"Olewam mycie okien, nie będę się zaharowywać przez święta. Rodzice jakoś przeżyją"

2024-03-27 15:34

Wielkanoc to czas radości i świętowania? Dla wielu to również moment ciężkiej harówki, spełniania oczekiwań i wyczekiwanie na niezręczne pytania, zadawane przez bliskich. Skądś to znasz? To również rzeczywistość naszej czytelniczki, która podzieliła się swoimi przemyśleniami.

Olewam mycie okien, nie będę się zaharowywać przez święta. Rodzice jakoś przeżyją

i

Autor: Getty Images "Olewam mycie okien, nie będę się zaharowywać przez święta. Rodzice jakoś przeżyją"

Napisała do nas pani Ela, której w tym roku przypadło zorganizowanie wielkanocnego śniadania dla bliskich. Nie ma problemu z tym, aby ugościć rodzinę, trudnością jest "tradycja". Pewne rzeczy są jasne i oczywiste, jednak są i takie, których nasza czytelniczka nie może zrozumieć. Uważa, że czas na wyeliminowanie z życia rzeczy, które do niczego nie służą, są tylko dodatkowym obciążeniem.

Przeczytaj, co sądzi o niektórych wielkanocnych obowiązkach i daj znać, jakie jest twoje zdanie.

Oddajemy głos Eli.

Spis treści

  1. "Już mam dość"
  2. "Dobrze by było wziąć dzień wolny"
  3. "Olewam mycie okien"
  4. "Mam swoje ulubione tradycje"
Wielkanocne zabawy dla dzieci - Królowe Matki odc. 5

"Już mam dość"

Najpierw słuchałam, że póki żyją moi dziadkowie to wszystkie święta będą odbywały się w ich domu, później powtarzali to moi rodzice. Oczywiście w międzyczasie babcia zaczęła przyjeżdżać do nas, a niedawno udało się przekonać rodziców do wprowadzenia kolejnych zmian. Chcieliśmy o wiele więcej, ale brak rodzinnych spotkań w święta czy organizowanie przyjęć na wyjazdach okazało się czymś niemożliwym do realizacji. Ale śniadania, obiady czy kolacje nie są już jedynie na głowie naszych rodziców, organizujemy je na zmianę. Wielkanocne śniadanie przypadło mi, jeszcze nie zaczęłam dobrze się organizować, a już mam dość.

Przeczytaj także: 12 potraw wielkanocnych. Wielkanoc jak Wigilia? To też da się zrobić!

"Dobrze by było wziąć dzień wolny"

Chociaż to nie rodzice organizują święta, wszystko musi być pod ich dyktando. Co ma być na stole, jakie mięso kupić na pasztet i gdzie je kupić. Co z tego, że sprawdzony sklep mam pod domem, powinnam jechać na drugi koniec miasta, bo oni od lat tam kupują. Takich punktów jest więcej, dobrze by było wziąć dzień wolny, aby kupić w jednym miejscu białą kiełbasę, w drugim jajka (z dwoma żółtkami), a w trzecim bukszpan do przystrojenia koszyczka.

Staram się tłumaczyć, ale nie jest to łatwe zadanie. Wiem, że jak czegoś nie zrobię, to sami wezmą te swoje wózeczki, wsiądą w autobus i będą zbierać po mieście zakupy. Chcieliśmy, żeby było im łatwiej, ale nie da się. Ma być, tak jak robiło się od stu lat. Nieważne, że w międzyczasie pojawiły się nowe sklepy i nowe przepisy, które chciałabym wykorzystać. Ale nie zrobię pieczonej sałatki jarzynowej i tej zwykłej, bo później zostanę z toną jedzenia.

Przeczytaj także: Kiedy przychodzi zajączek wielkanocny? Dzieci uwielbiają ten symbol Wielkanocy

"Olewam mycie okien"

Uważam, że mam w mieszkaniu porządek. Może perfekcyjna pani domu by się czegoś dopatrzyła, ale w końcu przyjeżdża rodzina, nikt nie będzie robił testu białej rękawiczki. Wiadomo, odkurzymy, wytrzemy kurze itp., ale nie będę zaharowywać się przez święta - i tak trochę wyzwań przede mną, nie czuje potrzeby, aby dodatkowo wywracać dom do góry nogami. Olewam mycie okien, spokojnie mogę to zrobić w innym momencie, nie musi to być właśnie teraz. Poza tym ma być ładna pogoda, czemu mam z niej nie skorzystać? Wolę iść gdzieś z dziećmi niż szorować szyby.

Naprawdę, nie rozumiem tych wszystkich zasad. Wypadałoby umyć okna, wypastować podłogi, wykrochmalić obrus. Zetrzeć chrzan, przygotować ćwikłę. Bez tego nie będzie świąt? Naprawdę, nie zapraszam nikogo do chlewu, nie będę zasuwać ze szmatą tylko po to, by… Nie wiem nawet, co. By odhaczyć zadania z listy, która dziś nikogo nie interesuje?

Przeczytaj także: Te zwyczaje i obrzędy wielkanocne pokocha twoje dziecko. Kilka z nich to świetna zabawa

"Mam swoje ulubione tradycje"

To nie jest tak, że nie podoba mi się wszystko, co mówią moi rodzice. Dzięki nim wiem, jak robić idealny makowiec i ile radości daje popsikanie odrobiną wody w lany poniedziałek. Wiem, jak zafarbować pisanki tym, co mam pod ręką i jak wyczarować na nich fantastyczne wzory. I wiem, że po wielkanocnym śniadaniu punktem obowiązkowym jest rodzinny spacer. Naprawdę to lubię.

Wydaje mi się, że można być bardziej elastycznym. Przecież nie chodzi o zmiany o 180 st., ale o dostosowanie tego wszystkiego do własnych potrzeb. U moich rodziców zawsze było wszystkiego dużo, wielkie michy sałatek, wiadro białego barszczu, do tego zapasy sałat do dekoracji. A później to wszystko leżało. Było jak na tych śmiesznych obrazkach "nie jedz, bo to na święta" a później masz dzień w dzień to samo, aby się nie zmarnowało. Nie chcę takiego schematu przekazywać dalej.

Wiem, że moi rodzice nie chcą źle. Od nich tego wymagano, teraz oni tak postępują. Ciężko było im zaakceptować, że nie prasuję pościeli, a mój mąż nie musi jeść mięsa na obiad. Było trudno, ale w końcu się udało. Może kiedyś i ze świątecznymi wytycznymi się uda? Chociaż to chyba będzie trudna batalia. Z argumentem "umrę, to będziesz robić po swojemu" ciężko mi walczyć.

Przeczytaj także: Odpuść sobie mycie okien w takie dni. To syzyfowa praca, którą i tak trzeba będzie poprawiać