O sprawie pani Edyty i 2-letniej Michalinki rozpisują się ogólnopolskie media od końca sierpnia. Kobieta w obawie przed tym, że urzędnicy zabiorą jej dziecko, postanowiła podzielić się publicznie swoją dramatyczną historią. Nie dopuszcza w swojej głowie scenariusza, że zostanie z dzieckiem rozdzielona i złożyła ponowny wniosek do sądu w sprawie jego adopcji. Pierwsza rozprawa wyznaczona została na początek października.
Historia pani Edyty i małej Michalinki
Michalinka jest czwartym z pięciorga dzieci matki biologicznej, która jest alkoholiczką, bezdomną. Tam była niebieska karta, przemoc w domu. Pierwsza trójka dzieci pochodzi z małżeństwa. Są też w rodzinie zastępczej. I znając tę sytuację matce biologicznej po prostu nie wydano Michalinki w szpitalu. Zabrałam ją wprost ze szpitala z porodówki i od tamtego czasu jesteśmy razem
- tymi słowami Edyta Wrzosek opowiedziała swoja historię reporterowi programu „Interwencja”.
Kobieta opiekuje się od tego momentu dziewczynką jako niezawodowa rodzina zastępcza. Jak podkreśla jednak w kilku wywiadach od początku czuła z dzieckiem ogromną więź i gdy tylko sytuacja prawna dziewczynki została wyprostowana, złożyła wniosek o jej adopcję. Miało to miejsce w lipcu 2023 roku.
Zespoł Realizacji Zadań Organizatora Rodzinnej Pieczy Zastępczej MOPS we Wrocławiu wydał opinię o pani Edycie i Michalince. Zwrócono w niej uwagę na zbudowaną więź między nimi oraz fakt, że dziecko jest z kobietą od urodzenia.
Z perspektywy dziecka to jest bardzo ważne
- oceniono.
Sąd odmówił pani Edycie adopcji, podając 3 powody
Wniosek o adopcję dziewczynki zarówno w pierwszej jak i w drugiej instancji został odrzucony. W uzasadnieniu podano trzy powody. Pierwszym jest wiek pani Edyty (różnica ponad 40 lat między kobietą a dzieckiem), kolejnymi zaś jej stan wolny i motywacja.
Zostało mi zarzucone, że obeszłam procedurę adopcyjną. Podniesiono również kwestię tego, że jestem sama, czyli w żadnym trwałym związku i motywacja - też jest tam mocno podkreślone, że moim głównym powodem i chęcią przysposobienia Michalinki jest chęć posiadania małego dziecka i bycia kochanym
– opowiedziała pani Edyta w programie Dzień dobry TVN.
Sprawę małej Michalinki komentują eksperci
Jako, że sprawa pani Edyty została nagłośniona w różnych mediach, licznie na jej temat wypowiedzieli się eksperci i dziennikarze. Jako pierwsza historię pani Edyty opisała dziennikarka Gazety Wyborczej Karolina Kijek. W rozmowie z reporterem „Uwaga! TVN” tak ją skomentowała:
Ta historia jest bulwersująca na wielu poziomach. Po pierwsze na czysto ludzkim poziomie. Mamy dobrze funkcjonującą rodzinę, w której jest prawdziwa macierzyńska więź, a system z jakiegoś powodu chce panią Edytę i Michalinę rozdzielić. Druga kwestia, to czasy, w których żyjemy. Kobiety coraz później zachodzą w ciążę, żyjemy coraz dłużej, więc pewne zasady powinny iść z duchem czasu, ewoluować. Pojawia się pytanie, czy w tej historii, odebranie od pani Edyty Michaliny, czyli dziewczynki, która mówi do niej ‘mamo’, na pewno będzie dla niej dobre?
Zarzut samolubnej motywacji z kolei w materiale programu „Interwencja” skomentowała prawniczka.
To jest w ogóle dla mnie jakieś kuriozum. O czym tutaj w ogóle mowa? No to nie jest sytuacja, w której pani znalazła nowe dziecko i teraz ubiega się o adopcję. Pani poświęciła ostatnie dwa lata, właściwie od początku życia tego dziecka, żeby się nim opiekować. No więc jakie własne potrzeby? To jest też bardzo ważne, że pani Edyta jest rodziną zastępczą dla tego dziecka. A rodziny zastępcze jednak mają priorytetową możliwość adopcji dzieci, którymi się zajmują. Tym bardziej jest to więc dla mnie sytuacja zupełnie niezrozumiała
- podkreśla Monika Wiśniewska, adwokat z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.
Z kolei dr Anna Krawczak z Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej i Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW, która razem z panią Edytą była gościem programu Dzień dobry TVN poruszyła kwestię zarzutu, że kobieta nie jest w związku.
Jeżeli chodzi o adopcję, to kobiety nigdy nie musiały być w związku, żeby adoptować, bo pierwszy akt, który w ogóle regulował, czy próbował regulować adopcję, z 1939 roku, już wówczas dawał możliwość adopcji osobie samotnej, więc to nie jest wynalazek współczesności, to jest historyczna część naszego dziedzictwa
– zauważa.
„Rozerwą serce Michalinki i moje”
Czy po dwóch latach mała Michalinka może stracić dom, który jest jej azylem od urodzenia?
Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Rozerwą serce Michalinki i moje
– mówi pani Edyta reporterowi „Interwencji”.
Zapowiada jednak, że zrobi wszystko, by do tego nie doszło. Jej determinacja jest ogromna.