„Budżet na klasowe Mikołajki wynosił 50 zł. Jest mi głupio, a nie powinno”

2024-12-13 15:03

Wszyscy chyba pamiętamy ekscytację wokół klasowych Mikołajek. Losowanie w klasie i wymiana prezentów to tradycja już od kilku dekad, a uczniowie niezmiennie ją uwielbiają. W tej szkole jednak przyjemne święto było podłożem do kłótni między rodzicami i dziwnej sytuacji wśród dzieci. Kto jest winny całemu zamieszaniu?

mikołajki klasowe

i

Autor: Getty Images Prezent na mikołajki klasowe poróżnił rodziców.

Zarówno dawanie, jak i otrzymywanie prezentów powinno sprawiać radość i zbliżać. Niestety nie zawsze tak jest. Niektóre prezenty są nie na miejscu i nie chodzi o to, że są nietrafione. W dawaniu ich obowiązuje zasada wzajemności. Za niegrzeczne uznaje się wręczanie wyszukanych, kosztownych prezentów, gdy druga strona nie będzie w stanie odwdzięczyć się tym samym. Nie zawsze chodzi jedynie o możliwości finansowe obdarowanego. Czasem ograniczają go bowiem ustalone kwoty zbiórek. 

Właśnie tak było w przypadku tej klasy, w której prezenty na Mikołajki stały się powodem niemałego sporu. W efekcie zamiast cieszyć dzieci, namąciły im w głowach, ale też stały się pretekstem do ważnej nauki o życiu i o savoir vivre. 

Napisała do nas poruszona mama 11-latka, który na klasowe Mikołajki dostał wykraczający trzykrotnie poza ustalony budżet zestaw Lego. Choć chłopak chodzi do prywatnej szkoły, budżet był tradycyjny - 50 zł. Nie wszyscy byli jednak w stanie znaleźć coś w wyznaczonej, niewygórowanej kwocie. Oddajmy głosi pani Marcelinie.

Klasowe Mikołajki w prywatnej szkole...

„Mój syn jest w 5. klasie, chodzi do prywatnej szkoły. To wiele rozwiązuje nam logistycznie, nie muszę wozić go na dodatkowe zajęcia, wszystko odbywa się w budynku szkoły. Mamy też bardzo blisko z domu. Do tej pory, oprócz kilku aferek dotyczących menu na stołówce, które nie było w stanie sprostać wymaganiom niektórych osób, nie odczuwałam żadnych „burżujskich” klimatów w tej placówce. Aż do teraz.

W klasie syna organizowane były Mikołajki. Budżet jak u koleżanek, które mają dzieci w „zwykłych” szkołach, do 50 zł. Krew mnie zalewa, jak tylko o tym pomyślę. Bo wyszło na to, że tylko część osób trzymała się budżetu. Mój syn dostał duży zestaw Lego ze Zgredkiem z Harrego Pottera. Nie tylko on. Prezenty po 100-200 zł to była norma… Przez to niektóre dzieci, które otrzymały prezenty w ustalonej kwocie, były zawiedzione. Dramat z tymi rodzicami.

Jest mi serio głupio, a nie powinno… Wydałam łącznie z przesyłką 65 zł. Mogli ustalić limit 200 zł, skoro wszyscy tacy rozrzutni. Tylko czego to uczy dzieci? Strasznie słabe.

Jak zobaczyłam po lekcjach ten prezent mojego syna to nie gryzłam się w język i dosadnie mu powiedziałam, co ja o tym myślę i jak oceniam kulturę tych rodziców. Było mu bardzo smutno jak zrozumiał. I już nie cieszy się z tego Lego. Może to i dobrze. Dla niego to gorzka, choć cenna lekcja, że z niektórych zachowań ludzi z jego środowiska nie warto brać przykładu”.

Wręczanie drogich prezentów jest niekulturalne?

Cóż... Od redakcji pozostaje nam tylko podsumować temat z punktu widzenia etykiety. Jak się okazuje, odczucia naszej czytelniczki są zgodne z zasadami savoir vivre. 

Istnieje coś takiego, jak reguła wzajemności. Jeżeli ja podaruję zbyt bogaty prezent, to mogę wprawić w zakłopotanie tego obdarowanego

- komentowała dla nas dr Irena Kamińska - Radomska w programie Plac Zabaw, przy okazji tematu prezentów komunijnych.