Magdalena Stępień, modelka i była partnerka piłkarza Jakuba Rzeźniczaka, od jakiegoś czasu zbiera pieniądze na leczenie synka. U Oliwera zdiagnozowano nowotwór wątroby, niestety rodzice chłopca nie dogadali się w kwestii finansowej i Magda zmuszona była zorganizować publiczną zbiórkę pieniędzy na leczenie chłopca w Izraelu. O chorobie chłopca pisaliśmy TUTAJ.
Na co wydała pieniądze?
Niedawno pojawiły się zarzuty, że pieniądze wydaje nie na leczenie, lecz na siebie. Do tych oskarżeń modelka odniosła się na Instagramie, obiecała również, że pokaże wszystkie faktury.
"Ponieważ to dzięki Wam zebrałam pieniądze na ratowanie Oliwierka, czuje się w obowiązku poinformować o przebiegu leczenia. Jest mi bardzo przykro, że zostałam posądzona o to, że mogłabym oszukać wszystkich, którzy wpłacili pieniądze podczas zrzutki i przeznaczyć je na coś innego niż leczenie mojego Syna. (...) Okazało się, że zebrana kwota wystarczy nie tylko na badania, ale również na trzymiesięczne leczenie mojego syna" - napisała Magdalena Stępień.
W relacji na Instagramie udostępniła zdjęcia kilku rachunków, a także wycenę dalszego leczenia chłopca, która opiewa na 80 tysięcy dolarów. Modelka przyznała, że liczy na wsparcie finansowe ze strony byłego partnera i ojca jej synka.
Jak podkreśliła Stępień, sporo pieniędzy pochłaniają też koszty codziennego utrzymania w Izraelu. "Jesteśmy tutaj już prawie trzy miesiące. Życie jest bardzo drogie w Izraelu, myślę, że niewiele osób sobie z tego zdaje sprawę, ale to nieważne" - napisała.
Czytaj również: Półroczny synek Jakuba Rzeźniczaka i Magdaleny Stępień jest poważnie chory
To rzadsza odmiana raka
Magdalena Stępień w swoim poście ujawnia również kilka szczegółów dotyczących leczenia Oliwiera. Okazuje się, że w szpitalu najpierw potwierdzono diagnozę polskich lekarzy, przedstawiono też szczegółową kalkulację kosztów badań, pobytu w szpitalu oraz leczenia. Terapia ma kosztować 80 tys. dolarów.
"Jest to jeszcze rzadsza odmiana nowotworu wątroby niż początkowo sądziliśmy. Lekarze w Izraelu robią wszystko, aby ustalić najlepszą metodę leczenia co nie jest łatwe ze względu na bardzo małą ilość takich przypadków. Szukamy rozwiązania tutaj (czekamy między innymi na wyniki badań genetycznych), do momentu, kiedy nie znajdziemy miejsca na świecie, gdzie lekarze mieli już doświadczenia z tego rodzaju nowotworem u dzieci" - czytamy w jej poście.