"Szału dostałabym, gdyby mój facet przyszedł skacowany do szpitala". "Moment powiększenia rodziny to nie jest czas na imprezy z kolegami". "Upijanie się i nic więcej, kiedy żona leży w szpitalu".
Zdecydowana większość opinii, co do tradycji pępkowego, jest negatywna. To tylko fragmenty niektórych komentarzy pod postem psycholożki Aleksandry Fabjańskiej zamieszczonym na Instagramie, w którym ekspertka apeluje: -"Nie zabierajmy im pępkowego! Pępkowe potrzebuje renowacji, a nie dewaluacji". Najwyraźniej, młode mamy nie zgadzają się z opinią pani psycholog. Choć trzeba przyznać, że nie wszystkie są aż tak radykalne.
Dowiedz sie: Oto, co widzi ojciec dziecka przy porodzie. Te zdjęcia szokują, nawet jeśli rodziłaś już naturalnie
Choć wiele kobiet, słowa pani psycholog rozwścieczyły, ich część z pewnością jest racjonalna i trudna do podważenia.
- Oczekiwanie w parze, że będziemy tak samo przechodzić przez ważne wydarzenia, jest prostą drogą do przepaści. Różnimy się, a płodność jak nic te różnice podbija. Donikąd też prowadzi licytacja kto ile wysiłku wkłada w życie rodzinne (i mówię to również do siebie!). I jeszcze jedno: cokolwiek by mężczyzna nie zrobił, czegokolwiek by sobie nie odmówił - nigdy nie wyrówna wysiłku jaki we wczesne rodzicielstwo wkłada kobieta. Płodność jest po prostu niesprawiedliwa - broni swojego zdania Fabjańska, która sama jest mamą.
Mimo to, wiele kobiet nie zamierza akceptować tej tradycji.
- Turbo patriarchalny zwyczaj i już na samym początku drogi przypieczętowanie tego, że mama ma się zajmować dzieckiem i martwić, a ojciec gdzieś w oddali odczuwać dumę (najlepiej ze spłodzenia SYNA!) i się chwalić nieswoim wysiłkiem - napisała jedna z internautek.
- Świętować narodziny dziecka można w inny sposób, kiedy partnerka poczuje się lepiej lub być po prostu z nią po porodzie, to buduje więź. Chlanie kieliszka lub dwóch, kiedy partnerka leży w szpitalu nie wpływa korzystnie na więź - skrytykowała inna.
Są jednak i takie mamy, które w "pępkowym" nie widzą aż tyle złego.
- Ja się do tej pory śmieję, że krwiak po próżnociągu wchłonął się trzy razy szybciej niż prognozowali lekarze, tylko dzięki ingerencji mojego męża i jego kolegów. A tak serio, dla faceta poród to trauma czasem większa niż dla nas, niech odreaguje, pogada z przyjaciółmi, podzieli swoją historia, spotka się ze zrozumieniem. Lepiej i taniej niż później latami na terapii - stwierdziła jedna z mam pod postem psycholożki.
- Ja cierpię, to Ty też. Come on dziewczyny. Dla ojca to też wielki stres i duża zmiana. Moja połówka jak będzie chciała zrobić pępkowe, to nie widzę problemu. Znam go i wiem, że jest odpowiedzialnym człowiekiem i wiem też, że będziemy razem przy opiece nad dzieckiem. Nie, że on mi pomoże. Po prostu jesteśmy w tym razem - dodała inna wyrozumiała partnerka.
W komentarzach widać też, że większość kobiet najgorzej zareagowała na słowa psycholożki, porównujące "pępkowe" do rytuału stawania się ojcem.
- (...) to dużo więcej niż upijanie, to jedyny rytuał, który mają do dyspozycji młodzi ojcowie! Co innego, to kultura picia w Polsce, no ale come on - nie wylewajmy dziecka z kąpielą! To, że niektórzy nie potrafią się zatrzymać na kieliszku albo dwóch, to nie znaczy, że całe pępkowe jest do kosza! - stwierdziła Aleksandra Fabjańska.
I to chyba najbardziej boli młode mamy, które piszą, że lepszym rytuałem będzie przecinanie pępowiny, albo kangurowanie noworodka.
A jakie jest wasze zdanie w temacie pępkowego?
Przeczytaj też: "Wczesne odcinanie pępowiny powinno występować coraz rzadziej" - wywiad z położną