Do poruszających wydarzeń doszło na częstochowskim cmentarzu Kule, gdzie odsłonięto pomnik Kamilka z Częstochowy. Zebrały się tam dziesiątki osób, które przyszły uczcić pamięć skatowanego chłopczyka.
Odsłonięcie pomnika było zrywem społecznym. Inicjatywę budowy pomnika podjął Piotr Kucharczyk, przyjaciel dziecka. Dzięki niemu udało się znaleźć projektanta pomnika i wykonawcę, którzy wykonali pracę za darmo. Na apel Piotra Kucharczyka odpowiedziało kilka firm kamieniarskich. Zgłosili chęć nie tylko wykonania nagrobka, ale i ufundowania go.
Pomnik wykonano z kamienia w białym kolorze. Nad nagrobkiem znajduje się biała rzeźba marmurowego chłopca, którego otaczają skrzydła anioła.
Polało się morze łez
"Wolałbym Kamilkowi urządzać pokój, mieszkanie, a nie troszczyć się o nagrobek, to nie jest miejsce dla ośmioletniego chłopca, za wcześnie" - powiedział Piotr Kucharczyk, przyjaciel chłopca. Tata chłopca nie krył łez. Przyznał, że dziecko ciągle mu się śni i prosi, by je zabrał.
Kamila skatował ojczym
Chłopczyk zmarł, ponieważ został skatowany przez ojczyma. Mężczyzna rzucił go na piec kuchenny i oblewał wrzątkiem. Matka nie pojechała z dzieckiem do szpitala, ale kupiła maść w aptece i próbowała samodzielnie leczyć rany chłopca. Poparzone dziecko uratował ojciec, który odwiedził chłopca i zabrał go do szpitala. Kamil długo walczył o życie, ale nie udało się go uratować.
Gdy dziecko walczyło o życie, na światło dzienne wyszły fakty na temat jego życia. Okazało się, że dziecko od dawna było ofiarą przemocy, bite i poniżane przez partnera matki. Chłopczyk uciekał z domu w samej piżamie i błąkał się po Olkuszu. Znaleziono go wychłodzonego na przystanku autobusowym. Podczas ferii zimowych Kamil i jego brat Fabian prosili biologicznego ojca, by nie musieli wracać do domu.