Do niedawna informacje i obrazy pola bitwy były zarezerwowane dla wąskiej grupy specjalistów. Dziś działania wojenne obserwujemy na bieżąco, dzięki mediom społecznościowym. Znany w internecie socjolog alarmuje, że treści te docierają do naszych dzieci, nawet gdy same ich nie szukają. A są takie, że nie powinien ich oglądać nikt, nawet dorosły.
Spis treści
- Wojna na oczach naszych dzieci
- Nikt nie powinien tego widzieć.
- Rozmawiajcie z dziećmi o tych nagraniach
Wojna na oczach naszych dzieci
Od czasu wojny na Ukrainie przyzwyczailiśmy się do oglądania wojennych scen, które nie są filmem fabularnym, ale dzieją się naprawdę i to w rzeczywistym czasie. Ostrzał żołnierzy, zwłoki cywilów, spalone budynki i auta - to obrazy, które w ciągu ostatnich dwóch lat towarzyszyły relacjom telewizyjnym i pojawiały się w mediach społecznościowych. Nie inaczej jest teraz, gdy doszło do kolejnego konfliktu, tym razem na Bliskim Wschodzie. Wojna między Izraelem a Palestyńczykami toczy się nie tylko przy u życiu broni, rakiet i samolotów, ale i przy użyciu internetu, ostrzega znany socjolog Jakub Andrzejczak, twórca profilu "Rodzicielstwo i dzieciństwo w świecie cyfrowym" i dodaje: "(...) Obraz wojny w Ukrainie, którego doświadczamy od blisko 2 lat, wydaje się być tylko pewnymi treściami o lekkim zabarwieniu przemocowym.
Afera Pandora Gate. Jak ochronić własne dzieci? "Jesteśmy zawsze o kilkaset kroków z tyłu"
Bazy danych pedofilów są pełne takich zdjęć. Tak twoje dziecko stanie się obiektem chorych fantazji
Nikt nie powinien tego widzieć.
Jakub Andrzejczak, socjolog z Wielkopolskiej Akademii Społeczno-Ekonomicznej, od lat informuje rodziców o zagrożeniach płynących ze świata mediów cyfrowych. Wojna na Bliskim Wschodzie to kolejne czerwone światło, którego nie może zlekceważyć nikt, kto ma dzieci korzystające już z internetu. Andrzejczak zwraca uwagę na powszechny trend publikowania przerażających obrazów z działań wojennych: materiały z egzekucji, bezczeszczenia zwłok, masowych ataków terrorystycznych czy tortur - wymienia socjolog na nagraniu, które ukazało się kilka dni temu na jego profilu.
Wszystkie te treści trafiają do dzieci za pośrednictwem mediów społecznościowych, nawet jeśli one same ich inni szukają - są udostępniane przez znajomych lub publikowane celowo przez zainteresowane strony konfliktu na kanałach kierowanych do dzieci, czyli uznawanych za "bezpieczne". Zdaniem Jakuba Andrzejczaka aplikacje rodzicielskie i zabezpieczenia są w tej sytuacji bezużyteczne. "Dokładnie w tym momencie jakieś dziecko, a właściwie musielibyśmy powiedzieć w liczbie mnogiej: jakieś dzieci oglądają niezwykle przerażające sceny, których nie powinien oglądać nikt, nawet osoby dorosłe" - mówi socjolog.
Rozmawiajcie z dziećmi o tych nagraniach
Jakub Andrzejczak zwraca uwagę na problem, ale podpowiada też, jak reagować na to, co dzieje się w tej chwili w internecie. Przede wszystkim prosi dorosłych o rozmowę z dziećmi, rozwiewając obawy, że poruszenie tego tematu, tylko zachęci nastolatka do szukania zakazanych treści. Dzieci i tak już to widziały albo zobaczą za kilka godzin - podsumowuje socjolog i radzi, aby nie zabierać dzieciom telefonów czy nie zakazywać oglądania nagrań, bo to sprawi, że będą robić to w ukryciu. Ważniejsze jest uświadomienie dziecku zła, jakie niesie ze sobą oglądanie i udostępnianie dalej dramatyczny scen. Ktoś kto je udostępnia, jest tak samo odpowiedzialny za ich szerzenie, jak twórca, o czym dzieci często nie myślą.