Do dramatycznych wydarzeń podczas zwykłej wizyty u dentysty doszło w 2016 roku w Houston. Dentystka Bethaniel Jefferson podała 4-letniej dziewczynce lek na bezsenność. Jak ocenili później eksperci, był to lek zupełnie niedostosowany do wieku dziecka.
Na tym jednak nie koniec. Kobieta nie udzieliła dziecku pomocy przy następujących po sobie napadach epilepsji. Dziewczynka dalej pozostawała w jej gabinecie, a dentystka nie wzywała na pomoc pogotowia ratunkowego. W wyniku przedłużających się ataków, poziom tlenu we krwi dziewczynki spadł na tyle, że doszło do trwałego uszkodzenia mózgu.
Dowiedz się: Ból zęba u dziecka - jak pomóc maluchowi i kiedy iść do dentysty?
Przeczytaj: Twoje dziecko boi się dentysty? Zobacz, jak je przygotować do wizyty
Dentystce odebrano prawo do wykonywania zawodu
Tym, co wyjątkowo zszokowało śledczych jest fakt, że dentystka zadzwoniła na pogotowie dopiero po kilku godzinach od pierwszego napadu dziewczynki. Zanim zadzwoniła na numer alarmowy, kontaktowała się jednak z pastorem oraz z farmaceutą.
W wyniku tych zaniedbań już w 2016 roku Bethaniel Jefferson straciła prawo do wykonywania zawodu.
Ława przysięgłych uznała kobietę za winną
Proces byłej dentystki właśnie trwa. Ława przysięgłych w Houston uznała, że z powodu nierozważnego zachowania medyczka doprowadziła do powstania poważnych obrażeń w ciele dziecka. Wcześniej przesłuchano zarówno rodzinę dziewczynki, jak i ekspertów medycznych. Ich wniosek był jeden:
- Dziewczynka doznała urazu z powodu tego, czego oskarżona zaniechała - powiedziała zastępczyni prokuratora okręgowego Shanice Newton w rozmowie z mediami.
Wymiar wyroku, jaki otrzyma była dentystka nie jest jeszcze znany.