Polecany artykuł:
Po rozstaniu rodziców dziecka w większości przypadków sąd powierza wykonywanie władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom, czyli tzw. opiekę naprzemienną. Tam, gdzie sytuacja wymaga ograniczenia bądź odebrania praw rodzicielskich, w około 27% przypadków dziećmi zajmuje się matka.
Ojcowie jako ci, którym powierzono wyłączną opiekę nad dziećmi stanowią mniej niż 3%. W takiej sytuacji znalazł się tata 13-letniej już Hani (imię ojca i córki zostało zmienione). Jego historię opisuje „Dziennik Wschodni”.
Od dekady walczy o bycie ojcem
Mężczyzna już od 10 lat musi w sądach walczyć o prawo do opieki nad córką, jego kontakty z dzieckiem są bardzo rzadkie. Ojciec dziewczynki przekonał się o tym, czym jest alienacja rodzicielska i choć nadrzędne powinno być dobro dziecka, ma wrażenie, że w przypadku jego córki zadziałał stereotyp mówiący o tym, że dziecko powinno być przy matce.
– Ojciec w tym systemie musi być nieskazitelny, bez żadnej ryski. Matka może robić co zechce. A zapomina się o dobru dziecka
- uważa ojciec Hani.
Sam w wielu sądach musiał udowadniać, że potrafi zająć się własnym dzieckiem i wbrew temu co sądzi mama dziewczynki, zawsze interesował się jej losem.
Historia pana Macieja jest o tyle szokująca, że wg decyzji wydanej w trakcie rozwodu to właśnie jemu powierzono opiekę nad 3-letnią wówczas córeczką, mama miała ustanowione kontakty. Wystarczyło, że po jednym ze spotkań nie odwiozła córki, ukryła się z nią, a sąd uznał, że w takim wypadku dziewczynka powinna zostać z mamą.
Pan Maciej nigdy się z tym nie pogodził i robił wszystko, by Hania do niego wróciła. Niestety, ograniczono mu prawa rodzicielskie, córeczkę mógł widywać rzadko i to tylko w obecności kuratora.
− Na sali sądowej usłyszałem, że to ja nie interesowałem się dzieckiem. Matka, która publicznie chwaliła się, że nigdy nie kąpała naszej córki, nagle stała się tą idealną opiekunką. Od razu czułem, że system mnie zawiódł. Nikt nie patrzył na to, co rzeczywiście było dobre dla dziecka
– mówi ojciec dziewczynki. Przekonuje, że to on odbierał dziecko z przedszkola, kąpał je i karmił. Mama dziewczynki miała być tak zajęta własną pracą, że z czasem córka „mamą” zaczęła nazywać opiekunkę.
„Dla sądu matka z urzędu jest tą lepszą”
Pan Maciej uważa, że jego córka latami była manipulowana przez byłą żonę, straszona, że trafi do domu dziecka, jeśli będzie chciała mieszkać z ojcem lub do więzienia.
Polecany artykuł:
Sam mógł widywać Hanię tylko raz w tygodniu, spotkania trwały około 90 minut i odbywały się w obecności matki dziecka. Niestety, jak przekazuje mężczyzna, były bardzo nerwowe, zdarzało się, że mama Hani obrażała jej tatę w obecności dziecka i kuratora.
Wkrótce pojawiły się także fałszywe oskarżenia, kontakty wciąż były ograniczane i utrudniane. Od wnuczki odseparowani zostali także dziadkowie dziewczynki - rodzice pana Macieja. Mama Hani miała twierdzić, że dziewczynka nie chce ich widywać, bo się ich boi.
– Hania ochoczo ich witała i była zadowolona z kontaktu. Z tego powodu dziadkowie robili zdjęcia i wysyłali je do sądu, aby pokazać rzeczywistość tych relacji
- przekonuje pan Maciej.
Dziś Hania ma już 13 lat i dopiero gdy sama wsiadła w pociąg i pojechała do ojca, sąd ponownie zajął się sprawą opieki nad dziewczynką, jednak do tej pory żadna decyzja nie zapadła. Jej tata nie odpuszcza i wciąż walczy, tym bardziej, że córka zwierzyła mu się, że chce mieszkać właśnie z nim. Ma być jednak szantażowana przez mamę.
Jak tłumaczy mężczyzna był czas, gdy zdecydował się z obecną żoną na wyjazd za granicę. Wierzył, że gdy się odsunie, emocje opadną, dzieciństwo dziewczynki będzie łatwiejsze. Szybko miał jednak dowiedzieć się, że tak nie jest. Wtedy obiecał sobie, że zrobi wszystko, by odzyskać dziecko i stworzyć mu spokojny dom.