Tradycją stało się już to, że szkoły wspierają parafie w organizacji sakramentu I komunii świętej. Trzecioklasiści są przygotowywani na lekcjach religii przez katechetów, księży i siostry zakonne, zwykle część nauk odbywa się w kościele. I choć nie wszystkie dzieci uczęszczają na lekcje religii, w całym roku szkolnym nie ma momentu, który lepiej pokazałby podział wśród dzieci.
Te, które do sakramentu nie przystępują, mogą czuć się wykluczone, jednak trudno wyobrazić sobie skalę niechęci, z jaką musiała zmierzyć się dziewczynka z Rożnowa w Wielkopolsce. Tam odbyła się istna nagonka na rodzinę dziecka, a niechęć mieszkańców podsycać miał miejscowy ksiądz. Nie pomogła również szkoła, która powinna dać dziecku oparcie.
Spis treści
- Dziewczynka nazwana "dzieckiem diabła"
- Mieszkańcy przestali robić zakupy w kwiaciarni rodziców dziecka
- Apel przerósł oczekiwania
Dziewczynka nazwana "dzieckiem diabła"
Do prawdziwego skandalu doszło w jednej ze szkół w Rożnowie pod Obornikami w Wielkopolsce. Dziewczynka jako jedyna z uczniów w swojej klasie nie przystąpiła do sakramentu I komunii świętej, w zamian wzięła udział w swoim święcie. Gest wychowawczyni klasy sprawił, że dziewczynka zaczęła być wyśmiewana i wytykana placami.
Nauczycielka postanowiła nagrodzić drobnym upominkiem wszystkie dzieci, które do sakramentu w miejscowej parafii przystąpiły. 9-latka, która żadnego prezentu nie otrzymała, bo zdaniem nauczycielki na to nie zasłużyła, została nazwana "dzieckiem diabła". Usłyszała także, że jej święto jest nic nie warte. Niestety dyrektor szkoły nie pomógł, a jak powiedziała mama dziewczynki w rozmowie z lokalnymi mediami, konieczna była pomoc psychologa. Uczennica nie wróciła do szkoły na zakończenie roku szkolnego.
Mama dziewczynki zgłosiła sprawę do kuratorium w Obornikach i Poznaniu. Dopiero przeprowadzona po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich kontrola wykazała sporo nieprawidłowości.
"Do dzisiaj katechetka, nauczycielka, dyrektorka nie przywróciły honoru mojemu dziecku, córka nie dostała przeprosin" - powiedziała Lucyna Pałka w rozmowie z epoznan.pl
To jednak nie koniec szykan, które spotkały rodzinę dziewczynki. Okazuje się, że fakt nieposłania dziecka do I komunii świętej boleśnie odczuła ona finansowo, bo biznes, który prowadzi mama dziewczynki przestali wspierać mieszkańcy okolicy. Jak się okazuje, uprzedzeni m.in. przez miejscowego księdza.
Czytaj też: Ksiądz opublikował czarną listę dzieci. "To coś niedopuszczalnego"
Mieszkańcy przestali robić zakupy w kwiaciarni rodziców dziecka
Mama 9-latki prowadzi w miasteczku kwiaciarnię. Nie narzekała na brak klientów aż do czasu, kiedy okazało się, że jej córka ze względu na inne wyznanie nie przystąpiła do komunii. Wtedy obroty wyraźnie spadły. Jak wskazuje pani Lucyna, najpierw kupować przestali pracownicy szkoły, do której chodziło dziecko. Zamiast 250 kwiatków na dzień nauczyciela sprzedała jedynie 4 sztuki, także sprzedaż zniczy, chryzantem i wiązanek na listopadowe święta stanęła pod znakiem zapytania.
Szybko okazało się, że do swoistego bojkotu przyczyniła się postawa księdza, który miał powiedzieć, że nie życzy sobie kwiatów z tej właśnie kwiaciarni. Zdesperowana właścicielka kwiaciarni stwierdziła, że nie ma już nic do stracenia, ponieważ od 4 miesięcy biznes w ogóle nie przynosi zysków. Postanowiła oficjalnie zwrócić się do mieszkańców i klientów.
Zarówno szkoła jak i ksiądz twierdzą, że nie na nich ciąży odpowiedzialność za trudną sytuację finansową rodziny dziewczynki. Dyrektorka szkoły w rozmowie z redakcją Głosu Wielkopolskiego stwierdziła, że rodzice dziewczynki po prostu "robią sobie reklamę" cudzym kosztem, zaś ksiądz pytany o to, czy faktycznie namawiał do bojkotu kwiaciarki oględnie stwierdził, że chodziło mu wyłącznie o nie kupowanie sztucznych kwiatów. Innego zdania są osoby, które anonimowo wypowiadały się w sprawie księży z lokalnej i sąsiedniej parafii. Te przekonują, że duchowni wprost namawiali do tego, by nie robić zakupów w konkretnej kwiaciarni.
Faktem natomiast jest, że dziecko musiało zmierzyć się z ogromnym hejtem, a szkoła nie stanęła na wysokości zadania, o co mama dziewczynki ma największy żal. Po stronie dziecka stanął miejscowy burmistrz, który poczuł się zobowiązany do przeprosin w imieniu szkoły oraz zaproponował wsparcie psychologiczne dla dziewczynki. Być może gdyby przedstawiciele szkoły sami na pierwszym miejscu postawili dobro swojej uczennicy, sprawa nie nabrałaby większego rozgłosu.
Czytaj też: Podstawówka w Bytomiu uruchomiła "pogotowie religijne". Rodzice oburzeni: "To nie sprawa dla księdza"
Apel przerósł oczekiwania
Na szczęście nagłośniona sprawa ma swój szczęśliwy finał. Mieszkańcy, a przynajmniej ci, którzy poczuli się oburzeni postawą księdza i szkoły, postanowili wesprzeć rodzinny biznes. Przyjaciele rodziny wezwali do wzięcia udziału w akcji, która przypomina kupowanie tzw. "zawieszonej kawy" w kawiarni. Ci, których na to stać, mogą opłacić produkt, z którego później skorzysta osoba w potrzebie.
I tak na koncie kwiaciarni znalazło się ponad 4 tysiące złotych z akcji paragon. Zdarzyli się klienci, którzy kupowali kwiaty nawet za 600 zł. W mediach społecznościowych oficjalnie ogłoszono zakończenie akcji, a właścicielka podziękowała za każdą złotówkę i każde słowo wsparcia.
Źródła: epoznan.pl, gloswielkopolski.pl