Dzisiejsi rodzice wiedzą, że tata może właściwie tyle samo, co mama i nie jest tak, że on tylko "pomaga". Jednak wciąż to od kobiet wymaga się więcej, to my musimy dbać o to, aby dziecko było najedzone, zaopiekowane, miało zapewnione atrakcje itp. A gdy dzieje się coś złego, to oczywiście wina matki. Ojciec? Jemu się wybacza, najważniejsze, że w ogóle się angażuje.
W wakacyjnych kurortach nie brakuje umęczonych kobiet, które mają serdecznie dość rodzinnego urlopu. I szczęśliwych mężczyzn, którzy na całego korzystają z wolnego. Dlaczego to tak wygląda? Nasza czytelniczka ma odpowiedź.
Oddaję głos pani Monice.
Wakacje z teściami. "Same plusy, zero minusów"
Teściowie zaproponowali, abyśmy pojechali razem na wakacje. Rzadko się widujemy, mąż nie mógł wziąć dłuższego urlopu, miałam być sama z dziećmi przez tydzień, a w ośrodku, w którym mieli rezerwację, było jeszcze miejsce. W dodatku później mogliśmy po prostu podjechać na rodzinne wakacje. Same plusy, zero minusów.
Generalnie nie mogę narzekać, taki wspólny wyjazd był dla mnie szansą na odpoczynek. Nie musiałam martwić się o jedzenie, a gdy dzieci wstawały przede mną, po prostu szły do dziadków. Na plaży też mogłam liczyć na dodatkowe wsparcie, a gdy teściowie zabierali dzieci na obiad czy na automaty, mogłam w spokoju porozwiązywać krzyżówki, czytać gazety czy po prostu leżeć i ZAMKNĄĆ OCZY!
"Teść miał wszystko postawione pod nos"
Z mężem jesteśmy partnerami, współdziałamy - każde z nas jest w stanie przygotować obiad, zrobić pranie czy zająć się dziećmi. Na wakacjach staramy się, aby nie było tak, że tylko jedno jest na ciągłej czujce, dzielimy się zadaniami. Nierzadko widuję kobiety, które ogarniają wakacyjną rzeczywistość, a w tym czasie ich partnerzy zachowują się jakby wyjechali na samotny urlop. Już wiem, skąd się to bierze (i dziękuję niebiosom, że mój mąż szybko wyprowadził się z domu, a bycie królewiczem nie weszło mu w krew).
Podczas rodzinnych spotkań mignęło mi, że teściowa często usługuje teściowi, ale w czasie świątecznych obiadów nie raziło to aż tak bardzo - tu nałożyła ziemniaki, tam odniosła miskę, nic nadzwyczajnego. Wspólny wyjazd pokazał mi, jak wygląda ich codzienność. Poranna wizyta w sklepie, przygotowanie śniadania, sprzątanie po - tym wszystkim zajmowała się teściowa, teść miał wszystko postawione pod nos. Nawet po sól do pomidorów się nie ruszał. "Gdzie powiesiłaś koszulę?", "Spakowałaś torbę na kajaki?", "Mam cieplejsze skarpety?" - wszystko było na jej głowie. Ona była wykonawcą, on wydawał rozkazy.
Dla mnie czymś naturalnym było, że np. skoro ona robiła śniadanie, to ja później zmywałam naczynia, jak ona szła rano na zakupy, to ja pilnowałam, żeby i wieczorem było co jeść (obiady mieliśmy na mieście) itp. Teść był tylko tym dobrym dziadkiem, pilnował by wnuki wiedziały, kto jest od dawania i rozpieszczania. Ale żeby je jakoś dłużej popilnować, pójść do toalety? To już za dużo.
"Kobiety dojadają zimny obiad w knajpie"
Winny jest nie tylko teść, teściowa też przekazuje negatywne wzorce. Jak mam uczyć dzieci, żeby ustępowały miejsca starszym, jak ona każe im siedzieć w autobusie, byleby im było dobrze, ona się nie liczy. Później widzimy takie kobiety, które dojadają zimny obiad w knajpie. Najważniejsze, że dzieci najedzone. Mężczyzna dawno skończył, tylko nie pomyślał, że i on może zając się karmieniem potomstwa.
Nie wiem, jakbym zareagowała, gdyby mąż oczekiwał, że to ja (i tylko ja) będę prać i prasować - w jego domu to coś normalnego, a lista kobiecych obowiązków jest o wiele dłuższa. Patrzę na tych moich teściów i nie dziwię się już obrazkom na wakacjach. Jak mają wyglądać inaczej, skoro wciąż do głów wciskane są takie wzorce.
Zobacz także: Nowa plaża na Mazurach zachwyca. To raj dla wszystkich dzieci [ZDJĘCIA]