Niektóre dzieci szkołę mają tuż pod domem, idą do niej pieszo, inne są podwożone do placówki przez rodziców, albo muszą dotrzeć tam same, np. rowerem czy autobusem. Nasza czytelniczka zwróciła uwagę, że nie wszystkie wiedzą, jak zachowywać się w transporcie publicznym. Problem ten nie dotyczy jednak tylko uczniów, ale i tych starszych pasażerów.
Oddaję głos pani Ilonie.
„Podstawowe zasady odeszły do lamusa”
Nie wiem, na co właściwie liczę, ale chyba po prostu muszę, bo się uduszę. Podstawowe zasady (kultury, dobrego zachowania, funkcjonowania w społeczności itp.) odeszły do lamusa, nikt już nie przekazuje dzieciom mądrości. I to się dzieje nie od dziś, w końcu i wielu dorosłych ma gdzieś innych, najważniejsze, aby im było dobrze.
Polecany artykuł:
Co mi tak podnosi ciśnienie? Plecaki. Plecaki w zatłoczonych autobusach. Nie ma jak się ruszyć, ale plecaka nie zdejmie. Ja wiem, że pewnie waży tonę, ale czy tę tonę trzeba wbijać w kogoś? Mnie uczono, że jak wchodzę do autobusu czy innego środka komunikacji publicznej, to plecak zdejmuję. Dzięki temu nie tylko nie uprzykrzamy życia towarzyszom podróży, ale i pilnujemy swoich rzeczy przez kieszonkowcami. Może w dziecięcych plecakach nie ma jakiś cennych rzeczy, ale kto tam wie.
Może warto nauczyć dzieci zasad? Albo jeszcze lepiej: przypomnieć je wszystkim? Bo dorośli też pchają się z tymi plecakami, stają nad głową i wbijają torby w ramię, nie ruszą się na krok z przejścia, bo muszą obejrzeć arcyważny filmik na telefonie. Tylko ja, ja i ja, inni się nie liczą.
„Nie jestem w stanie przejść obok tego obojętnie”
Nie wiem, czy w ostatnim czasie widziałam choć jedną osobę, która po wejściu do autobusu (albo jeszcze przed nim) zdjęła plecak. Dzieci to na pewno nie odnotowałam, może ktoś starszy tak zrobił, ale nie dam sobie uciąć ręki. To nie jest tak, że ktoś podjeżdża jeden przystanek i nie opłaca mu się gimnastykować (nie do końca uważam, że to jakiś argument, ale niech będzie), jazda trwa dłużej, spokojnie można zdjąć plecak i np. położyć go na stopach albo na miejscu między fotelami, jeśli jest wolne.
Te wielgachne, trącające mnie plecaki przyprawiają mnie czasem o furię. Zwracam uwagę, staram się jak najgrzeczniej, ale ile można tłumaczyć? To nie moja rola, ja jestem tylko jakąś tam panią z autobusu. Może ktoś to przeczyta, pomyśli „faktycznie, to takie oczywiste, przypomnę dziecku”. Może coś się zmieni, może kiedyś. W wakacje było luźniej, pojedyncze plecaki złościły, ale teraz, gdy jest ich ogrom, już nie jestem w stanie przejść obok tego obojętnie.
Jeździcie komunikacją miejską? Czy też odnotowałyście „plecakowy” problem? Czekamy na wasze listy! Piszczcie na do nas: [email protected]
Zobacz także: Zabawki z lat 90., które dzieci wciąż uwielbiają