To, co się stało, wydarzyło się pod koniec listopada, jednak policja dopiero teraz postanowiła przekazać informację do mediów. Do tej pory o wszystkim wiedzieli jedynie ludzie, którzy widzieli wszystko na własne oczy. Policjant, który uratował dziecku życie poprosił kolegów funkcjonariuszy, by nie upubliczniali jego wizerunku ani nie podawali jego nazwiska. Uważa, że zrobił jedynie to, co zrobiłby każdy na jego miejscu.
Policjant usłyszał krzyk matki
Było około godziny 14. Funkcjonariusz w przerwie kursu udzielania pierwszej pomocy, wyszedł zjeść obiad. Zdążył zamówić posiłek i usiąść przy stoliku, gdy w pewnym momencie rozległ się krzyk przerażonej kobiety:
Ona się dusi!
- mama 3-miesięcznej dziewczynki nie była w stanie ukryć ogarniającej ją paniki.
Policjant natychmiast podbiegł w kierunku, z którego dobiegał krzyk. Kilka sekund potem funkcjonariusz reanimował maleństwo.
Policjant bez chwili zawahania podbiegł do tych ludzi i przejął od nich dławiące się niemowlę. Dowiedział się, że dziecko najprawdopodobniej zadławiło się pokarmem. Polecił pracownikom lokalu, aby wezwali pogotowie, a sam przystąpił do udzielania pierwszej pomocy.
— informuje mrągowska policja.
Niemowlę zrobiło się sine i straciło przytomność
Trzeba przyznać, że sytuacja była naprawdę poważna.
Dziecko nie mogło wydać z siebie żadnego dźwięku, w pewnym momencie straciło przytomność, przestało oddychać i zaczęło się robić sine
- przekazali policjanci.
Funkcjonariusz nie poddał się ani na chwilę. Do przybycia ratowników medycznych cały czas robił wszystko, by przywrócić niemowlęciu oddech. Próbował też usunąć kawałek jedzenia, którym dziewczynka się zadławiła. Zanim przyjechała karetka - dziecku udało się przywrócić przytomność.
Pogotowie zabrało niemowlę do szpitala, by upewnić się, że z malutką wszystko w porządku. Nikt nie ma wątpliwości, że gdyby nie błyskawiczna reakcja i wiedza policjanta, cała sytuacja mogła skończyć się tragicznie.
Jednak funkcjonariusz, który uratował dziecko, wcale nie czuje się bohaterem. Jego zdaniem postąpił tak, jak postąpiłby każdy. Na jego prośbę biuro prasowe mrągowskiej policji nie opublikowało ani jego zdjęcia, ani nawet imienia.