Marta Paszkin i jej mąż Paweł Bodzianny poznali się w 2020 roku na planie siódmej edycji programu „Rolnik szuka żony”. Para wychowuje już dwójkę dzieci – Stefanię i Adasia. W najbliższych dniach spodziewają się narodzin kolejnego malucha. Wraz z mężem spodziewają się córki. W mediach społecznościowych informowała, że termin porodu ma wyznaczony na 12 lutego.
Tymczasem dziecko wcale nie spieszy się na świat. W najnowszej relacji na żywo na swoim profilu na Instagramie @marta_paszkin poinformowała, że dostała zaproszenie na porodówkę. Nie zamierzała jednak z niego skorzystać.
Czytaj także: Imię córki Tomaszewskiej bije rekordy popularności. Kryje się za nim urocza historia
„Siedzę jak na szpilkach i czekam”
Marta wierzyła, że urodzi w okolicach Walentynek, ale te minęły, a akcja porodowa wciąż się nie rozpoczęła.
Już tydzień temu opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie z niemowlęciem. Wszyscy podejrzewali, że urodziła. Tymczasem potwierdziła, że to zdjęcie sprzed 9 lat, gdy Stefania była maleńka.
„To zdjęcie sprzed 9 lat z małą Stefanią. To tak na wypadek gdyby ktoś pomyślał, że w międzyczasie urodziłam, a cholera jeszcze siedzę jak na szpilkach i czekam…” — wyznała.
„Dostałam zaproszenie na porodówkę”
W najnowszej relacji na Instagramie Marta poinformowała wszystkich swoich fanów, że właśnie dostała zaproszenie na porodówkę.
— Właśnie dostałam zaproszenie na porodówkę, ale nie skorzystałam z tego zaproszenia. No przyjechałam, stawiłam się na umówiony termin — mówi, siedząc w samochodzie.
Jak się okazało, w związku z brakiem akcji porodowej, lekarze zaproponowali wywoływanie porodu. Marta nie ukrywała, że taka opcja nie wchodzi teraz w grę. Wie, że może czekać do tygodnia po przewidywanym terminie. Wierzy, że niedługo akcja porodowa rozpocznie się naturalnie. Dlatego nie przyjęła zaproszenia na porodówkę i wciąż czeka.
W jej przypadku w ogóle nie sprawdziła się teoria, że kolejne dzieci rodzi się wcześniej.
„To moja najdłuższa ciąża a tym samym dowód na to, że kolejne ciąże nie oznaczają, że poród będzie wcześniej” — napisała w relacji.
„Kawka z mężem”
W związku z całą sytuacją Marta zamiast na porodówkę pojechała z mężem do kawiarni, aby się choć trochę odstresować.
„Co jeszcze można zrobić, żeby wyluzować i zacząć w końcu rodzić? Wszelkie pomysły i sugestie mile widziane” — pyta w najnowszym poście.
Na propozycje nie musiała długo czekać. Fanki od razu zaczęły podawać sprawdzone sposoby.
„Podwójnej matce trzeba przypominać zasadę trzech S? (seks, schody, spacery)” — napisała internautka z uśmiechem.
„Może czeka na wyjątkową datę 29 lutego?” — proponowała inna.
Na tę propozycję Marta odpowiedziała, że to już byłoby niebezpieczne, czekać do tak odległego terminu. Przyznała jednak, że być może córka czeka, aby być zodiakalną Rybą tak jak ona.