Co roku kursowaliśmy w Wigilię między teściami a rodzicami. Teraz powiedziałam "basta" [LIST]

2023-12-25 10:45

Na święta składamy sobie życzenia spokoju, relaksu i radości. Niestety często pozostają one niespełnione. By sprostać oczekiwaniom wszystkich w rodzinie, nieraz gnamy od stołu do stołu bez chwili wytchnienia. Gdy w końcu okres świąteczny się kończy, oddychamy z ulgą, ciesząc się, że rodzinne biesiady mamy już za sobą. Taki scenariusz co roku przerabiała nasza czytelniczka, która w pewnym momencie zbuntowała się i zmieniła go.

Co roku kursowaliśmy w Wigilię między teściami a rodzicami. Teraz powiedziałam basta [LIST]

i

Autor: Getty images Co roku kursowaliśmy w Wigilię między teściami a rodzicami. Teraz powiedziałam "basta" [LIST]

„Mieszkamy 150 kilometrów do moich rodziców i 180 kilometrów od teściów. Między moimi i męża rodzicami jest 30 kilometrów różnicy. Co roku na święta jeździliśmy i do jednych i drugich. Zostanie zaś w domu nigdy nie wchodziło w grę. Rodzice śmiertelnie, by się na nas obrazili. Jak nie mieliśmy jeszcze dzieci, takie kursowanie między domem jednych i drugich (po drodze jeszcze odwiedzaliśmy dziadka męża) nie robiło na nas żadnego wrażenia. Gdy jednak pojawiło się jedno, a później drugie dziecko, pakowanie całego majdanu i przemieszczanie się z nim z domu do domu, stało się dla nas prawdziwą udręką” – pisze w liście do naszej redakcji pani Weronika.

Przeczytaj: "Z dzieciństwa pamiętam, że najgorsza była Wigilia". Psycholożka podpowiada, jak nie zepsuć dziecku świąt

DIY. Świąteczny wieniec – dekoracja na Boże Narodzenie w duchu zero waste. Zrób to sam krok po kroku

„Moja mama twierdzi, że nie mam co narzekać. Ona miała gorzej”

Wyjazd z małymi dziećmi na kilkudniowe święta to prawdziwe logistyczne wyzwanie. Już samo pakowanie przyprawia o zawrót głowy. Niby jedziemy tylko na 3-4 dni, a bagażu mamy taką ilość, jak na 2-tygodniowe ferie. Trzeba zabrać dla każdego minimum trzy zestawy ubrań odświętnych, dla dzieci sporo ubrań na zmianę i na każdą aurę, prezenty, kosmetyki, apteczkę w razie co, przyda się też inhalator, wózek, wanienka, przybory higieniczne, przekąski i oczywiście ulubione zabawki, bo babcia takich nie ma. Im mniejsze dziecko, tym bardziej jeździmy obładowani. Lista rzeczy do zabrania piętrzy się, a w naszej głowie jest tylko myśl „żebym tylko o czymś ważnym nie zapomniała”.

„Gdy urodził nam się synek, miałam nadzieję, że święta choć raz spędzimy w swoim domu bez jeżdżenia. Rodzice jednak nie chcieli o tym słyszeć. Co śmieszne doszło nawet do kłótni między moimi rodzicami a teściami, o to u kogo będziemy nocować. By nie urazić nikogo skończyło się na tym, że jedną noc nocowaliśmy w moim domu rodzinnym, a drugą u teściów. Kosztowało nas to sporo wysiłku. Niestety nikt nie pomyślał o nas” – wyznaje pani Weronika.

„Tak zostało do dziś. Z góry obie rodziny zakładają, że naszym psim obowiązkiem jest przyjazd na święta i dostosowanie się do narzuconych ram i godzin. Jako, że nocujemy u rodziców nikt nawet nie ustala z nami pory wieczerzy wigilijnej, uznając, że przecież jesteśmy na miejscu, to nam wszystko pasuje. Nikt nie patrzy na to, że mamy dwójkę małych dzieci, które mają swój rytm dnia. Jeśli nie położę 2-letniej córki spać o jej porze, mogę zapomnieć o spokojnym zjedzeniu kolacji wigilijnej. Ale kogo to obchodzi? Nawet moja mama mnie nie rozumie. Twierdzi, że nie mam co narzekać. Ona miała gorzej. Jeździła do rodziców z dwójką dzieci i bagażem pociągiem, a ja wszędzie jadę wygodnie samochodem” – dodaje.

„Wigilijne kursowanie obrzydziło mi święta”

Wigilia w dwóch lub czasami nawet w trzech domach tego samego dnia, to duże wyzwanie dla rodziców z małymi dziećmi. Ciągła zmiana miejsc i twarzy to duże emocje dla dziecka. Rodzic tak naprawdę niewiele wynosi z rodzinnych spotkań, bo w dużej mierze trwa cały czas przy dziecku. Tuli, nosi, karmi, wychodzi do innego pomieszczenia, by pomoc mu się wyciszyć.

„15.00 Wigilia u moich rodziców, bo moja siostra musi jechać do swoich teściów na 17.00. Przebiega więc bardzo szybko i z takim niepotrzebnym nikomu napięciem. Wigilia u teściów o 17.30, ale musimy się do nich przemieścić przynajmniej z częścią rzeczy, które potrzebne nam są do nocowania u nich. Wbrew pozorom, czasu nie jest za wiele. Zwłaszcza, że z dziećmi zawsze zdarzają się jakieś nieprzewidziane sytuacje. Dzieci często nie chcą nigdzie wyjeżdżać po pierwszej kolacji. Dopiero co dostały prezenty, a nie mogą się nimi pobawić w spokoju, bo trzeba już jechać dalej. Ja je naprawdę rozumiem” – mówi nasza czytelniczka.

„Przez ten cały pośpiech i przebodźcowanie dzieci rośnie też zawsze napięcie między mną a moim mężem. Zaczynamy patrzeć na siebie z wyrzutem i pretensjami. Nie chcę już takich świąt” – dodaje.

Święta na własnych zasadach

„W tym roku powiedzieliśmy dość. Zdecydowaliśmy, że Wigilię spędzimy we własnym domu na własnych zasadach. Pierwszego dnia pojedziemy do rodziny, ale wieczorem wrócimy do siebie. Chcę w końcu poczuć atmosferę świat ze swoimi dziećmi i skupić się na naszych relacjach. Razem z dziećmi przez cały adwent przygotowujemy przedstawienie świąteczne. Po wigilii nagramy je i podeślemy dziadkom, by było im miło. Na wyjeździe i w tej ciągłej bieganinie między dziećmi, kuchnią, a stołem nie mielibyśmy na to szans” – podkreśla pani Weronika.

„Zaś po Wigilii, wtulę się w ramiona męża przy zapalonej choince i będę delektował się magią świąt” – zakończyła.

Przeczytaj także: „Nie czekam na święta. Choroby dzieci tak mnie dojechały, że na nic nie mam ochoty”