Jaki początek ma historia "Czerwonych Nosków"?
Marcin Dudek: Wszystko zaczęło się dwadzieścia lat temu w Austrii, gdzie dwoje wizjonerów, Monica Culen i Giora Seeliger, założyło Fundację ROTE NASEN, czyli „Czerwone Noski”. Wówczas była to jedna z pierwszych organizacji prowadzących profesjonalną terapię śmiechem w Europie. Od początku swojego istnienia Czerwone Noski opierały swoje działania na kilku podstawowych zasadach: terapia śmiechem wymaga bardzo wysokiej jakości pracy artystycznej, powinna mieć charakter indywidualny i regularny, a aktorzy muszą otrzymać odpowiednie przygotowanie, które ułatwi im pracę w środowisku szpitalnym. Te założenia sprawdzają się w naszej pracy do dziś. Pod dwudziestu latach od powstania naszej organizacji wszechstronnie przygotowani artyści z Czerwonymi Noskami niosą śmiech i radość dzieciom w jedenastu krajach, już nie tylko w Europie, ale również w miejscach tak z naszej perspektywy odległych jak Nowa Zelandia czy Palestyna. W tym ostatnim kraju nasi koledzy stają przed ogromnym wyzwaniem, nie tylko ze względu na toczący się tam konflikt, ale również na fakt, że klown jest tam zjawiskiem nowym i nieznanym. Nasze dwudziestoletnie doświadczenie pokazuje jednak, że uśmiech i dobry humor potrzebne są dzieciom na całym świecie.
W polskich szpitalach gościcie od dwóch lat.
W 2012 roku powstała w Polsce Fundacja Czerwone Noski Klown w Szpitalu. W stosunkowo krótkim czasie zebraliśmy i przeszkoliliśmy zespół wyjątkowych artystów, którzy obecnie niosą uśmiech dla małych pacjentów szpitali w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie. Współpracujemy m.in. z Centrum Zdrowia Dziecka i z Kliniką „Budzik”. Przez ten czas odwiedziliśmy ponad 7 tys. dzieci, ale potrzeby są o wiele większe. Często otrzymujemy prośby, żeby rozpocząć współpracę z kolejnymi oddziałami i nowymi szpitalami. Mamy też wiele nowatorskich pomysłów, które, mam nadzieję, będziemy mogli zrealizować. Przecież uśmiech i dobry humor potrzebne są nie tylko dzieciom. Na klownów z Czerwonymi Noskami czekają też pacjenci oddziałów geriatrycznych, onkologicznych, czy hospicjów.
Czy każdy może zostać klownem z czerwonym noskiem?
Żeby zostać profesjonalnym klownem potrzebne jest przygotowanie artystyczne, najlepiej dyplom szkoły aktorskiej. To dobry wstęp. Następnym krokiem jest przejście przez casting oraz specjalne szkolenie, po ukończeniu którego rozpoczyna się praca w szpitalu. To jednak nie koniec nauki. Każdy z naszych klownów bierze udział w specjalnym programie doskonalenia zawodowego, który ma kończyć się otrzymaniem międzynarodowego certyfikatu. Ten certyfikat będzie gwarantował, że posiadający go klowni mają odpowiednie przygotowanie artystyczne, psychologiczne oraz podstawy wiedzy medycznej.
To bardzo ważne, klown wkracza bowiem w szpitalny świat, który często wypełniony jest smutkiem i bólem.
Tak, dlatego nasza terapia ma charakter indywidualny – adresujemy nasze działania do każdego dziecka z osobna, przy jego łóżku. Wchodząc na odział szpitalny, wnosimy tam tak potrzebny uśmiech i dobry humor, ale również, a może przede wszystkim, uczymy małych pacjentów, ich rodziców i personel medyczny swoistej strategii radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Przecież dobry humor i śmiech to właśnie taka strategia. Trzeba ponadto uświadomić sobie, że pracujemy w wyjątkowo trudnych okolicznościach, wymagających od naszych aktorów nie tylko kompetencji artystycznych, ale również wyjątkowej intuicji i niesamowitego wyczucia – przecież zdarzają się sytuacje, kiedy nasza obecność nie jest mile widziana i trzeba się szybko wycofać lub wręcz przeciwnie pojawiamy się w niezwykle trudnym momencie, wyczuwamy napięcie, któremu staramy się umiejętnie i z wyczuciem zaradzić. Doskonałe wyczucie sytuacji i umiejętność improwizacji to cechy, za które należy się naszym aktorom szczególne uznanie. W takich trudnych i pełnych emocji sytuacjach wykazują się niezwykłym profesjonalizmem, choć, jak każdy z nas odczuwają przecież te emocje, z którymi i oni muszą sobie jakoś poradzić.
Dzieci to wspaniali towarzysze zabaw, więc wizyta klowna jest dla nich interesująca. Mam rację?
Oczywiście! Pojawienie się klownów w szpitalu to zawsze ogromne wydarzenie. Nasze wizyty odbywają się zawsze w określony dzień tygodnia, więc klowni są przez dzieci wyczekiwani. Stanowią oni ogromną atrakcję. Ich przybycie pomaga wyrwać się z szarej rutyny i codzienności szpitalnej, pomaga oderwać myśli od bólu i strachu. Niektóre dzieci są początkowo onieśmielone obecnością klownów, inne od razu dają wciągnąć się w zabawę. Niejednokrotnie po naszych wizytach słyszmy słowo „dziękuję”. Okazuje się również, że nasi klowni doskonale „asystują” przy zabiegach.
Jak to?
Niedawno zostali na przykład poproszeni o pomoc w trakcie pobrania krwi od 10-letniej dziewczynki, pacjentki jednego z regularnie odwiedzanych przez nas szpitali, która nie chciała poddać się zabiegowi. Dziewczynka była na tyle silna, że w sali musiały zebrać się aż cztery osoby z personelu medycznego. Klowni, którzy również zostali poproszeni o pomoc, po prostu zrobili dla dziewczynki balon z gumowej rękawiczki i powoli, z wielkim trudem i jej nieocenioną pomocą, podpisali go jej imieniem. Nim skończyli podpisywać balon, było już po zabiegu. Zachwycona dziewczynka zażądała, żeby klowni pojechali z nią do jej sali, więc eskortowali ją na wózku. Dość często jesteśmy uczestnikami podobnych historii.
Istnieją naukowe dowody na pozytywny wpływ dobrego humoru na nasz ogólny stan zdrowia.
Wydzielające się podczas śmiechu endorfiny poprawiają nasze samopoczucie, śmiech w pozytywny sposób wpływa na działanie naszego układu immunologicznego, płuc i serca. Poprzez swoje działania chcemy dać dzieciom dużo dobrej zabawy i choć w niewielkim stopniu wspomóc wysiłki lekarzy. Wierzymy, że nasze działania są częścią terapii i mają realny wpływ na proces powrotu do zdrowia. Śmiech i dobry humor stanowią jedyną w swoim rodzaju strategię radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, a właśnie taką, ekstremalnie trudną sytuacją jest pobyt w szpitalu. Każdorazowo towarzyszy mu strach i niepewność, często ból fizyczny. Działania Czerwonych Nosków pozwalają złagodzić ten ból i choć na chwilę oderwać się od szpitalnej rzeczywistości.
Byłoby cudownie, gdyby klowni z „Czerwonych Nosków” gościli w szpitalach na terenie całej Polski.
Zabrzmi to dość prozaicznie, ale rozwój Czerwonych Nosków zależy teraz przede wszystkim od tego, czy uda nam się pozyskać środki na kontynuowanie i rozwój naszych działań. Chcemy rozbawiać dzieci w całej Polsce, ale do tego potrzebna jest pomoc wielu osób, które prosimy o wsparcie, m.in. z pomocą naszych ambasadorek i ambasadorów – osób, które można spotkać na ulicach Warszawy, a które informują o działaniach naszej Fundacji i proszę o dołączenie do Klubu Przyjaciół Czerwonych Nosków. Więcej informacji na temat możliwości wsparcia naszej Fundacji można znaleźć też na stronie www.czerwonenoski.pl Wszystkie osoby zainteresowane naszymi działaniami zachęcam też do polubienia profilu Czerwonych Nosków na Facebooku.