Trudno powiedzieć co stoi za decyzją rodziców o tym, by nie szczepić swoich dzieci przeciwko chorobom zakaźnym. Część z nich zapewne uważa, że choroby takie jak ospa wietrzna czy świnka, na które sami chorowali w dzieciństwie, nie są szczególnie groźne. Stąd popularność „ospa party” czy bagatelizowanie faktu, że dziecko miało kontakt z osobą, u której wystąpiły objawy choroby.
Zapewne część rodziców jest zdania, że choroby, które kilkadziesiąt lat temu były śmiertelnie groźne dziś nie są dla nas żadnym zagrożeniem. Przypadek 6-latka z błonicą pokazuje jednak, że choroby takie mogą wrócić. Chłopiec nie był szczepiony przeciwko błonicy. Takich dzieci jest w Polsce dużo więcej, a rosnący odsetek niezaszczepionych dzieci i fakt, że za sprawą migracji ludności mamy kontakt z ogromną ilością wirusów i bakterii sprawia, że brak odporności na nie może być dramatyczny w skutkach.

Rodzice coraz częściej bagatelizują temat szczepień
Lęk przed szczepieniami i nieracjonalne uprzedzenia wobec nich nie pojawiły się w ostatnich latach, są obecne właściwie od początku wprowadzania pierwszych szczepionek. Jednak także dziś ruchy antyszczepionkowe mają spory wpływ na podejście młodych rodziców.
Ci słyszą niepoparte żadnymi badaniami teorie o autyzmie po szczepionkach, wierzą w spisek koncernów farmaceutycznych i ufają, że większym złem jest „szpryca” (to pejoratywne określenie szczepionek w kręgach przeciwników wakcynologii) niż przechorowanie przez dziecko choroby, przed którą można się zabezpieczyć.
Zwykle groźniejsze od samej infekcji wywołanej przez wirusa lub bakterię są powikłania późne. Dopiero gdy dochodzi do sytuacji takiej jak ta we Wrocławiu, wznawiana jest publiczna dyskusja na temat szczepień i tego, że coraz więcej osób ich unika. Ile? Nawet 90 tysięcy dzieci w Polsce nie przyjęło żadnej szczepionki.
– Nie szczepią przez zaniedbanie, przez brak ich wiedzy medycznej i skutkiem tego jest w dzisiejszych czasach duża populacja dzieci, prawie 90 tysięcy, niezaszczepionych w ogóle niczym, czyli nieodpornych na kontakt z chorobami zakaźnymi
- powiedziała Grażyna Cholewińska-Szymańska, mazowiecka konsultant ds. chorób zakaźnych w rozmowie z Polskim Radiem RDC.
Przez nieodpowiedzialne decyzje rodziców, którzy świadomie unikają szczepienia dzieci, zagrożeni powrotem zapomnianych chorób są także ci, którzy z ważnych względów zdrowotnych nie mogą zostać zaszczepieni lub dzieci, które po prostu nie zdążyły przyjąć choćby pierwszej dawki preparatu.
1 kwietnia rusza wielka kontrola Sanepidu
Jak wskazywał niedawno Główny Inspektor Sanitarny dr Paweł Grzesiowski, mimo nakładania kar finansowych wielu rodziców latami nic nie robi sobie z faktu, że w Polsce obowiązuje kalendarz szczepień.
Szczepienia obowiązkowe są bezpłatne, jednak to na rodzicach spoczywa obowiązek dopilnowania tego, by dziecko je przyjęło.
To dlatego Sanepid po raz pierwszy skontroluje karty szczepień dzieci. GIS chce także wdrożyć elektroniczną kartę szczepień, która od razu pokaże, czy dziecko było szczepione czy nie.
Początkowo kontrola miała odbyć się już w drugiej połowie lutego, jednak prace te zostały przesunięte z uwagi na epidemię grypy i tłok w przychodniach. Zgodnie z ostatnimi zapowiedziami ruszy jednak 1 kwietnia, a więc już za tydzień. Sanepid skontroluje karty 7,5 miliona dzieci w wieku od 0 do 18 lat. Wszystkie karty kontrolerzy GIS będą sprawdzać osobiście w przychodniach. Kontrola może potrwać od kilku dni do miesiąca (w zależności od wielkości placówki i liczby pacjentów, których obejmuje opieką zdrowotną).
− Ten system jest wciąż oparty na papierowych dokumentach, w związku z tym inspektor musi pójść do punktu szczepień i sprawdzić, oglądając każdą kartę szczepień
– wyjaśniał szef GIS dr Grzesiowsk w rozmowie z Radiem Zet.
Kontrola ma nie tylko pomóc dotrzeć do rodziców, którzy świadomie unikają szczepienia dzieci lecz także tych, którzy z jakiegoś powodu nie są świadomi tego, że ciąży na nich taki obowiązek. Kilka procent dzieci zniknęło z systemu, wśród nich są także dzieci z zagranicy, m.in. dzieci uchodźców.