Karla jest mamą dziewiątki dzieci. Wraz z rodziną mieszka w Arkansas w Stanach Zjednoczonych i aktywnie prowadzi swój profil na Instagramie @thebradleybunchadventures. Jako minimalistyczna mama pokaźnej gromadki dzieli się swoją radością z macierzyństwa.
W jednym ze swoich postów opowiedziała historię swojego ostatniego porodu. Do końca nie dopuszczała do siebie myśli, że poród się rozpoczął, a ona musi zostawić wszystko i jechać do szpitala.
Zobacz także: Łatwy i szybki poród to też "zadanie" dla dziecka. Położna pokazuje, jak je przekonać, by współpracowało
Odrzucanie myśli o wcześniejszym porodzie
Rodząc po raz kolejny mamy już świadomość, czego możemy się spodziewać. Strach jest mniejszy i wciąż powtarzamy sobie, że przecież mamy jeszcze dużo czasu. Szybkie porody nie zdarzają się przecież często.
Karla miała już osiem porodów za sobą i znała swoje ciało. Mając wyznaczony termin dziewiątego porodu na 27 marca, trzymała się tej daty, jakby innej możliwości po prostu nie było. Kiedy więc 14 marca poczuła nieprzyjemne skurcze, zignorowała je. Następnego dnia dwójkę jej dzieci czekała operacja. Nie mogła ich tak zostawić. Odwróciła się na drugi bok i poszła spać.
Były to jednak już pierwsze sygnały, że 9. dziecko jest już w drodze.
Skurcze i wycinanie migdałków
15 marca Karla zawiozła piątkę swoich dzieci do szkoły, a dwójkę kolejnych do szpitala na usunięcie migdałków. Kiedy znalazła się na oddziale chirurgicznym, ponownie poczuła skurcze i zaczęła mierzyć, jak często się pojawiają.
Czekała na zabieg dzieci, próbując zapanować nad coraz silniejszym bólem. Z czasem skurcze stawały się częstsze i z przerwy 20-minutowej zrobiła się 10-minutowa. Około południa dziewczynki mogły już wrócić do domu. Pomimo bólu, Karla wsiadła w samochód i je odwiozła. Po drodze poinformowała męża, że chyba zaczyna rodzić.
Nie do końca w to wierzyła
Wracając do domu, wstąpiła jeszcze z córami po chłodne napoje, które ukoiły ból gardła po operacji. Z każdą chwilą jechała jednak coraz wolniej, panując nad oddechem przy każdym mocniejszym skurczu.
Do momentu, w którym nie znalazła się w domu i nie dowiedziała się, że jej rodzice są z młodszymi pociechami, nie dopuszczała do siebie myśli, że to naprawdę się dzieje. Dopiero gdy położyła dziewczynki, zdecydowała, że babcia zostanie z całą gromadką, a sama pozwoli odwieźć się swojemu tacie do szpitala. Rodziła swoje dziewiąte dziecko.
Narodziny 9. dziecka
Karla urodziła synka o 15:39 i wraz z mężem wybrała dla niego imię - Beau Wagner Bradley. Chłopczyk ważył 3770 gramów i miał 53 cm długości. Jest tęczowym dzieckiem pary.
„Strata nauczyła mnie, jak niesamowicie cenne i cudowne jest każde dziecko” – wyznała Krla na swoim profilu.
Czytaj także: "One patrzą na nas z góry". Kim są gwiezdne dzieci?
Błyskawiczny poród na autostradzie: "Co to znaczy, że musisz przeć?". Kamera wszystko nagrała