O aferze dotyczącej kolonii terapeutycznych zorganizowanych w ośrodku Knieja mieszczącym się w Rajgrodzie koło Augustowa pisaliśmy w połowie września. Wówczas rodzice dzieci, które były uczestnikami wyjazdu, złożyli oficjalną skargę do kuratorium i do Rzecznika Praw Dziecka.
Zarzucano organizatorowi narażenie dzieci na traumę oraz zaniedbywanie podopiecznych. Teraz organizator broni się, zrzucając winę na jednego z opiekunów, którym był były ksiądz.
Przeczytaj: "Co roku jeździłam na kolonie, dziś nie stać mnie by wysłać na nie dziecko". Ceny faktycznie szokują
Przeczytaj: Czy dziecko jest gotowe na samodzielny wyjazd na kolonie? Zrób szybki test
Organizator obwinia... kuratorium
Z doniesień rodziców wynika, że przez 10 dni trwania turnusu dzieci uczestniczące w koloniach się nie myły i omijały posiłki. Jedna dziewczynka się zgubiła, a 9-letni chłopiec chciał wyskoczyć z okna. Wśród zarzutów ze strony rodziców pojawił się także brak ratownika wodnego, mimo iż wyjazd zorganizowany był nad jeziorem, a nawet brak pielęgniarki, choć duża część dzieci wymagała przyjmowania leków.
Przez dłuższy czas organizator wyjazdu nie zabierał głosu. Teraz broni się w liście do ministra Przemysława Czarnka, nadesłanym do mediów.
"Dzieci będące uczestnikami organizowanego przez nas wypoczynku przyjmują nie tylko suplementy diety, ale również leki przepisywane przez lekarzy psychiatrów, zatem kwestia przestrzegania zaleceń lekarza jest szczególnie ważna. Pominięcie dawki może dać negatywne skutki w zachowaniu już tego samego dnia. Niniejsze zarzuty podważają zaufanie do nas jako podmiotu profesjonalnie zajmującego się opieką nad dziećmi o specyficznych zaburzeniach" - napisał organizator zarzucając Kuratorium Oświaty w Białymstoku, że (tu znów cytat) "kompletnie nie ma pojęcia o charakterze zaburzeń dzieci z autyzmem, zespołem Aspergera, FAS / FASD, ADHD oraz tych pochodzących z placówek opiekuńczo-wychowawczych, przez co nie zdaje sobie sprawy z tego, jaki rodzaj opieki jest potrzebny na tego rodzaju wyjazdach".
Rodzice, których dzieci uczestniczyły w turnusie, złożyli także skargę do Rzecznika Praw Dziecka. Sprawę bada też prokuratura. Tymczasem zdaniem przedstawicieli Centrum Diagnozy i Terapii Juvare, które organizowało wyjazd, to Kuratorium doprowadziło do części negatywnych zdarzeń na wyjeździe.
"(...) pracownicy Kuratorium w asyście policji przerwali odbywające się zajęcia, stłoczyli wszystkie dzieci w jednym niewielkim pomieszczeniu i przekazywali im plotkę o tym, że wszyscy zaraz pojadą do domów. Sytuacja ta z pewnością odbiła się negatywnie na stanie psychicznym niektórych dzieci. 23 sierpnia 2023 roku jeden z uczestników wypoczynku, w godzinach wieczornych zaczął wykazywać zachowania zagrażające zarówno sobie, wychowawcom oraz innym uczestnikom. Byliśmy zmuszeni wezwać pogotowie ratunkowe, a dziecko trafiło na oddział psychiatryczny, pod opieką którego przebywa do dzisiaj. Nie sposób nie zauważyć związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy interwencją Kuratorium i policji a tym zdarzeniem" - napisano w liście do ministra Czarnka, który trafił na naszą redakcyjną skrzynkę.
Całą aferę miał zapoczątkować były ksiądz, chcący się zemścić
Zdaniem firmy Juvare, całą aferę zapoczątkował z kolei były ksiądz, który został opiekunem na koloniach.
"Na osobny komentarz zasługuje kwestia donosu działającego z niskich pobudek pana Stanisława (nazwisko do wiadomości redakcji). Kim jest? To były ksiądz, który został zatrudniony w charakterze wychowawcy. Okazał się najgorszym wychowawcą w historii Juvare: zgubił dziewczynkę na wycieczce rowerowej, z jego zaledwie siedmioosobowej grupy trójkę dzieci odebrali niezadowoleni rodzice już po kilku dniach. Nieudolność i niekompetencja doprowadziła do licznych uwag z naszej strony oraz innych wychowawców. Wychowawca opuścił turnus w atmosferze skandalu, nie otrzymał wynagrodzenia i kierowany frustracją i chęcią odwetu skierował swe kroki do Kuratorium oraz mediów" - czytamy w dalszej części listu.
Jak pisaliśmy wcześniej, udział w obozie brały dzieci z całej Polski, z dysfunkcjami i niepełnosprawnościami. Dzieci miały od 6 do 17 lat.
Sprawdź: Aleksytymia, czyli problem z rozumieniem i odczuwaniem emocji