Przyjmowanie księdza po kolędzie to tradycja w wielu katolickich parafiach. Kapłan odwiedza domy wiernych, udziela błogosławieństwa, modli się z rodziną i dokonuje poświęcenia domu.
Parafianie mają dzięki kolędzie możliwość spotkania duchownego w prywatnej atmosferze.
Tak przynajmniej powinno być. Dla niektórych chodzenie księdza po kolędzie to jednak jedynie obowiązek wręczenia koperty. Nie zawsze wiedzą, o czym mają rozmawiać z duchownym.
Co więcej, zdarza się, że czują się jak na przesłuchaniu. Ksiądz jest dla nich niczym inspektor. Wyciąga teczkę, gdzie ma notatki o swoich wiernych i za chwilę zaczyna zadawać pytania, na które wcale nie chcą odpowiadać.
Zobacz także: "Moja córka idzie do komunii, ale to ja się mam spowiadać?!". Oburzenie rodziców mnie rozśmiesza
Przesłanie kolędy duszpasterskiej
Początki kolędy duszpasterskiej sięgają XVII wieku. To właśnie wtedy uznano, że spotkania duchownych z wiernymi w kościele są niewystarczające. Kapłani nie mogli bowiem poznać, jak żyją parafianie, jakie są ich troski i potrzeby. Nie mogli wspólnie się z nimi pomodlić i pobłogosławić ich domy. Stąd narodził się pomysł o kolędzie duszpasterskiej, który trwa do dziś.
Obecnie kolęda jest regulowana przez Kodeks Prawa Kanonicznego.
„Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując. Gorącą miłością wspiera chorych, zwłaszcza bliskich śmierci, wzmacniając ich troskliwie sakramentami i polecając ich dusze Bogu. Szczególną troską otacza biednych, cierpiących, samotnych, wygnańców oraz przeżywających szczególne trudności. Stara się wreszcie o to, by małżonkowie i rodzice otrzymali pomoc do wypełniania własnych obowiązków oraz popiera wzrost życia chrześcijańskiego w rodzinach” – głosi kan. 529.
Kolęda to również czas, gdy ksiądz może odwiedzić parafian, którzy rzadziej przychodzą do kościoła.
„Jest dziecko, które nie uczęszcza na religię”
Zdarza się, że ksiądz nie zawsze jest mile widziany. Niektórym jednak to nie przeszkadza. Jak napisała jedna z internautek, bardzo dobrze pamięta jedną z kolęd duszpasterskich. Ksiądz niemal siłą wdarł się do domu i zadawał bardzo niewygodne pytania.
„Ty się śmiej, ale jak byłam w podstawówce, to ksiądz przyszedł po kolędzie. But w drzwi wstawił, nie było siły nie wpuścić. Usiadł, teczkę otworzył i mówi: „Tu jest dziecko, które nie uczęszcza na religię.” „No tak” - mówią rodzice. „A czy mogę z nią porozmawiać?” — wspomina.
Nie wiemy, co odpowiedzieli rodzice, ale są to pytania, które sprawiają, że rodzice czują się niezręcznie. Niektórzy mogą mieć poczucie winy, że ich nastolatka nie uczęszcza już na lekcje religii. Część ma potrzebę tłumaczenia się, a inni po takiej kolędzie już nigdy nie otworzą księdzu drzwi.
Kolęda to nie przesłuchanie
Na szczęście nie wszyscy księża zadają tak trudne pytania. Mamy nadzieję, że tylko nieliczni w ten sposób prowadzą rozmowy podczas chodzenia po kolędzie.
Jak powiedział ksiądz Krzysztof Freitag dla przewodnik-katolicki.pl, osobiście nie pyta o spray prywatne typu ślub, mieszkanie na kocią łapę czy zarobki.
— To takie pytania, które stawiają pod ścianą, a ja nie jestem śledczym. Staram się tylko porozmawiać. Czasami rozmowa sama schodzi na ważne tematy. Jeśli widzę, że ktoś płacze, to wprost pytam o powód. Warto o tym porozmawiać. Idę z nastawieniem, że spotykam ludzi, którzy są dla mnie ważni i których chcę zapytać o to, co słychać — mówi ks. Krzysztof.
Podkreśla, że jeśli ludzie wyczują, że ksiądz jest normalny, to sami prowadzą rozmowę. Sam nigdy nie narzuca tematu rozmowy. Daje ludziom pełną swobodę.
Czytaj także: Ta kartkówka z religii to istna komedia. Wściekła katechetka dała 0 punktów
Jak wypisać dziecko z religii? Oświadczenie o rezygnacji z religii w szkole [WZÓR]