Rozwiodłam się z narcyzem, ale mamy dziecko. Ludzie myślą, że jestem nieobliczalną matką

2025-02-27 13:53

Do redakcji M jak Mama napisała Ania. Mama Zuzi, która nie jest już z tatą swojej córki. Pani Ania przestrzega w liście wszystkie kobiety, które są w związku z narcyzem i planują założyć z nim rodzinę.

Rozwiodłam się z narcyzem, ale mamy dziecko. Ludzie myślą, że jestem nieobliczalną matką

i

Autor: Getty Images

Wiem, że mój problem dotyczy wielu kobiet. Kiedy się dowiedziałam, że nie jestem sama - paradoksalnie zrobiło mi się lżej. Dlatego piszę ten list, z nadzieją, że pomoże takiej mamie jak ja. Mamie, która ma dziecko z narcyzem.

Być może też przeczyta to dziewczyna, która zastanawia się, czy dziecko może uzdrowić jej związek z narcyzem. Nie może. Zachodząc w ciążę z narcyzem, sądząc, że stworzycie rodzinę - robisz błąd.

Dalej robi wszystko, by niszczyć

Zanim się zorientowałam, że mój mąż jest narcyzem minęło ponad 10 lat. Oczywiście do tego by, wziąć rozwód nie potrzebowałam znać określenia "narcyz". Wystarczyło, że dokładnie wiedziałam, jak to jest być w związku z człowiekiem, który każdego dnia robi wszystko, żeby cię zniszczyć.

Oczywiście po rozwodzie skończyło się bombardowanie miłością przeplatane z piekłem. Została wyłącznie wrogość i upokarzanie. Niestety muszę widywać byłego męża regularnie. Mamy córkę. Kocham Zuzię najbardziej na świecie. Oczywiście Marcin też, choć szczerze mówiąc, niemal z każdym tygodniem coraz bardziej w to wątpię.

Jeśli będziecie się zastanawiać, czy to możliwe, by narcyz naprawdę traktował swoje dziecko jak trofeum... Odpowiem: tak. Nasza 7-letnia właśnie tak jest traktowana przez swojego ojca. Musi być doskonała, bo przecież to JEGO córka.

Musi wygrywać wszystkie konkursy i mieć najlepsze oceny. Musi wyglądać nienagannie. Średnio raz na dwa tygodnie słyszę, że on płaci MI tyle alimentów, a dziecko chodzi ubrane jak patologia. Po czym ostentacyjnie zabiera Zuzię na zakupy. Po nowe... buty/kurtkę/spodnie/bluzę.

Oczywiście dużo częściej słyszę, że jestem chora, bo nie zaspokajam ŻADNYCH potrzeb córki, nie tylko jeśli chodzi o ubrania. Nie zabieram jej na trampoliny/do kina/na ściankę wspinaczkową. To prawda - w tygodniu nie mam na to siły. Praca i obowiązku domowe zwyczajnie nie pozwalają mi na codzienne atrakcje. Za to sobotnie zajęcia na basenie, na które chodzę z córką to... poroniony pomysł, bo Zuzia wcale tego nie lubi.

Jego partnerka chce ratować moją córkę...

Wiem też, że wszystkim wokół opowiada, że jestem beznadziejną matką.

Nieobliczalną krzykaczką, która funduje dziecku traumę za traumą. Ostatnio dostałam również wiadomość od jakiejś kobiety, która przedstawiła się jako partnerka Radka. Napisała, że on prosił ją, by przemówiła mi do rozsądku w sprawie... mojej terapii.

Ta zmanipulowana osoba, była pewna, że ma misję przekonania mnie do tego, bym zaczęła znów brać leki. Ponieważ krzywdzę nie tylko siebie, ale przede wszystkim... dziecko! Tak, chodziłam do psychologa, bo inaczej chyba bym sobie nie poradziła. Gdyby terapia mi nie pomogła, na pewno poszłabym do psychiatry, po leki, jednak okazało się nie nie było takiej potrzeby. Póki co czuję się coraz silniejsza. Bardzo pomaga mi grupa wsparcia w mediach społecznościowych. Świadomość, że nie jestem jedyna. Stąd wiem też, że nawet po rozwodzie z narcyzem - mamom bywa bardzo ciężko.

Teraz najważniejsza jest dla mnie córka i... ja sama. Dużo rozmawiam z Zuzią, również o tacie. Staram się nie mówić o nim źle, choć czasem jest to wyjątkowo trudne. 

Trzymajcie się

Ania.

M jak Mama Google News
Autor: