Właśnie o podziale obowiązków pisze Karolina. Czytelniczka, która w pewnym momencie uświadomiła sobie, jaki wpływ na jej aktualne życie miało wychowanie.
Domy wykończonych matek
Jeszcze do całkiem niedawna kobiety uważały, że to one muszą nie tylko pracować, ale i sprzątać, prać, gotować... Mam wrażenie, że moja mama (oraz mamy wielu moich koleżanek z dzieciństwa) były pewne, że tak ma być. Tak, było im ciężko. Ale jednocześnie jakby prześcigały się w tym, która da z siebie więcej... Która pierwsza wstanie na targ, która upiecze najlepsze ciasto, a która ma najlepszą rękę do kwiatów.
Dawało im to dziwny rodzaj satysfakcji.
Zarówno ja, jak i wiele moich koleżanek wychowywało się właśnie w takich domach. Domach wykończonych matek. Które "podpierając się nosami" nie spoczęły, póki wszystko w domu wszystko nie było zrobione tak, jak trzeba. Mężczyźni już wtedy wcale nie byli jedynymi żywicielami rodziny. Wręcz przeciwnie - wracali z pracy o 15. i czekali na obiad. Potem "wykończeni" zalegali na kanapach przed telewizorami.
Ojciec i brat mieli niepisany przywilej
Dziś wiem, że nie muszę robić sama wszystkiego. A jednak to ja przez wiele lat wykonywałam większość domowych obowiązków. Nauczyłam się tego w domu - że od tego są kobiety. Wszystko robiła mama, a potem mama i ja. Ojciec i brat mieli jakieś specjalne, niepisane prawa...
Mąż to jedynak, który nie potrafi ugotować makaronu. Zgadnijcie, w jakiej rodzinie się wychował. Tak, w takiej, gdzie mama chodziła do pracy, a po pracy robiła wszystko w domu. A jego tata pracował tylko od 7. do 15. Mimo to był dla swojej żony bohaterem, któremu z radością podawała kapcie.
Trudno z dnia na dzień wszystko zmienić
Mam dwóch synów. Julek ma 9 a Jaś 12 lat. Bardzo nie chciałabym wychować ich na mężczyzn, którzy nie czują potrzeby uczestniczenia w dbaniu o dom. Ale to bardzo trudne. Chyba za długo z tym zwlekałam, uważając, że są za mali. Mam wrażenie, że dziś są już przyzwyczajeni do tego, że ich obowiązkiem jest tylko się uczyć. A przecież od dawna powinni też mieć swoje obowiązki domowe.
Byli mocno zdziwieni, kiedy kazałam im posprzątać zasmarkane chusteczki z podłogi. Rzucali je gdzie popadnie... Nawet do głowy im nie przyszło, że ktoś inny niż ja może je posprzątać. Właśnie wtedy coś we mnie pękło. Od tygodnia wiem, że zanim nowe zasady wejdą w życie na dobre - będzie to trwało bardzo długo.
Polecany artykuł:
Zazdroszczę kobietom, które nie wychowywały się w domu, gdzie każdy dbał o dom
Czytałam na ten temat sporo artykułów, rozmawiałam z koleżankami z pracy i wiem, że zrobiłam błąd. Zazdroszczę wszystkim kobietom, które wychowywały się w domu, gdzie wszyscy dbali o ten dom i o siebie.
Współczuję wszystkim kobietom, które - tak jak ja - wychowywały matki, która dawały radę z przysłowiowym wszystkim. I które uważały, że to kobieta najlepiej zajmuje się domem i jego mieszkańcami. Stawiając siebie na samym końcu.
Mam 39 lat. To ostatnia zima, w której jestem sprzątaczką, kucharki, aprowizatorką, praczką, zbieraczką zasmarkanych chusteczek synów. Ja tak po prostu już nie mogę i nie chcę.
