Stan chłopca z błonicą, który przebywa we wrocławskim szpitalu, lekarze określają obecnie jako dobry. Wygląda na to, że największe zagrożenie minęło, choć nie można wykluczyć powikłań, które mogą pojawić się w najbliższym czasie.
Przypomnijmy, że chodzi o 6-letnie dziecko z błonicą gardła i krtani, które do szpitala trafiło 14 marca. Chłopiec wraz z rodziną wrócił z Zanzibaru. Jak przekazano już w pierwszych dniach po stwierdzeniu zapomnianej w Polsce choroby, przeciwko błonicy nie był szczepiony.
Nowe informacje na temat stanu 6-latka z błonicą
Chłopiec przebywał na oddziale intensywnej terapii, obecnie jego stan lekarze określają jako dobry. Jak przekazała rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego i. J. Gromkowskiego we Wrocławiu Janina Kilińska, stan dziecka jest lepszy, dziecko jest wydolne krążeniowo i oddechowo.
W poniedziałek ma zostać przeniesione na oddział pediatryczny, co oznacza, że nie musi już przebywać w izolacji.
− Bardzo się cieszę, że mogę poinformować, że pierwszy etap czyli zagrożenie niewydolnością oddechową w zasadzie mamy za sobą. W tej chwili monitorujemy chłopca pod kątem możliwych następstw powikłań późnych i zawsze tak jak na intensywnej terapii staramy się je wyprzedzać
- powiedziała lek. med. Bożena Głowska, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej opieki noworodków i dzieci w rozmowie z reporterką „Uwagi”.
6-latek może już kontaktować się z rodzicami, jest aktywny, spotyka się z nimi. Jednak wciąż obowiązują tu określone procedury. Nie wiadomo, kiedy chłopiec będzie mógł opuścić szpital.
Wkrótce okazało się, że to nie jedyny przypadek tej choroby w Polsce. Na oddział zakaźny trafił także ojciec dziecka, które przebywało w tej samej sali co 6-latek z problemami oddechowymi.
Na szczęście zarówno jego pociecha jak i żona (podczas ciąży) byli szczepieni przeciwko błonicy. On jednak nie odnowił swojego szczepienia, co skończyło się hospitalizacją i poważnymi objawami.
Przypomnijmy, że lekarze zalecają odnawiać szczepienie przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi co 10 lat, bo z wiekiem odporność na te choroby maleje.
Matka 6-latka przekonuje, że szczepiła dziecko na inne choroby
W programie „Uwaga” przekazano również stanowisko mamy 6-latka. Kobieta przekonuje, że ani ona ani jej mąż nie należą do „antyszczepionkowców”, chłopiec miał być szczepiony przeciwko niektórym chorobom według „niestandardowego kalendarza szczepień”.
Zapewnia, że odbywało się to przy stosownych zaleceniach lekarskich, stały za tym względy zdrowotne.
Jak przekazała, teraz chce skupić się na tym, by jak najszybciej jej syn mógł wrócić ze szpitala do domu i by mogła „przekazać mu swoją pozytywną energię”.

− Błonica to ostra choroba zakaźna, szczególnie niebezpieczna dla małych dzieci. Nieleczona w dużym procencie prowadzi do zgonu
- tłumaczy lek. med. Michał Rataj, zastępcza dyrektora ds. lecznictwa wrocławskiego szpitala.
Choroba wywoływana jest przez maczugowca błonicy. Wydziela on toksynę, która w dalszej fazie choroby może prowadzić do nieodwracalnego uszkodzenia narządów wewnętrznych. Charakterystyczną cechą błonicy są błony wyścielające górne drogi oddechowe.
Lekarze apelują o to, by pamiętać o szczepieniu, bo jak pokazuje przykład 6-latka i dorosłego pacjenta, u którego potwierdzono błonicę, zapomniane choroby mogą powracać.
Nie bez znaczenia jest tutaj zwiększający się odsetek rodziców, którzy unikają szczepienia dzieci. Choć sanepid nakłada kary, rodzice odwołują się od nich, a procesy w sądach ciągną się latami. Zdaniem Głównego Inspektora Sanitarnego Pawła Grzesiowskiego cały system wymaga zmiany. Gdyby od obowiązku realizacji szczepień uzależnić dostęp do szkoły czy przedszkola, rodzice sprawę potraktowaliby priorytetowo.