Przerwa wakacyjna w prywatnych przedszkolach trwa zwykle dwa tygodnie. W państwowych placówkach zaś znacznie dłużej. Ratunkiem w tej sytuacji mogą być wakacyjne dyżury w innych placówkach, ale z uwagi na to, że to nowe środowisko dla dziecka, nie każdy rodzic chce się zdecydować na takie rozwiązanie. Z tych samych względów czasem odpadają półkolonie. Ale nie tylko - każda dodatkowa forma opieki to po prostu koszty. Średnio za tygodniowe półkolonie w tym roku trzeba zapłacić około 700-800 złotych. Idealnym rozwiązaniem byłoby zaplanowanie urlopu właśnie w terminie przypadającej przerwy wakacyjnej, nie zawsze jednak tak się da. Deską ratunku niejednokrotnie stają się więc dziadkowie.
Okazuje się jednak, że nie w każdym przypadku to rozwiązanie będzie akceptowalne dla obojga rodziców. W liście do naszej redakcji swoje zdanie na ten temat wyraziła nasza czytelniczka, która wysłanie dzieci do teściowej określiła jako „ostateczność”. Poznajmy jej punkt widzenia.
Nie chcę, by dzieci pojechały do teściowej. Cały dzień spędzą przed komputerem
„W tym roku przerwa wakacyjna w przedszkolu moich córek wypadnie w terminie, w którym nie możemy z mężem wziąć urlopu. Musimy więc zapewnić im opiekę na ten czas. Tu zaczyna się kłopot, bo mamy z mężem odmienne zadnie na ten temat. On chce wysłać je do swojej mamy, bo uważa że są już na tyle duże (5 i 7 lat), że wytrzymają dwa tygodnie poza domem. Ja wolałabym zapisać je na półkolonie tematyczne, choć to dość spory koszt (w sumie 3 tys. złotych) to wolę zacisnąć pasa, niż narażać dzieci na długą rozłąkę i stracić kontrolę nad ich opieką” – tymi słowami swój list zaczyna nasza czytelniczka pani Joanna.
Jak dodaje, sama nie mogła skorzystać z pomocy własnej mamy, bo ta jest już bardzo schorowanym człowiekiem. Teściowa zaś nie może przyjechać do nich do domu, bo pod jej nieobecność nie ma kto zająć się jej mieszkaniem. Jedyną opcją, by skorzystać z pomocy rodziny, jest więc wysłanie dzieci do domu teściowej. Takie rozwiązanie wzbudza jednak w mamie dziewczynek duże obawy.
„Teściowa nie jest złym człowiekiem, ale ma zupełnie inną wizję wychowania niż ja. W opiece nad wnukami idzie jednak totalnie na łatwiznę. Organizuje im dwa smartfony lub daje laptopa, by „zajęły się sobą”. W ten sposób moje córki u babci mogą spędzić całe dnie, zwłaszcza, że mieszka w bloku i nie ma swojego podwórka. Babcia czasem zainicjuje jakąś wycieczkę, ale tylko wtedy gdy mąż przyjedzie, tak przez cały czas dzieci siedzą z nią w domu, wychodząc tylko na zakupy. A jeśli już jestem przy tym temacie to na zakupach też nie jest tak, jakbym sobie tego życzyła. Babcia codziennie kupuje im zdecydowanie za dużo słodyczy i napoje słodzone, których u nas w domu w ogóle nie pijamy. Obawiam się, że po kilku dniach takiej diety, dostanę telefon, że dziewczynki mają problemy z brzuchami” – tłumaczy.
Po wakacjach długo będę prostowała ich złe nawyki. Nie raz usłyszę „wolę babcię”
Pani Joanna boi się, że po powrocie z wakacji u babci jej córeczki będą sprawiały „kłopoty wychowawcze”. „Już to raz przerabiałam ze swoją starszą córką. Rok temu została u babci tylko na 4 dni, po powrocie jej nie poznałam. Była opryskliwa, ciągle czegoś ode mnie żądała, nie rozumiała, że w domu nie jemy słodyczy na żądanie i mamy wprowadzone limity czasowe w korzystaniu z urządzeń elektronicznych, na koniec zaś usłyszałam, że ona woli babcię. Tylko babcia jej zdaniem jest dla niej dobra, a my w domu tylko od niej wymagamy i wszystkiego zabraniamy. Dojście do równowagi po pobycie u babci zajęło nam wtedy dwa tygodnie. Mąż już tego nie pamięta, bo główną wychowawczą pracę wykonałam wtedy sama. Ja zaś doskonale i boje się, że po 2-tygodniowych wakacjach dwójki, będzie mi trudno się pozbierać” – pisze pani Joanna.
Kobieta nie stawia jednak sprawy na ostrzu noża i nawet zastanawia się, czy sama nie przesadza ze swoimi obawami. „Mąż uważa, że przesadzam. Pod wpływem jego słów sama zaczęłam się nad tym poważnie zastanawiać. Może powinnam podpuścić i posłuchać rady męża? Koleżanka doradza mi rozmówić się z teściową przed wakacjami i ustalić zasady. Ja wiem jednak, że to się nie sprawdzi, bo już to z nią przerabiałam. Muszę jeszcze to przemyśleć” – tymi słowami kończy.