Do prokuratury w Hiszpanii złożyło wnioski ponad 2 tysiące ludzi, którzy domagali się ujawnienia prawdy. Zorientowali się, że ludzie, których uważali za najbliższych, nie są ich biologicznymi rodzicami. To doświadczenie zniszczyło ich życie, stracili poczucie tożsamości.
Handel dziećmi rozpoczął się w Hiszpanii w czasach generała Franco. Uważano wtedy, że komunizm jest nieuleczalny, a jedynym lekarstwem jest odbieranie dzieci przeciwnikom reżimu i wprowadzanie odpowiedniej edukacji, która komunizm wypleni.
Noworodki odbierano biologicznym rodzicom i informowano ich, że dziecko zmarło przy porodzie. Pokątnie było sprzedawane bezdzietnym parom za bardzo duże pieniądze. - Dzieci kosztowały kilkaset, a niektóre nawet pół miliona euro. Zakonnice, które je sprzedawały, zaczęły się bardzo gwałtownie bogacić, kupować majatki, które nie miały żadnego pokrycia w przychodach - opowiada prawnik Piotr Schramm.
W Polsce handel dziećmi znany jest pod nazwą nielegalnych adopcji. Co prawda, proceder ten nie jest tak nasilony jak w Hiszpanii - szacuje się, że rocznie w kraju dochodzi do tysiąca nielegalnych adopcji.
- Pewne rzeczy są niewybaczalne w wymiarze ludzkim, a prawo jednak wybacza - mówi prawnik Piotr Schramm. - Świat staje na głowie, tolerujemy rzeczy, których nie powinniśmy, a robimy to wyłącznie z przyczyn finansowych - tłumaczy.
x-news