Irlandczycy to naród bardzo skupiony na karierze, pracy i zabawie. Dlatego, gdy pojawiły się informacje o epidemii, ludzie nie przejęli się zbytnio. Pracowali, chodzili do pubów, sklepów. Wiele osób, które nie pracują, wyjeżdżało poza miasto, licząc, że tam nie ma koronawirusa i jest bezpiecznie. Podmiejskie tereny zielone były tak zatłoczone, że je w końcu zamknięto.
Irlandczycy kochają zabawę
Teraz wiele się zmieniło: nie można pójść do fast foodu czy do restauracji, wiele miejsc zamknięto. Mimo to ludzie nie siedzą w domu tak, jak to jest w Polsce. Wprawdzie szkoły są zamknięte, uczelnie również, ale młodzież spotyka się i bawi.
Obserwowałam w polskiej telewizji puste ulicy w Warszawie – u nas Dublin tętni życiem. Centrum jest pełne ludzi. Krążą po mieście informacje, że mają robić zamknięte strefy, bo tu jest najwięcej zachorowań. Mimo że prawdopodobnie statystyki, które podają i tak są zaniżone, bo 4000 osób dopiero oczekuje jeszcze na testy, nawet nie na ich wyniki, więc za kilka dni statystki mogą być inne.
Przeczytaj również o sytuacji epidemicznej we Francji
Jak wygląda leczenie i edukacja w Szwecji podczas epidemii koronawirusa?
Szkoły zamknięte
Jestem nauczycielką i pracuję w polskiej szkole SEN w Dublinie, gdzie zajęcia odbywają się soboty. W ostatni weekend pierwszy raz prowadziliśmy lekcje online – my i dzieci przed komputerami. Nasza szkoła jest najprawdopodobniej jedyną szkołą polonijną na świecie, która tak szybko zareagowała i z takim sukcesem na to, co się teraz dzieje.
Szkoły irlandzkie też pracują zdalnie, ale egzaminy będą prawdopodobnie odwołane. Mojego starszego syna czeka teraz tzw. mała matura (ma 15 lat) i prawdopodobnie do niej nie przystąpi. W jego przypadku to nie takie istotne, ale Irlandczycy boją się, że odwołane zostaną też normalne matury, które tutaj decydują o przyjęciu na studia.
Nie działają też przedszkola. Tutaj placówki te są darmowe dla dzieci od 3 roku życia. Gdy je zamknięto, wiele kobiet musiało zrezygnować z pracy. Rząd przeznaczył dla nich 6-tygodniowe zasiłki.
Czytaj: Przedszkole on line i czytanie bajek przez internet – pomysł na znudzonego przedszkolaka
Koronawirus w Belgii - jak żyją Belgowie w czasie epidemii?
Codzienne życie w Dublinie
Sklepy w Irlandii funkcjonują normalnie. Oczywiście jakiś tydzień temu, gdy zaczęto odnotowywać więcej przypadków zachorowań była mała panika: ludzie wykupili towary pierwszej potrzeby, ale obecnie nie ma problemu z zakupami. W sklepach są rozwieszone rękawiczki, może wejść tylko określona liczba osób, ludzie noszą maseczki.
Polskie sklepy są zamknięte, ponieważ jest problem z transportem z kraju. Polacy, którzy tu pracują, zostali, bo przecież epidemia dotyczy całej Europy, nie tylko wyspy. Nie wrócimy do Polski na święta, nie przyjadą też do nas nasze rodziny – trudno, tak musi być. Nie pójdziemy też do kościoła, bo msze nie są odprawiane, a diecezja udzieliła dyspensy.
Jak wspomniałam, Irlandczycy nie są przyzwyczajeni do życia w domu, dlatego obserwuje się wzrost depresji. Psychologowie biją na alarm, że kryzys gospodarczy, który nas czeka, odbije się na zdrowiu psychicznym Irlandczyków.
Czytaj: Emigracja z dzieckiem - rady doświadczonej mamy
Diety bez wychodzenia z domu, opieka dietetyka, ponad 2000 przepisów! Wejdź na JeszCoLubisz.pl