Synek Katie i Jonathana Chamberlainów miał zaledwie dziewięć miesięcy, kiedy zakrztusił się lateksowym balonem i zmarł w maju 2018 roku. Gdy małżeństwo przeszło przez żałobę, postanowiło zrobić wszystko, by jak najwięcej osób dowiedziało się o tym niebezpieczeństwie. Od tej pory, rodzice zmarłego chłopca często występują w mediach, stworzyli też dedykowaną takim problemom grupę w mediach społecznościowych.
Jak się okazuje, ich przypadek nie był odosobniony.
Dowiedz się: Zakrztuszenie, zadławienie u niemowlęcia - co robić?
Zobacz też: Jak udzielić pierwszej pomocy niemowlęciu? Jeśli jesteś matką, powinnaś obejrzeć te filmy
Mało kto wie o tym niebezpieczeństwie
Może się wydawać, że balony są zupełnie bezpieczne, a przypadek małego Justina to wyjątkowe nieszczęście, które było jednak mało prawdopodobne. Statystyki pokazują coś zupełnie innego.
„Spośród wypadków zadławienia u małych dzieci na całym świecie, najczęstszym obiektem [do śmiertelnego zadławienia] jest balon” – komentował dla portalu babyology.com pediatra dr Edgar Petras.
Nie są to gołe słowa. Według raportu Amerykańskiego Stowarzyszenia Pediatrów, w latach 1990-2004 co najmniej 68 dzieci zmarło w USA z powodu zakrztuszenia się lateksowymi balonami. Większość takich wypadków zdarza się u dzieci poniżej 3. roku życia.
Zobacz też: Gdy dziecko się dławi, uderzasz je w plecy? Ratownik wyjaśnia, czy go nie krzywdzisz
"Nie bagatalizuj tego zagrożenia"
W wypadku rodziny Chamberlainów doszło do nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Poprzedniego dnia, ich starsze dzieci bawiły się balonami z wodą i to właśnie jeden z takich trafił do buzi małego Justina, po tym, jak zawieruszył się w ich domu. Wystarczył moment nieuwagi, by chłopiec zakrztusił się, a balona nie usunie się tak łatwo jak przedmiotów o regularnych kształtach.
Są lekkie i lepkie. Jeden łęboki wdech wystarczy, aby zaciągnąć go w dół dróg oddechowych. Akcja krztuszenia się, a następnie wdechu spowodowała, że balon poszedł prosto w dół jego dróg oddechowych. Chwilę póżniej, jego usta zrobiły się niebieskie. - opowiada mama zmarłego chłopca.
Ich synkowi, nic nie wróci życia, ale ta wiedza może uratować inne maluchy.
„To nie jest warte ogromnego ryzyka, tylko dla kilku minut zabawy” – pisze Katir na swoim Facebooku. „Nie jest warte straszliwej winy, którą poczujesz, jeśli coś stanie się twojemu dziecku. Teraz zostały nam tylko wspomnienia, zdjęcia i kilka jego rzeczy. Nie ma większego bólu niż cierpienie po stracie dziecka.”
Przeczytaj: Twoja córeczka uwielbia tak spać? Ratowniczka medyczna ostrzega: „To nie jest bezpieczne”