Koszmar tej rodziny zaczął się 27 maja 2023 roku. Tego dnia 16-letni Krzysztof Dymiński wyszedł ze swojego domu w miejscowości pod Ożarowem Mazowieckim i ślad po nim zaginął. Bliscy 16-latka nie ustają w trudzie poszukiwań, sprawdzając każdy sygnał od ludzi na temat swojego syna. Z uwagi na to, że chłopak ostatni raz był widziany w Warszawie w okolicach Wisły, jego poszukiwania skupiają się właśnie na rzece. Jego tata osobiści przeczesuje Wisłę łodzią wraz z przyjaciółmi i ochotnikami.
Szukają syna na własną rękę
„Poszukujemy syna na różne sposoby, na własną rękę, ponieważ działania policji do dnia dzisiejszego pozostają nieskuteczne” – piszą rodzice Krzysztofa w opisie zbiórki na portalu zrzutka.pl, którą założyli, by zebrać środki na poszukiwania syna.
Zebrane pieniądze chcą przeznaczyć na wsparcie prawne, detektywistyczne i poszukiwania na Wiśle. „W przypadku tego najczarniejszego scenariusza przeznaczymy środki dla specjalistycznego zespołu, który posiada siły i środki do przeprowadzenia aktywnego poszukiwania na Wiśle i terenach przyległych z wody, lądu i powietrza. Takie działania mogą się przyczynić również do odnalezienia innych osób, które utonęły w Wiśle i nie zostały do tej pory odnalezione” – piszą w uzasadnieniu.
Tak się zdarzyło dwukrotnie w ostatnim czasie. 17 marca Grupa Specjalna Płetwonurków RP zaangażowana na prośbę 16-latka odnalazła zwłoki 30-letniego mężczyzny. Sprawa została przekazana policji. Zaś 23 marca sam ojciec Krzysztofa odnalazł zwłoki, które również nie należały do jego dziecka.
„Zawieszeni” - o życiu w ciągłym oczekiwaniu
Trudno sobie wyobrazić życie w takim napięciu. Każdemu rodzicowi ta historia rozdziera serce na kawałki. Okazuje się jednak, że nie wszystkim. W jednym z ostatnich swoich postów mama Krzysztofa opowiedziała o przykrych wiadomościach, jakie dostaje od obcych ludzi. W poście Agnieszka Dymińska dziękowała Szymonowi Wróblowi, autorowi książki "Zawieszeni. O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają" za umieszczenie historii jej rodziny w publikacji. Jednocześnie jednak podzieliła się gorzką refleksją.
„Pewna pani napisała, że zachowuję się jak influencerka. Inna nazwała mnie despotyczną, upartą i tępą hipokrytką” – wyznała.
„Ale jeśli choć jedna osoba - matka, ojciec - popatrzy na swoje dziecko uważniej… Jeśli choć jedno dziecko pomyśli zanim wyjdzie z domu na zawsze… To warto było robić to, co zrobiliśmy z Danielem. I dalej robimy, bez względu na takie słowa” – skwitowała.