Berlin w czasach epidemii w relacji mamy trójki dzieci

2020-03-26 19:47

W Berlinie życie trochę zwolniło, ale na ulicach nadal można spotkać ludzi. O okresie epidemii w Niemczech opowiada Sandra, mama trójki dzieci, mieszkająca w Berlinie.

Berlin w czasach epidemii w relacji mamy trójki dzieci

i

Autor: Getty images
  • Władze z Niemczech wprowadzają powoli przepisy ograniczające rozprzestrzenianie się wirusa. Jak to wygląda z Pani perspektywy, matki trójki dzieci?  

Moje dzieci mają 7, 5 i 2 lata. W poniedziałek 16 marca były ostatni raz w szkole i przedszkolu, bo teraz wszystkie placówki są już zamknięte. Tak ma być – na razie – do 17 kwietnia.

Najstarsza córka jest w pierwszej klasie, dopiero zaczyna naukę. Jej nauczycielka napisała list, że nie dała rady przygotować się do zdalnego nauczania i prosi tylko, żeby dzieci codziennie coś pisały, liczyły, dodawały i odejmowały, bo to już potrafią. 

Nie wiem niestety, jak to wygląda w starszych klasach, bo nie mam znajomych, którzy by mieli dzieci w takim wieku, ale podejrzewam, że uczą się przez internet.

  • Wychodzi Pani z dziećmi na dwór?

Wszystkie place zabaw zamknięto, są taśmy przy wejściu. Każdy spacer jest utrudniony, bo dzieci chciałyby się tam bawić, a nie wolno. Aby dzieci się nie nudziły, pojawiły się w internecie programy dla dzieci, jednak firma raz dziennie emituje godzinny program, w czasie którego dzieci ćwiczą i się bawią. To wsparcie dla rodziców, którzy muszą teraz pracować z domu.

  • Pani pracuje z domu? Są jakieś zasiłki dla kobiet, które opiekują się dziećmi?

Tak, mam firmę i biuro niedaleko domu, wiec zwykle pracowałam tam. Ale teraz ograniczyłam obowiązki do miniumum i pracuję z domu.

Kobiety, które muszą siedzieć w domu dostają w Niemczech zasiłek, państwo dopłaca 65 proc. do wypłaty tych osób, które muszą zostać w domu, ma być też jakaś pomoc rządu dla pracodawców, na razie jednak jeszcze nie znamy konkretów.

Czytaj: Koronawirus we Francji - opiekunki na posterunku

Irlandia w czasie epidemii. Jak wygląda życie Polaków na wyspie?

  • Czy ludzie stosują się do zakazów, które wprowadzono z powodu epidemii?

Nie wychodzę do centrum, staram się kręcić wokół domu, ale i tu widzę, ulice są mniej zatłoczone niż wcześniej. Głównie dlatego, że otwarte są tylko sklepy spożywcze, drogerie, apteki i stacje paliw. Mimo to wydaje mi się, że życie toczy się w miarę normalnie.

Byłam wczoraj na zakupach, parking był pełen aut, ale w sklepie ludzie trzymają się na dystans, staraj się nie zbliżać do siebie. Sklepy są pełne towaru.

Był moment w zeszłym tygodniu, kiedy na półkach było pusto. Brakowało makaronu, sosów, mleka, pieczywa, masła, ale teraz już jest wszystko. Jeśli czegoś nie ma, to dlatego, że pracownicy nie nadążają z wyjmowaniem towaru. Bo są ludzie, którzy robią zakupy na dwa wózki. A był przecież apel marketów, aby nie robić zakupów na zapas, bo nie zabraknie niczego.  

  • Ludzie trochę panikowali...

Tak, chociaż nie jest tak, że wszyscy się pozamykali w domach inie spacerują – nie wydaje mi się, żeby tak było. Strach jest napędzany przez media. Ja staram się nie oglądać telewizji, żeby się nie denerwować, nie chcę być bombardowana tymi informacjami.

Ale rozmawiałam ze znajomymi z branży medycznej, którzy nie narzekają ani na brak sprzętu, ani łóżek w szpitalach. Niemcy są dobrze przygotowani, mają specjalne namioty, które będą mogli zamieniać na tymczasowe szpitale. Odwołano jednak szczepienia dla dzieci, mówią, żeby nie przychodzić do lekarza z głupstwem, chociaż przychodnie działają normalnie.