Do pomyłek takich jak ta z pewnością dochodzi nieczęsto. Podobna sytuacja miała miejsce kilka lat temu, gdy po swojego wnuka do przedszkola w Lubartowie przyszedł dziadek.
Mężczyzna odebrał innego chłopca, zaprowadził do domu, podał obiad i włączył bajkę. Kilkadziesiąt minut później do drzwi 80-latka zadzwonili funkcjonariusze policji. Dopiero wtedy dziadek zorientował się, co zrobił.
Tę sytuację, podobnie jak przypadek kobiety, która ze żłobka przez pomyłkę odebrała cudze dziecko (choć przyszła po własne!), można jakoś wytłumaczyć - w końcu dziecko jest na tyle małe, że nie wyprowadzi dorosłego z błędu.Sytuacja, która miała miejsce we Włoszech dotyczyła jednak ucznia szkoły podstawowej.
Odebrała „wnuka” ze szkoły, zaprowadziła na trening
W Udine we Włoszech babcia odebrała ze szkoły ucznia. Chłopiec nie powiedział kobiecie, że najwyraźniej doszło do pomyłki, ta po lekcjach zaprowadziła go na zajęcia dodatkowe. Tego dnia jej wnuk miał zajęcia piłkarskie, więc zgodnie z planem pojawiła się na boisku.
Wtedy trener prowadzący zajęcia wprost zapytał ją, co to za dziecko. Nie znał chłopca, był przekonany, że nie uczęszcza na treningi. Dopiero wtedy kobieta zorientowała się, że ze szkoły nie odebrała wnuka, ale jego kolegę z klasy.
Wróciła do placówki, gdzie spotkała ojca chłopca.
Tłumaczyła, że „zmylił ją kaptur”
W szkole obecny był już ojciec ucznia, który od 40 minut próbował ustalić, co stało się z jego synem. Gdy przyszedł po niego do szkoły dowiedział się, że chłopiec zdążył już wyjść. Mężczyzna podniósł alarm przekonany, że być może ktoś chciał porwać dziecko.
Kobieta wyjaśniała, że doszło do pomyłki, bo zmylił ją kaptur. W podobnym ubraniu miał chodzić jej wnuk.
W tym czasie ojciec chłopca, który szkołę opuścił w towarzystwie babci swojego szkolnego kolegi, odchodził od zmysłów. W placówce wybuchła panika, pracownicy szkoły próbowali zrozumieć co się stało, jednak sprawa wyjaśniła się dopiero wtedy, gdy kobieta wróciła do szkoły.
