"Tego nie zakładałam po porodzie. Myślałam, że mam halucynacje. W końcu zaczęłam liczyć kreski" [List]

2024-01-05 9:57

Zanim na świecie pojawi się dziecko, przyszłe mamy dostają wiele rad od otoczenia dotyczących tego, co je czeka po porodzie. Czytają też na ten temat w różnych poradnikach, profilach instagramowych, portalach parentingowych. Niestety jak się później okazuje, nie da się przygotować na każdą ewentualność, a wiele z tych „pewnych rad” okazuje się zupełną nieprawdą.

Tego nie zakładałam po porodzie. Myślałam, że mam halucynacje. W końcu zaczęłam liczyć kreski [List]

i

Autor: Getty images "Tego nie zakładałam po porodzie. Myślałam, że mam halucynacje. W końcu zaczęłam liczyć kreski" [List]

O tym gorzko przekonała się jedna z naszych czytelniczek, która w liście do nas postanowiła napisać o swoim największym rozczarowaniu po porodzie. Ula, choć bardzo świadomie i skrupulatnie przygotowywała się do roli mamy, po czasie przyznała, że przedstawiany obraz macierzyństwa czy to w podręcznikach, czy nawet w przekazie ustnym od koleżanek, nie odzwierciedlał tak naprawdę rzeczywistości, jaka zastała ją po rozwiązaniu.

„Tak naprawdę ani z ust mamy, ani teściowej, ani nawet przyjaciółki, która rodziła dwa 2 miesiące przede mną nie padły słowa ostrzeżenia, że nie wszystko będzie takie lukrowane. Podręczniki wprawdzie poruszały wiele problemów, które mogą się pojawić w kontekście opieki nad dziećmi, ale od razu rozwiązywały je wieloma złotymi radami. Żaden autor publikacji nie mówi, że w wielu przypadkach jego rady się nie sprawdzą, bo przyznałby się do niewiedzy” – napisała we wstępie.

„Żałuję, że nikt mi nie powiedział, że moje życie po porodzie zmieni się o 180 stopni. Wolałabym się przygotować na najgorszy scenariusz i mile się zaskoczyć, niż na odwrót” – dodała.

Swoje słowa kieruje do wszystkim kobiet, które za chwilę zostaną mami.

Skala Apgar - ile punktów i za co dostaje noworodek?

Pierwsze zaskoczenie – siła instynktu macierzyńskiego

Życie mamy po porodzie zmienia się nie do poznania. Nagle na jej barki spada ogromna odpowiedzialność, którą należy nauczyć się dźwigać. „Gdy 2 godziny po porodzie zostałam z dzieckiem sam na sam, zaskoczyła mnie siła instynktu macierzyńskiego. W ogóle nie bałam się przewinąć dziecka, ubrać go, rozebrać, wziąć na ręce. Byłam tym ogromnie zaskoczona, zwłaszcza, że do tej pory nie miałam żadnej okazji zajmować się niemowlęciem” – wspomina Ula.

„Paraliżowała mnie jednak odpowiedzialność. Przez nią na każdy dźwięk wydawany przez synka wybudzałam się od razu ze snu na równe nogi. Nie mogłam w ogóle spokojnie zasnąć nawet na godzinkę, w głowie kłębiły się same czarne myśli. Co będzie, jak go nie usłyszę? Co będzie, jak nakryje się kocykiem, a ja to prześpię? Będąc w szpitalu 8 dni z noworodkiem z powodu żółtaczki nie przespałam ani jednej nocy, tak by się zregenerować. Noce odsypiałam w dzień, gdy mąż przychodził do nas w odwiedziny i przejmował pałeczkę” – dodała.

Wizyta u dentysty jak SPA

„Będąc w ciąży priorytetem dla mnie było karmienie piersią. Przygotowywałam się do tego zadania czytając poradniki, na lekcjach w szkole rodzenia, rozmawiając z koleżankami, które niedawno karmiły. Po porodzie okazało się, że mój synek najchętniej siedziałby cały czas przy piersi, a ja zostałam jego niewolnicą. Serio, tak właśnie się czułam” – wspomina Ula.

„Mówili karm na żądanie, to karmiłam. Niektóre sesje trwały nawet po 40 minut. Syn ewidentnie najlepiej czuł się w takiej bliskości. Z dala ode mnie był niespokojny i płaczliwy. To sprawiało, że nawet przez głowę nie przeszło mi samotne wyjście na spacer, gdy mąż wracał z pracy. Skupiona maksymalnie na dziecku, tłumaczyłam sobie, że tak trzeba, to przejściowe. Moje potrzeby jednak dały o sobie znać, gdy siła wyższa zmusiła mnie do wyjścia z domu” – opisuje nasza czytelniczka.

Gdy jej synek skończył 4 tygodnie Ula musiała wyjść na umówioną wizytę do dentysty - sama. Mąż w tym czasie został z synkiem. „Gdy szłam ulicą do gabinetu, po raz pierwszy poczułam namiastkę „starego życia”. To, że nie martwię się płaczącym dzieckiem w wózki i idę zupełnie sama, sprawiło, że poczułam taką lekkość. W gabinecie borowałam dwa zęby bez znieczulenia i czułam się jak na zabiegu w SPA. Choć brzmi to śmiesznie, ale tak - czułam ogromny relaks. Przede wszystkim pewnie dlatego, że nie musiałam się o nikogo martwić”.

Deficyt snu w macierzyństwie był dla mnie najgorszy

Najgorszy dla naszej czytelniczki był jednak brak snu. „Mój synek był wysoko wrażliwym niemowlęciem. Każdej nocy wstawał wiele razy” – wspomina Ula. Tymczasem brak snu w nocy utrudnia normalne funkcjonowanie i powoduje zaburzenia nastroju. „Szerze do dziś mam do swojego organizmu wielki szacunek za to, że przetrwał tyle nieprzespanych nocy i pozwolił mi jeszcze opiekować się w dzień dzieckiem” – dodaje.

Do braku snu nie da się przyzwyczaić, o czym przekonała się nasza czytelniczka. „W pewnym momencie myślałam, że mam halucynacje. Cały czas miałam wrażenie, że wstaję do dziecka, do łóżeczka. Rano nie byłam wstanie określić, ile razy wychodziłam z łóżka. W końcu zaczęłam liczyć kreski. Na nocnym stoliczku położyłam kartkę papieru i za każdym razem jak wstawałam do synka, stawiałam w półmroku jedną kreskę. Jakie było moje zdziwienie, gdy rano przeliczyłam 14 kresek. Podobną ilość naliczyłam w kolejne noce. Kresek było od 12 do 17 nawet” – wspomina.

Rozwiązaniem problemu, po wielu próbach i zaangażowaniu taty malucha, okazało się jednak wspólne spanie z synkiem. Gdy czuł mamę obok siebie, liczba jego pobudek z dnia na dzień spadła do 5. „Pięć razy to był już dla mnie totalny relaks” – śmieje się po czasie Ula.

„Proście o pomoc i dbajcie o przestrzeń dla siebie”

Nasza czytelniczka ma do wszystkich przyszłych mam gorący apel. „Nie bójcie się pomyśleć o sobie, miejcie zaufanie do swoich partnerów i nie bójcie się zostawić dziecka z nimi sam na sam. To, że twój partner zajmie się dzieckiem inaczej niż ty, nie znaczy, że zrobi to gorzej. Komunikujcie mu własne potrzeby. Mówcie wprost: „potrzebuje przewietrzyć głowę”, „potrzebuję wyjść sama na zakupy”, „chcę się zdrzemnąć 2 godziny”. Nauczcie się też innym oddawać odpowiedzialność za dziecko. Nie dźwigajcie jej tylko na swoich barkach. Nie zostaniecie przez to gorszą mamą. Tylko lepszą – bo bardziej wypoczętą i szczęśliwszą” – radzi.

Czekamy na wasze listy
listy kwadrat

Autor: Getty images

Zachęcamy Was do podzielenia się z innymi mamami swoimi przeżyciami. Jeśli czujecie, że chciałybyście coś doradzić innym kobietom lub po prostu opowiedzieć o swoich doświadczeniach, piszcie.

Wysyłajcie listy wchodząc na stronę listydoredakcji.mjakmama24.pl/wspomnienia/

Co miesiąc nagrodzimy 3 najciekawsze listy i opublikujemy je w serwisie mjakmama24.pl.