Najwygodniej byłoby nie chodzić z dziećmi na zakupy – wtedy problem, by w ogóle nie istniał. W zabieganej codzienności, często jednak nie da się tak zrobić. Z drugiej strony dziecko na zakupach – uczy się funkcjonowania w świecie, poznaje wartość pieniądza, praktykuje obowiązki domowe – nie wato więc całkowicie rezygnować z wizyt w sklepie z młodym człowiekiem. Lepiej tak jak Jena Schultz znaleźć sposób, by zakupy z maluchem nie kończyły się histerią.
Patent, który działa na „mamo kup”
Fizjoterapeutka podzieliła się nim na swoim instagramowym profilu @drivingdevelopment w krótkim filmiku. Jej sztuczka powstrzymuje napady złości i działa za każdym razem. Dzięki niej zakupy z synem w sklepie są dla niej czystą przyjemnością.
- Jeśli jesteś w sklepie spożywczym i twoje dziecko naprawdę chce zabawkę, poproś je, żeby zrobiło sobie z nią zdjęcie – radzi w nagraniu.
Jak tłumaczy dalej robi dziecku zdjęcie z wymarzoną zabawką, aby móc wysłać ją do babci, taty lub Świętego Mikołaja, aby wiedzieli, czego jej syn pragnie na urodziny, Boże Narodzenie czy jakąkolwiek inną okazję.
Co ważne, by nie dawać synowi fałszywej nadziei, sygnalizuje mu, że zgromadzone zdjęcia tworzą tylko listę życzeń.
Niewątpliwym plusem tego rozwiązania jest także to, że w tzw. międzyczasie krok po korku tworzymy listę zabawek, którą możemy wykorzystać, gdy nadejdzie odpowiednia okazja. Nie tracąc później na to czasu.
Rodzicom spodobał się pomysł Jeny. Niektórzy nie dowierzali, że nie wpadli na niego sami. Inni przyznali, że robią coś podobnego i też działa.
„Robię to od 11 lat z trójką moich dzieci. Zrobimy zdjęcie i dodajemy do listy!”.
„To działa za każdym razem! Robię to od roku lub dwóch. Mam album zatytułowany „Olive Santa”. Zabawnie jest patrzeć wstecz na to, co chciała” – pisali.