Melissa Sloan mieszka w Walii. Ma 45 lat i około 800 tatuaży. Kobieta ma świadomość, że przez jej pasję do zdobienia skóry tatuażami, ludzie odbierają ją... różnie. Mimo że coraz więcej i coraz głośniej mówi się o wolności i tolerancji co do wyglądu - kobieta coraz częściej czuje się ofiarą wykluczenia społecznego.
Mama: „Kazali mi patrzeć przez okno”
Gdy przyszła do szkoły, gdzie odbywało się bożonarodzeniowe przedstawienie i jarmark, została wyproszona.
Nauczyciele kazali mi pójść do ogrodu i patrzeć przez okno na moje własne dzieci
- powiedziała Melissa na łamach Daily Star.
Kobieta przyznała, że wie, iż nie chcieli jej tam nie tylko nauczyciele, ale również rodzice rówieśników jej dzieci. Wie też doskonale, że to przez jej miłość do tatuaży. Nie da się ukryć, że Melissa lubi prowokować, co widać np. na zdjęciu, na którym przebrana jest w strój siostry zakonnej i trzyma krzyż.
Na swoim profilu na Facebooku udostępniła też zdjęcie, po tym jak nałożyła na twarz kryjący podkład. Wiele osób pisało w komentarzach, że ma ładne rysy twarzy i nie powinna przykrywać ich tatuażami. Melissa mimo wszystko - dużo chętniej fotografuje się taka, jaka jest naprawdę.
Jak sama mówi, uzależnienie od tatuowania ciała może być wynikiem jej traumy z dzieciństwa. Gdy była mała, znęcał się nad nią starszy brat.
Dzieci prosiły, by nie przychodziła
Melissa Sloan nie kryje, że w związku ze swym wyglądem miewa różne nieprzyjemności. Wątpliwości co do estetyki jej wyglądu mają nawet jej własne dzieci. Wszystko dlatego, że inni ludzie na jej widok odwracają wzrok lub wręcz przeciwnie - wpatrują się w nią z niedowierzaniem.
Boją się mnie. Uważają, że to nieestetyczne
- uważa Melissa.
Jakiś czas temu dzieci poprosiły ją, by została w domu, gdy wybierały się na rodzinny festyn. Wówczas towarzyszył im partner matki, która przystała na prośbę dzieci.
Obecnie Melissa wychowuje dzieci sama.
