Nie zawracam głowy nauczycielom, inni rodzice - tak. Czuję się jak frajerka

2025-02-24 12:56

Do redakcji M jak Mama napisała pani Olga. Mama 10-letniej Sandry pisze o sytuacji, która nie daje jej spokoju. Chodzi o standardy, jakie obowiązują w klasie jej córki. Trzeba przyznać, że ma prawo czuć się zdezorientowana...

Nie zawracam głowy nauczycielom, inni rodzice - tak. Czuję się jak frajerka

i

Autor: Getty Images

Moja córka Sandra (ma 10 lat) ostatnio opuściła tydzień w szkole. Sezon chorobowy niestety nas nie ominął... W weekend przypomniałam jej, że najwyższy czas zapytać koleżanki, co było na lekcjach. Tak, by wiedziała, jak uzupełnić zaległości.

Córka uświadomiła mi, że jestem frajerką

Sandra powiedziała mi wtedy, że nie będzie do nikogo pisać ani dzwonić. Że tak się nie robi. Ponieważ inne mamy dzwonią lub piszą do nauczycieli w tej sprawie. I wtedy dokładnie wiadomo, co było na lekcjach. I że za każdym razem jak zdjęcia z zeszytów czy ćwiczeń wysyła jej Marysia, Hania albo Ryś to... potem okazuje się, że ona też ma braki. Ponieważ oni nie wszystko zaznaczają, notują, piszą, itd.

Przyznaję, że w tym momencie poczułam się jak frajerka.

Uświadomiłam sobie, że moje lata szkolne (lata dziewięćdziesiąte) to jakaś prehistoria. I że tak bardzo myliłam się, sądząc, że idę z duchem czasu, ciesząc się, że córka nie musi pożyczać zeszytów, bo wystarczą zdjęcia wysłane przez telefon...

To już sprawa wyłącznie między nauczycielem a rodzicem ucznia??

Okazało się, że tak naprawdę żyję w jakiejś rzeczywistości sprzed wieków. Kiedy to normalne było, że to uczeń dba o nadrobienie zaległości. I wystarczy mu do tego pomoc rówieśnika. I nie potrzebuje do tego rodzica, ani nauczyciela!

Skontaktowałam się w tej sprawie z jedną z mam. Ona potwierdziła to, co mówiła Sandra. Że przyjęło się, iż rodzice, w prywatnych wiadomościach, piszą do nauczycieli przez Librusa, by udzielili informacji, z jakiego materiału dziecko powinno nadrobić zaległości podczas nieobecności. Okazało się, że tylko ja nie miałam o tym pojęcia...

Nie zawracam nauczycielom głowy, inni rodzice - tak.

Czy to znaczy, że nauczyciele myślą, że nie zależy mi na edukacji córki?

Czy może jednak szanują, że do tej pory stawiałam na samodzielność Sandry?

Czy taki zwyczaj panuje jedynie w klasie mojej córki, czy to są standardy obowiązujące również w szkołach, gdzie uczą się Wasze dzieci?

Olga 

M jak Mama Google News
Autor: