Co tam się wyrabia? Rodzice z Ząbek drżą o dzieci: „Jak coś się złego stanie, wszyscy będziemy winni”

2023-12-11 15:41

„Przeraża mnie to, co się dzieje z dzisiejszą młodzieżą” - pisze do nas mama z podwarszawskich Ząbek. W jej mieście ostatnimi czasy dzieją się niepokojące rzeczy. Nie dalej, jak dwa tygodnie temu po okolicach krążyła osoba w masce gazowej, która straszyła dzieci na placach zabaw i w bawialniach. Teraz głośno zrobiło się o nastolatku z bronią, który wymachiwał nią w okolicach szkoły podstawowej.

Człowiek w masce w bawialni, nastolatek z pistoletem pod szkołą. „Czekacie aż wydarzy się tragedia?”

i

Autor: Getty Images Człowiek w masce w bawialni, nastolatek z pistoletem pod szkołą. „Czekacie aż wydarzy się tragedia?”

"Lepiej panikować i czasami zrobić aferę z niczego, niż nie reagować, bagatelizować pewne problemy i czekać aż wydarzy się tragedia" - pisze w swoim liście pani Izabela, mama dwójki dzieci chodzących do jednej z podstawówek w podwarszawskich Ząbkach.

To, co dzieje się w miasteczku jest niepokojące. Kilka dni temu, okoliczni rodzice przerazili się osobą w płaszczu, rękawicach i masce gazowej, która krążyła po okolicznych placach zabaw, boiskach szkolnych, a w efekcie wtargnęła do sali zabaw strasząc najmłodszych. Okazało się, że sprawcą zamieszania był uczeń siódmej klasy podstawówki. 

Trzy dni temu z kolei, głośno zrobiło się o sytuacji, która miała miejsce pod jedną z miejscowych podstawówek. Chłopak wymachiwał bronią, najprawdopodobniej zabawkową, celując w dzieci i w okna budynków. Nastolatek zachowywał się, jakby przeładowywał naboje, co wywołało niemałe przerażenie u najmłodszych uczniów. Z doniesień dorosłych, którzy widzieli całą sytuację wynika, że chłopak zachowywał się niepokojąco, jakby był szalony i naprawdę miał przy sobie broń. 

Część mieszkańców Ząbek przypuszcza, że za obydwoma zdarzeniami stoi ten sam nastolatek. "Nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy. Mało ostatnio słychać o nastolatkach, którzy na przykład dźgnęli kolegów nożem, jak ten z Ostrołeki?" - zastanawia się nasza czytelniczka. 

Dowiedz się: Oblała dziecko wrzątkiem. Przez kilka dni nie zrobiła nic, aby ulżyć cierpieniu małej Julki

Hejt w przedszkolu i szkole - Plac Zabaw odc. 1

Spis treści

  1. "Ludzie widzą niepokojące rzeczy, a nie reagują"
  2. "To strach,  wstyd, a może znieczulica?"

"Ludzie widzą niepokojące rzeczy, a nie reagują"

O obydwu sytuacjach bardzo głośno jest już nie tylko w samych Ząbkach. Członkowie zamkniętej grupy na Facebooku pokazywali screenshoty ze swoich ekranów na prywatnych profilach przez co o aferze pisały już liczne media. Część mieszkańców nie wie, jak poradzić sobie z problemem.

Podobnie, jak pani Izabela, która napisała do nas list. Jego myśl przewodnia jest jedna - lepiej reagować i zostać uznanym za przewrażliwionego rodzica niż bagatelizować ryzyko i dopuścić do tragedii. 

"Gdy czytam komentarze na Facebooku pod postem jednej z mam, która zrobiła tamtemu dziecku zdjęcie i wrzuciła je na grupę, to mam ochotę się rozpłakać. W jakich czasach przyszło żyć mojemu dziecku? Mało, że z młodzieżą dzieją się coraz gorsze rzeczy, to jeszcze dorosłym, jakby brakowało piątej klepki. Przecież dopiero co pod Ostrołęką nastoletni nożownik ranił osoby z klasy. A tu, jak widać w ludziach zero wyobraźni. Jedni żartują sobie, że to pewnie tylko zabawka, inni ograniczają swoją aktywność do opublikowania komentarza, który niewiele wnosi. Myślę, że zawsze tak jest, gdy dzieją się tragedie jak ta z Maurycym, zabitym przedszkolakiem z Poznania, że ludzie widzą niepokojące rzeczy, a nie reagują" - zauważa nasza czytelniczka.

"To strach,  wstyd, a może znieczulica?"

Mama dwójki dzieci ma też gotową radę dla innych rodziców. Nie warto wytykać innym rodzicom błędów wychowawczych. To nic nie da. Zamiast tego powinniśmy zainteresować się swoimi dziećmi i ich bezpieczeństwem - sugeruje mieszkanka Ząbek. 

"Sąsiedzi pytają, gdzie są rodzice tego dzieciaka, co wymachuje bronią... Jak coś się wydarzy, to wszyscy będą winni - rodzice, szkoła, policja i brak patroli... Ale winni będziemy też my, okoliczni mieszkańcy, bo nie reagowaliśmy wystarczająco ostro. Nie wiem, czy to strach, czy wstyd, a może znieczulica. Przecież na takiego dzieciaka należałoby zawołać policję, albo chociaż zaprowadzić siłą do dyrekcji szkoły. Nie było w okolicach żadnego ojca zaprowadzającego dziecko na zajęcia, który poradziłby sobie z takim delikwentem, wziął go za fraki i zaprowadził do dyrektora? Wątpię. Cokolwiek by nie było, musimy reagować, bo tu chodzi o bezpieczeństwo naszych dzieci. A czasy są coraz bardziej dziwne" - kończy swój apel pani Izabela.  

Przeczytaj: 11-miesięczna dziewczynka trafiła do szpitala z licznymi złamaniami. Wśród zatrzymanych matka