Alex Batty zaginął w 2017 roku w czasie wakacji z mamą i dziadkiem w Hiszpanii. 11-latek nie wrócił do domu, a babcia, która była jego prawnym opiekunem, zgłosiła zaginięcie dziecka. Poinformowała również policję, że według niej chłopiec mógł zostać porwany przez matkę i dziadka, którzy byli członkami wspólnoty duchowej i szukali "alternatywnego życia".
Porwany przez własną matkę
Przez sześć lat policjantom nie udało się odnaleźć dziecka. Nie wiadomo było, gdzie przebywa i co się z nim dzieje. Chłopca odnalazł przypadkowy kierowca w miejscowości Revel we Francji położonej u podnóża Pirenejów. Mężczyźnie było żal objuczonego bagażami dziecka, dlatego postanowił je podwieźć. Podczas podróży Alex opowiedział mu całe swoje dotychczasowe życie, w tym szczegóły życia z matką i z dziadkiem. Okazało się, że babcia dziecka miała rację i chłopiec rzeczywiście został uprowadzony przez członków swojej rodziny.
"Mama była trochę szalona"
Alex wyznał policjantom, że prowadził koczowniczy tryb życia i żył w społeczności wędrownej. Podróżowali od domu do domu, nigdy nie korzystali z żadnych środków komunikacji, dzięki którym mogliby zostać namierzeni. Jego mama wypożyczała samochody za pomocą car-sharingu - systemu wypożyczania aut za pomocą telefonu komórkowego. Przez sześć lat żyli w ten sposób w Maroku, Hiszpanii i Francji. Chłopiec nigdy nie uczęszczał do żadnej szkoły.
17-latek przyznał także, że jego matka "była trochę szalona". "To była praca medytacyjna – nie było połączenia z prawdziwym światem. Wierzyli w reinkarnację” - opisał zeznania chłopca zastępca prokuratora w Tuluzie, Antoine Leroy. "Nie możemy użyć terminu „sekta” jako takiego, ale on mówi o wspólnocie duchowej" - dodał. Mężczyzna przyznał także, że dziecko ani razu nie wspomniało o przemocy fizycznej ani emocjonalnej.
Uciekł, bo miał dość
Chłopca odnaleziono tylko dlatego, że postanowił uciec od matki i dziadka. Zrobił to, ponieważ kobieta oznajmiła mu, że wkrótce przeniosą się do Finlandii. Nastolatek miał dość takiego stylu życia, chciał wrócić do domu, do babci. Przez cztery dni samotnie przemierzał Pireneje, usiłując wrócić do Wielkiej Brytanii. Przypadkowe spotkanie z kierowcą ciężarówki odmieniło jego życie.
Alex skontaktował się już z babcią za pośrednictwem mediów społecznościowych. "Cześć babciu, to ja Alex. Jestem we Francji, w Tuluzie. Naprawdę mam nadzieję, że otrzymasz tę wiadomość. Kocham Cię, chcę wrócić do domu" - napisał wiadomość z profilu kierowcy, który zawiózł go na komisariat. Babcia odebrała wiadomość, udało jej się również porozmawiać z wnukiem.
Obecnie Alex znajduje się na terenie ośrodka dla młodocianych w Tuluzie. Wkrótce będzie mógł wrócić do Wielkiej Brytanii i spotkać się z babcią. Jego matka i dziadek dalej są poszukiwani.
Czytaj: Uwolniła się z sekty, a dziś zdradza. "Mój ojciec miał 27 żon. To ekstremum"