O chorobie Harrisona jego mama Jessica McLaren dowiedziała się po badaniu połówkowym w 20. tygodniu ciąży. Ona i jej mąż Christopher mieszkający w Stafford Heights w Brisbane (Australia) wyszli z gabinetu po badaniu, myśląc, że wszystko jest w porządku, ale kilka dni później otrzymali niepokojący telefon od lekarza pierwszego kontaktu.
„Mój lekarz rodzinny natychmiast do mnie zadzwonił i nalegał, abym przyszła, ale powiedziałam, że chcę już teraz dowiedzieć się przez telefon, co jest nie tak” – mówi Jessica w rozmowie z portalem 9Honey Parenting.
U Harrisona wystąpiła rzadka wada wrodzona zwana wytrzewieniem jelit. Chłopczyk miał dziurę w ścianie brzucha obok pępka – jego żołądek i jelita rosły na zewnątrz.
Na początku „było wiele łez”, ale rodzice skupili się na działaniu
Jessica przyznała, że wiadomość ścięła ją z nóg, a im więcej czytała w internecie na temat tej choroby, tym bardziej była przerażona. „To był naprawdę okropny czas i polało się wiele łez” – przyznała kobieta.
Jessica i jej mąż wzięli razem kilka dni wolnego, by zastanowić się nad całą sytuacją. Byli zdeterminowani do walki o zdrowie syna, ale chcieli też dokładnie dowiedzieć się, z czym wiąże się jego choroba.
Od lekarzy usłyszeli, że w okresie prenatalnym nic nie da się zrobić ze stanem Harrisona i że będzie potrzebował operacji w ciągu kilku dni od urodzenia. Aby jak najlepiej przygotować się na poród i operację synka po narodzinach, Jessica nawiązała na Facebooku kontakt z rodzicami dzieci z wytrzewieniem. Bardzo jej pomogli.
Chłopiec przyszedł na świat w 36. tygodniu ciąży w sposób naturalny. Ze względów bezpieczeństwa poród był indukowany.
„Mieliśmy niesamowite szczęście, że mogliśmy trzymać nasze dziecko po urodzeniu, a Chrisowi udało się przeciąć pępowinę” – wspomina Jessica.
W 3. dobie Harrison przeszedł operację
Potem jednak chłopiec szybko został zabrany rodzicom, co było trudne zawłaszcza dla mamy. Pocieszali się jednak faktem, że jest w najlepszych rękach, aby wyzdrowieć.
Do dziś są wdzięczni zespołowi szpitala Mater Mothers’ Hospital w South Brisbane, który w 3. dobie życia chłopca z sukcesem przeprowadził operację. Udało się im prawidłowo umieścić narządy w ciele i je zamknąć. Po zabiegu Harrison spędził cztery tygodnie na intensywnej terapii.
Jessica pamięta, jak trudno było opuścić szpital bez synka.
„Wychodząc z drzwi szpitala bez Harry'ego w ramionach, poczułem pustkę, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam” – przyznała.
Dziś chłopiec ma się dobrze. Wielkimi krokami zbliża się do swoich pierwszych urodzin. Jego mama opisuje go jako zdrowe i szczęśliwe dziecko.