Do zdarzenia doszło w maju w burzowy dzień, typowy dla gorącego Teksasu. Wracając z przystanku autobusowego ojciec z dwoma synami - 6-letnim Graysonem i 11-letnim Elijahem - został trafiony przez piorun. Zginął na miejscu, a jedno z dzieci, które w chwili uderzenia trzymało tatę za rękę, trafiło do szpitala.
Piorun przeszedł przez ciało ojca do syna
Kiedy na miejsce tragedii przybyli ratownicy, ojciec i syn nie reagowali. Lekarze ustalili, że ojciec chłopców zginął na miejscu, a jego synek doznał uszkodzenia mózgu na skutek uderzenia pioruna. Choć nie został on bezpośrednio rażony, to jednak siła pioruna przeszła przez złączone ręce taty i dziecka i uszkodziła jego organy wewnętrzne. Siła uderzenia pioruna była tak silna, że obuwie mężczyzny i chłopca zostało odrzucone kilka metrów od chodnika, na który upadli.
Czytaj również: Astrapofobia, czyli lęk przed burzami
5-letni chłopiec zmarł po niegroźnej zabawie. Jego mama chce ostrzec innych
Odszedł do swojego taty
Dzięki podjętej reanimacji, Grayson przeżył i natychmiast trafił do szpitala. Znajdował się w stanie śpiączki, a jego funkcje życiowe podtrzymywała aparatura. Rodzina rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na leczenie chłopca, a w mediach społecznościowych pojawiły się prośby o modlitwę za dziecko.
Przy dziecku stale czuwała rodzina: jego prababcia, mama i ulubieni kuzyni. Niestety, stan chłopca nie wskazywał nadziei na poprawę. Dlatego mama Graysona podpisała dokumenty, aby chłopiec został dawcą organów. 16 czerwca podjęto decyzję o odłączeniu go od respiratora, o czym poinformowała rodzina: "Grayson odszedł dzisiaj do naszego Pana i do swego ojca o 5:05 rano. Prosimy o modlitwę za rodzinę. Leć wysoko, słodki chłopcze. #graysonstrong" - czytamy na stronie zbiórki.