Parafia pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu po ostatnich obchodach uroczystości Objawienia Pańskiego, potocznie zwanego świętem Trzech Króli, znalazła się na ustach całej Polski. I choć orszaki przeszły ulicami wielu miast, a w małych i dużych kościołach odbyły się jasełka, te w parafii na tarnobrzeskim Serbinowie wyróżnia coś innego.
Żywe zwierzęta w bożonarodzeniowych szopkach faktycznie przyciągają do świątyni najmłodsze dzieci. Jednak to, w jaki sposób "rozmontowano" tarnobrzeską szopkę, jednych cieszy, podczas gdy inni nie kryją oburzenia.
Czytaj też: "Noworodek czeka na dom". To ogłoszenie z Gdańska wyciska łzy, ale działa
Spis treści
- "Jestem w szoku. Żywe zwierzę jako nagroda"
- Brak podstawowej wiedzy dot. obchodzenia się ze zwierzętami
"Jestem w szoku. Żywe zwierzę jako nagroda"
Relacja fotograficzna z jednego z kościołów w Tarnobrzegu pokazuje, że świątynia po brzegi wypełniła się wiernymi. 6 stycznia Orszak Trzech Króli przeszedł ulicami miasta, a podczas mszy św. w celebracji święta Trzech Króli udział wzięły także przedszkolaki. Uroczo przebrane w stroje pasterzy i aniołków maluchy chętnie uczestniczyły w nabożeństwie. Co ciekawe, na koniec zapowiedziano, że dzieci czeka... nagroda.
"Po zakończonej Mszy Świętej odbyło się niezwykłe losowanie, gdyż trzy żywe króliki, które znajdowały się w parafialnej szopce betlejemskiej, wzięły udział w tej atrakcji. Dzieci z pewnością były oczarowane obecnością małych królików, a cała wspólnota mogła razem się cieszyć tą nietypową chwilą, która zapewne na długo pozostanie w pamięci uczestników" - czytamy na stronie parafii.
Trzy żywe króliki, które wcześniej znajdowały się w parafialnej szopce betlejemskiej, zostały rozlosowane i wręczone trójce dzieci w ramach prezentu. To, co z pewnością ucieszyło przedszkolaki, oburzyło sporą rzesze dorosłych. Tych, którzy głośno mówią o tym, że zwierzę to nie zabawka, nie prezent, ale żywe stworzenie, które narażono na ogromny stres i potraktowano jak rzecz.
Zobacz też: Nie przyjmujesz księdza po kolędzie? Sprawdź, czy dziecko za to "zapłaci”
Na problem zwrócili uwagę m.in. przedstawiciele fundacji "Gryzonie do adopcji — Tarnobrzeg":
Aktywiści wyliczają błędy popełnione przez organizatorów tego osobliwego losowania. Wytykają, że zwierzęta zostały potraktowane jak zabawki, a wręczanie ich dzieciom uznano za atrakcję. Zwrócili także uwagę na fakt, że żywe zwierzę nie powinno być dla nikogo prezentem. Królik potrzebuje opieki, leczenia i żywienia, co wiąże się z realnym kosztem. Trudno więc wyobrazić sobie sytuację, w której sami nie decydujemy świadomie o tym, czy i jakie zwierzę przyjąć pod swój dach. W takim przypadku łatwo o rozczarowanie.
Brak podstawowej wiedzy dot. obchodzenia się ze zwierzętami
Jedna z lokalnych organizacji zwraca uwagę także na inne aspekty samego przedsięwzięcia. Przekonuje, że zwierzęta zostały narażone na ogromny stres, a także były niewłaściwie transportowane. Organizatorom wytknięto także to, że posłużyli się zwierzętami tylko po to, by przyciągnąć zainteresowanie dzieci. W końcu z pewnością w wielu domach maluchy marzą o futrzastym przyjacielu, jednak z różnych, wcale nie błahych powodów spotykają się z odmową ze strony rodziców. I wtedy z prezentem wkracza... ksiądz.
"Gdzie jest to 'miłosierdzie', które niby tyczy się każdego? Zanim ktoś coś napisze, przypominamy postać Św. Franciszka, temat zwierząt w kościołach istnieje. Można upaść, ale żeby tak nisko? Edukacja, doktorat jednak nie udowadnia inteligencji, przynajmniej nie we wszystkich dziedzinach, jak to się nie raz wielu ludziom wydaje…" - czytamy na profilu "Odmień mi życie".
Oburzenia nie kryją także internauci. Prognozują, że za tydzień lub dwa, w lokalnych serwisach ogłoszeniowych pojawią się oferty "oddam" lub "sprzedam" królika.
Czytaj też: Polscy biskupi udają, że temat nie istnieje. Papież zezwolił rozwiedzionym na dostęp do komunii