Kasi Kowalskiej nikomu przedstawiać nie trzeba. Artystka zadebiutowała na polskiej scenie muzycznej w 1992 roku i szybko podbiła listy przebojów. Będąc u szczytu kariery, w wieku 24 lat, zaszła w pierwszą ciążę i została z nią sama.
Mimo trudności, urodziła i samotnie wychowała córkę. W międzyczasie na świecie pojawił się także jej syn. Teraz jest spełnioną zawodowo kobietą i szczęśliwą mamą. W swoim najnowszym wywiadzie, który usłyszeć można w podcaście „Tak Mamy!” piosenkarka wróciła do przykrych doświadczeń związanych ze swoją pierwszą ciążą.
Przeczytaj: Żona Michała Wiśniewskiego opowiada o szóstej ciąży: "dobrze nie jest". Co się dzieje z jej zdrowiem?
Kasia Kowalska o pierwszej ciąży: „Byłam zastraszana, osłabiona i samotna”
Gdy wokalistka zaszła w ciążę, jej ówczesny partner – muzyk Kostek Joriadis na wieść o niej popadł w złość. Zamiast wspierać piosenkarkę i być dla niej pomocą, wywierał presję i naciskał na aborcję.
„To była moja decyzja, że dziecko zachowam. Przez cały początek ciąży musiałam ją ukrywać, bo mój partner przez małe „p” kazał mi ją ukrywać. Grając największą trasę w moim życiu, wyłam w pokoju, bo nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie mogłam o tym nikomu powiedzieć, byłam zastraszona. Wymiotowałam, było mi niedobrze, byłam osłabiona i samotna” – wyznała Kasia Kowalska.
Wsparcie przyszło zupełnie z niespodziewanej strony
Artystka przyznała, że w tym dramatycznym dla niej momencie, gdy czuła się zagubiona i opuszczona, niezwykłego wsparcia udzieliła jej przypadkowa kobieta.
„Pamiętam, że dziewczyna, która robiła mi prawie codziennie makijaż na scenę, zauważyła, że źle wyglądam, że mam ciągle czerwone zapłakane oczy. Zapytała, co się ze mną dzieje. I w końcu rozpłakałam się i powiedziałam jej, że jestem w ciąży, a on nie chce tego dziecka. Wyznałam, że chwilę temu powiedział do mnie: Wróćmy do Warszawy i zróbmy coś z tą ciążą. Zaczęłam płakać, że nie wiem, co robić” – przyznała.
Wtedy z jej ust usłyszała najcenniejszą radę, jaką mogła dostać:
„Ona wtedy powiedziała mi najważniejszą rzecz, taką, która mnie totalnie podbudowała i dzięki której stwierdziłam, że dam radę. Nazywała się Ania i serdecznie ją teraz pozdrawiam. Powiedziała: Dziewczyno, w tobie jest tyle ciepła, dziewczyno, że możesz wychować i czwórkę dzieci, dając im mnóstwo miłości. W ogóle nie patrz na tego gnoja, dasz radę! Jestem o tym przekonana. Pamiętam, że ta rozmowa z nią postawiła mnie na nogi. Wtedy zrozumiałam, że naprawdę dam radę” – wspomina.
Przeczytaj także: "Płakałam, gdy brałam w spokoju pierwszą kąpiel". Domańska wspomina początki macierzyństwa i wsparcie przyjaciółki
Powikłana ciąża i dramatyczny poród Kasi Kowalskiej
Gdy wiadomość o ciąży artystki pojawiła się w mediach, przyszła mama poczuła ogromną ulgę i zaczęła z niecierpliwością oczekiwać na swoją córeczkę. Niestety życie nie szczędziło jej trudności. Piosenkarka zachorowała na cholestazę ciążową (to schorzenie wątroby, które pojawia się w ostatnich miesiącach ciąży i jest bardzo niebezpieczne dla dziecka). Jak podkreśla wokalistka, lekarze nie potrafili prawidłowo zareagować w tej sytuacji.
„W związku z tą cholestazą wzięli mnie na patologię ciąży i z tego, co pamiętam, wystarczyło podłączyć kroplówkę, która w sekundę zabrała wszystkie te niedogodności. I to mnie zdziwiło, że nikt nie wiedział, że to jest taka prosta sprawa. Żaden lekarz, żadna pielęgniarka. Dopiero na tej patologii ciąży, dwa tygodnie przed tym moim równie ciężkim porodem, uśmierzono mi ten ból” – wyznała.
Jakby tego było mało sam poród przebiegł bardzo dramatycznie. Jak podkreśla Kasia Kowalska wszystko zadziało się błyskawicznie. Córka wokalistki przyszła na świat drogą operacyjną, ale zaraz po urodzeniu nie wykazywała czynności życiowych. Artystka umierała ze strachu o nią. Dopiero czwarta próba reanimacji zdołała przywrócić dziecku funkcje życiowe.
„Gdy na świat przyszła Ola, moja relacja z mamą ociepliła się”
W opiece nad córką pomagali Kasi Kowalskiej rodzice. Wokalistka przyznała, że w tym momencie bardzo polepszyły się jej kontakty z mamą. "W momencie, gdy na świat przyszła Ola, moja relacja z mamą ociepliła się” – powiedziała. Jej tata zaś kompletnie oszalał na punkcie wnuczki.
Rodzice wspierali ją w codziennych obowiązkach, dzięki czemu mogła z powodzeniem łączyć rolę matki z pracą na scenie. Opiekowali się wnuczką, gdy córka była w trasie. Ojciec dziecka zaś nie uczestniczył w jego wychowywaniu.
„Widział ją, jak miała dwa latka, i od tamtej pory nie widział jej przez jakieś 18-20 lat. Twierdził, że to ja utrudniałam mu kontakty z córką, co było bzdurą. Nigdy nie płacił na Olę alimentów, mimo że mieliśmy to ustalone w obecności prawnika” – podkreśliła.
Po latach artystka została po raz drugi mamą – urodziła syna Ignacego. Choć relacja z jego ojcem nie przetrwała próby czasu, artystka pozostaje z nim w dobrych relacjach.
Przeczytaj także: 25 lat badań nad rozwodami - wniosek? „To najgorsza krzywda, jaką możecie wyrządzić dziecku”
Źródło: ofeminin.pl