Joanna Racewicz poroniła przez wyrzucenie z pracy. "Mówiłam: to trzeci miesiąc. Nie miało znaczenia"

2022-11-09 10:41

Joanna Racewicz, dziennikarka i prezenterka telewizyjna, w poruszającym wpisie odniosła się do ostatnich, szeroko komentowanych słów Jarosława Kaczyńskiego o dzietności w Polsce. Okazuje się, że będąc w ciąży została zwolniona z TVP tuż po tym, jak rządy objął PiS. W wyniku stresu poroniła. Ale to tylko część tego, o czym dziś opowiada...

Joanna Racewicz

i

Autor: Instagram/ @joannaracewicz Joanna Racewicz opowiada o traumie poronienia.

Joanna Racewicz to dziennikarka znana szerokiej publiczności. Swoją telewizyjną karierę rozpoczynała w TVP, później pracowała w stacji TVN, a od 2018 roku jest związana z Polsatem. Prywatnie, była żoną oficera BORu, będącego szefem ochrony prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Porucznik Paweł Janeczek zginął w 2010 roku w katastrofie lotniczej w Smoleńsku. 

Dziś Racewicz wraca do najbardziej traumatycznych wydarzeń związanych ze swoją rodziną, odnosząc się do kontrowersyjnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o podejściu Polek do macierzyństwa. Dziennikarka wyznała, że dwukrotnie straciła ciążę.

Przeczytaj też: „Nigdy później aż tyle nie płakałam” – 6 trudnych historii poronień naszych czytelniczek

Poradnik Zdrowie: Gadaj Zdrów, odc. 6 Poronienie

Przeczytaj też: Anna Lewandowska wyznała, że poroniła. "Nie oceniajmy kobiet, które często w ciszy walczą"

"Nie pasujesz nam" - Racewicz o zwolnieniu z pracy w ciąży

W temacie picia alkoholu przez 25-latki i niechęci do posiadania dzieci, o której mówił prezes PiS, wypowiadało się wiele gwiazd. Żaden z komentarzy nie był chyba tak wymowny, jak to, co napisała Racewicz. Na początku, dziennikarka wyznała otwarcie, dlaczego urodziła dopiero po 30-tce.

Urodziłam sporo po trzydziestce. Nie, nie dlatego, że „dawałam w szyję”, Panie Prezesie. Odwlekałam macierzyństwo ze strachu o przyszłość. Nasze pierwsze dziecko było za słabe, żeby przeżyć. Umarło we mnie. Bywa. Potem chcieliśmy zbudować gniazdo. Dom. Nie oglądaliśmy się na państwo. Byliśmy we dwoje, młodzi. Szczęśliwi. - zaczęła swoją wypowiedź dziennikarka. 

Na pierwszym poronieniu, niestety, się nie skończyło. Drugie, zgodnie z tym, co powiedzieli dziennikarce lekarze, miało miejsce w wyniku stresu. Została ona zwolniona z pracy, będąc w 3. miesiącu ciąży.

Aż przyszedł „pierwszy PIS" i rękami swoich komisarzy wyrzucił mnie z pracy. Uchodziłam za „lewaczkę”. Mówiłam: „ to trzeci miesiąc ciąży”. Nie miało znaczenia. „Nie pasujesz nam”. To była umowa o dzieło, a nie etat. Nazywają to: „śmieciowka”. Zna Pan? Zero praw. Zero szans na obronę. Drugie dziecko też straciliśmy. „Nie ma powodów medycznych, wygląda na silny stres” - tyle diagnoza. 

Przeczytaj: Nerwy mogą zaszkodzić ciąży - co czuje dziecko w brzuchu, gdy mama się stresuje?

Trauma trudna do przepracowania

Dziennikarka w tamtym czasie zmagała sie z silną depresją, która jak zaznacza, także nie służy prokreacji, o której z taką łatwością mówi Jarosław Kaczyński.

Przyszła depresja. Trzymała w garści latami. Wtedy kiepsko z prokreacją. Czy ktoś z TVP się mną zainteresował? Nie, Panie Prezesie. Za to usta pełne frazesów o polityce prorodzinnej. Bla, bla, bla. Tylko pańska Bratowa poprosiła swojego Męża, Prezydenta, o dłuższy urlop dla szefa ochrony, mojego męża. „Niech się pan zajmie żoną” - usłyszał. Paweł został ze mną w domu. Trzymał za rękę. Powtarzał: „damy radę”.

Później przyszło szczęście, które nie trwało długo

Dwa lata po tych trudnych dla małżeństwa chwilach, na świat przyszedł ich syn. Tuż przed jego drugimi urodzinami, jego ojciec zginął w katastrofie lotniczej w Smoleńsku. O tych wydarzeniach Racewicz także opowiada dość szczegółowo. Przez śledztwo jej żałoba była jeszcze trudniejsza, mimo iż miała w domu bardzo małe dziecko. Być może dlatego teraz tak dosadnie rozlicza się z twierdzeniami rządu.

Nie można pogardzać kobietami. Nasz gniew potrafi skruszyć trony. Czasem wystarczy iskra. - tymi mocnymi słowami Racewicz zakończyła swój wpis.