Donald Tusk to, oczywiście, premier, ale przede wszystkim jest mężem, ojcem i dziadkiem. Nic dziwnego, że do poruszonego podczas wczorajszej konferencji prasowej tematu gali freak fightu odniósł się bardzo osobiście.
Robię wszystko - nie muszę zresztą, bo robią to rodzice, ale ja jako dziadek im w tym pomagam - żeby chronić nasze dzieci w mojej rodzinie, żeby nie miały żadnego kontaktu z tego typu widowiskami
- podkreślił.
Wielokrotnie zaznaczał, że gusta są różne i dorośli mogą oglądać, co chcą, ale freak fighty nie są czymś przeznaczonym dla młodych widzów.
Niestety, to coś, na co młodzi widzowie mogą natknąć się bardzo łatwo - „przeskakując” kanały na telewizorze czy oglądając ulubionych influencerów, którzy promują gale (ale i sami biorą w nich udział - zarówno jako goście na widowni, jak i ci, których można zobaczyć na ringu).
Polecany artykuł:
Dzieci nie powinny mieć dostępu do freak fightów
Donald Tusk, odpowiadając na pytanie dziennikarza o ograniczenie czy nawet zakaz freak fightów, podkreślał, że nie jest ich fanem, ale nie jest też zwolennikiem cenzury i ludzie mogą oglądać, co chcą. Jednak jego zdanie jest jasne - najmłodsi powinni mieć ograniczony dostęp do tego typu widowisk. Sam, jako dziadek, robi wszystko, aby jego wnuki nie miały z nimi żadnego kontaktu.
Bo one są jeszcze gorsze niż pornografia
- zaznaczył.
Dodał, że dzieci należy chronić przed szerzącą się coraz bardziej patologią i promocją brutalności. Nie miałby nic przeciwko ograniczeniom czasu, być może dobrym pomysłem byłoby, aby te najbardziej brutalne formy były traktowane np. jak ostra erotyka.
I chodzi nie tylko o same walki, ale i konferencje, które je poprzedzają. „Wydaje mi się, że takie lanie się nie powiem po czym i lawina bluzgów przy promocji tych walk, czy to jest coś, co nasze dzieci powinny oglądać bez żadnych ograniczeń. Ja uważam, że nie” - mówił.
Prac żadnych nie prowadzimy, bo przed jakąkolwiek formą cenzury będę się strzegł z oczywistych względów, ale nie wykluczam, że jakiś pomysł, który ograniczyłby dostęp dzieci do tego typu widowisk będzie niezbędny. Ja na pewno będę robił wszystko, żeby dzieci nie były poddane presji takiej brutalności i czasem takiego zwykłego chamstwa
- podkreślił.
Dodał, że chociaż jest „stary i doświadczony” to nawet jemu uszy puchną i czuje się zażenowany, kiedy to widzi i słyszy
Ale może jestem staromodny
- zakończył.
„Zwykłe” sporty walki są brutalne, te „celebryckie” bywają jeszcze gorsze. To nie tylko to, co dzieje się na ringu, chyba gorsze jest to, co jest poza nim - walka zaczyna się już na konferencji prasowej, a przeciwnik ma być powalony nie za pomocą pięści, ale słów. Wszystkie chwyty dozwolone.