego i mimo liczenia skurczy, myślała, że ma jeszcze sporo czasu.
Kiedy jechaliśmy, miałam kolejne 3 skurcze i zadzwoniłam do położnej, żeby poinformować, że jedziemy. Kiedy przyjechaliśmy do domu moich rodziców, spytali, czy muszę iść prosto do szpitala, czy też chcę wejść na chwilę do środka. Zakładając, że zostało mi jeszcze kilka godzin, zgodziłam się wejść do środka i na spokojnie zostawić Masona pod opieką moich rodziców. Ból zaczął się nasilać, więc poszłam do wolnego pokoju, aby się położyć, ponieważ czułam, że zaraz zwymiotuję. Po jakimś czasie zeszłam z łóżka i powiedziałam: „Dłużej nie dam rady”. Wtedy właśnie odeszły mi wody.
W dalszej relacji czytamy, że gdy rodząca usiadła na toalecie, poczuła, że akcja porodowa nabrała niesamowitego tempa.
Czuję jego głowę! - zawołała do rodziny.
Babcia i tata przyjęli poród
Mąż potwierdził, że główkę już widać. Wtedy zaczęła się natychmiastowa akcja. Matka rodzącej nagromadziła na podłodze mnóstwo ręczników i wspólnie z zięciem położyła córkę na podłodze.
Kiedy znalazłam się na podłodze, moja mama i mężulek siedzieli od strony nóg, monitorując zbliżające się przyjście na świat, podczas gdy tata rozmawiał przez telefon z ratownikami medycznymi. Mąż i mama delikatnie wyprowadzili dziecko, a moje ciało wypchnęło go bez żadnej pomocy.
Choć opis tej błyskawicznej akcji porodowej wydaje się sprawny i bezproblemowy, jak się okazuje rodzina miała w całym tym szaleństwie sporo szczęścia. Część podobnych porodów, nawet w warunkach szpitalnych kończy się niekiedy problemami zdrowotnymi u noworodka.
Urodził się z pępowiną owiniętą wokół szyi, którą moja mama rozwinęła, gdy wychodził. Potrzebował porządnego masowania pleców i brzucha, ale potem wydał okrzyk, który ukoił moje skołatane nerwy.
Przeczytaj: Piękne, ale szokujące. Tak wygląda poród naturalny na prawdziwych zdjęciach z instagrama
Ratownicy medyczni przybyli w 5 minut po narodzinach małego Elijah. Młoda mama musiała już w karetce rodzić łożysko, co z jej relacji, było dość nieprzyjemnym doświadczeniem. Poród jak z filmu, choć skończył się dobrze, odbił się jednak na zdrowiu psychicznym kobiety. Jak wspomina, trauma porodowa sprawiła, że przez kilka miesięcy zmagała się z depresją.
Czas jednak leczy rany i teraz cała rodzina ma się dobrze. Opowiedziała swoją historię, by inni, nie myśleli tak jak oni. Poród to jedna wielka zagadka, a to ile czasu zostało do rozpoczęcia jego II. i III. fazy, to kwestia zależna od wielu czynników.
Zobacz: Poród w wodzie jednak najlepszy? Eksperci sprawdzili jego zalety, wśród nich - mniej nacięć krocza