Paulina Sikora jest mamą trójki dzieci. Gdy była w trzeciej ciąży w czasie wizyty u ginekologa usłyszała dramatyczną wiadomość. Lekarz powiedział, że płód obumarł, a ciąża przestała się rozwijać, dlatego zalecił kobiecie przyjęcie tabletki poronnej. Mimo że diagnozę potwierdziło kilku lekarzy, zszokowana kobieta zdecydowała się nie przyjąć leku. Okazało się, że słusznie.
Tabletka poronna
"Podczas wizyty pani ginekolog stwierdziła, że dziecko jest martwe, że jest to 8. tydzień. Mimo że ja jej mówiłam, że to jest niemożliwe, że ja nie miałam żadnych objawów, nic się nie działo, że mam dokładnie zanotowane, kiedy mogłam zajść w ciążę. Pani doktor nie brała tego pod uwagę. Skierowała mnie na zabieg aborcji do szpitala w Lubartowie" - powiedziała Paulina Sikora dziennikarzom "Interwencji".
W szpitalu diagnozę obumarcia ciąży potwierdziło kilku innych lekarzy. Pomimo ich sugestii, by przyjąć tabletkę poronną, kobieta zdecydowała się, że tego nie zrobi. "Gdyby nie ja, gdybym ja nie zaprotestowała, gdybym wzięła tę tabletkę, to nie mielibyśmy tego dziecka. Nawet teraz, gdy patrzę na nią, to łzy do oczu się cisną. Bo człowiek się zastanawia, że mogłoby jej nie być" - mówiła poruszona mama.
Martwa ciąża, zdrowe dziecko
Okazało się, że ciąża rozwija się prawidłowo. Paulina Sikora urodziła zdrową dziewczynkę i dziś jest szczęśliwą mamą trójki dzieci. Małżeństwo zgłosiło sprawę do prokuratury i dąży do ukarania winnych. Mimo że w czasie śledztwa potwierdzono, że lekarze rzeczywiście sugerowali, że ciąża jest martwa, nie ukarano winnych. Nie wszczęto postępowania przeciwko medykom, ponieważ nie ma w Polsce przepisów, które mówią, że można narazić płód na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
Wciąż trwa postępowanie w Izbie Lekarskiej. W szpitalu wydano zalecenia poprawy procedur i lepszej komunikacji pomiędzy lekarzami. Paulina i Tomasz Sikora twierdzą jednak, że nie zrezygnują z walki i będą dążyli do ukarania winnych.